Obecnie znajduję się w bardzo trudnej sytuacji. Mam wrażenie, że całe moje życie w małżeństwie było przeżyte na darmo. Pewnie nikt nie jest w stanie mi pomóc, ale może samo opowiedzenie o tym choć trochę ulży mojemu smutkowi. Jeszcze tydzień temu byłam jedną z najszczęśliwszych kobiet.
Zbliżała się 30. rocznica naszego ślubu. Zaprosiliśmy wszystkich przyjaciół na bankiet w restauracji, nasze dzieci przygotowywały dla nas prezenty i niespodzianki. Nie wszyscy mają szczęście spędzić razem tyle lat, niektórzy nasi znajomi, niestety, się rozwiedli.
Jeszcze kilka dni temu myślałam, że nasze małżeństwo jest idealne. Przez trzydzieści lat ani razu nie żałowałam dnia, w którym zgodziłam się wyjść za mojego męża. W ciągu tych długich trzydziestu lat, które minęły tak szybko, razem wychowaliśmy dwoje dzieci i kupiliśmy dla każdego z nich mieszkanie.
Przez te wszystkie lata mieliśmy szczęśliwą i dostatnią rodzinę. Ale gdy do świętowania naszej rocznicy zostały już tylko dni, mój mąż wyznał mi, że ma syna. Dwadzieścia lat temu, kiedy nasze dzieci zachorowały, spakowałam się i pojechałam z nimi do mojej mamy na wieś, ponieważ mąż wtedy dużo pracował, a mi samej było trudno opiekować się dwójką małych dzieci. I właśnie w tym czasie, gdy byłam nieobecna przez trzy tygodnie, mój mąż kilka razy spotkał się z kobietą, która była w naszym mieście przejazdem.
Od tamtej pory mąż ani razu się z nią nie widział i nawet nie wiedział o istnieniu dziecka – dowiedział się o tym przypadkiem, dopiero niedawno. Ta kobieta po dwudziestu latach znalazła go w mediach społecznościowych i powiedziała mu o synu.
Zażądała od niego dużej sumy pieniędzy, wiedziała już o naszym bankiecie i o miejscu, w którym będziemy świętować rocznicę. Zagroziła, że jeśli nie dostanie określonej kwoty, przyjdzie na bankiet i wszystko mi opowie. Mąż, dobrze to przemyślawszy, postanowił sam mi o tym powiedzieć. Uznał, że tak będzie lepiej dla wszystkich.
Powiedzieć, że byłam wstrząśnięta po tej wiadomości, to nic nie powiedzieć. Kiedy usłyszałam jego wyznanie, poczułam, jakby ziemia osunęła mi się spod nóg.
W głowie miałam kompletny chaos, nie mogłam zebrać myśli, by ułożyć sobie to wszystko w logiczną całość: mój mąż ma syna, o którym nic nie wiedzieliśmy, zdradził mnie w trudnym dla nas czasie, kiedy byłam u mamy, bo potrzebowałam wsparcia i pomocy, nasze małżeństwo, które tak długo było szczęśliwe, zostało zrujnowane. To koniec wszystkiego.
Mąż, rozumiejąc, że potrzebuję czasu i przestrzeni, przeniósł się do hotelu. Zostałam sama w domu ze swoimi trudnymi i bolesnymi myślami.
Dzieci ciągle do mnie dzwonią, kilka razy na godzinę pytając o szczegóły związane ze świętowaniem, a ja nie wiem, co im powiedzieć. Nie mam już ochoty na żadne święto. Co tu świętować? 20 lat od dnia zdrady?
W moim życiu nastał bardzo smutny, ale zarazem ważny moment: jeszcze niedawno miałam wszystko, a teraz wszystko straciłam. Nie sądzę, że będę w stanie dalej żyć z moim mężem i mu ufać, jak wcześniej.
Ale jeśli po prostu postawię na tym wszystkim kropkę i się rozwiodę, co wtedy powiedzieć naszym dzieciom? A czasami odrzucam emocje i myślę – a co z tym biednym chłopcem, który przez całe życie nie znał swojego ojca?
Już trzeci dzień jestem sama w domu, nie chce mi się ani jeść, ani pić, ani spać. Ogarnia mnie tylko smutek.
Piszę o tym i robi mi się trochę lżej, ale rozwiązanie problemu nadal do mnie nie przychodzi. Może ktoś – nie daj Boże, oczywiście – przeżył coś podobnego? Tak oto w jeden dzień całe życie zmieniło się na zawsze. Jestem zagubiona i nie wiem, co mam robić.