Mam na imię Sandra, mam 50 lat. Ponad 10 lat temu rozstałam się z mężem.
Miał inną rodzinę w tajemnicy przede mną, nie mogłam mu tego wybaczyć. Mamy dwoje dorosłych dzieci, które również nie wybaczyły ojcu zdrady.
Mój syn mieszka ze swoją dziewczyną, a córka jest mężatką od dwóch lat. Mieszkam sama w swoim mieszkaniu, czasem odwiedzam dzieci. One również przychodzą do mnie w niedziele.
Po wielu latach pracy poznałam sympatycznego mężczyznę. Obdarowywał mnie kwiatami, rozmowy z nim były przyjemne.
Czasem chodziliśmy razem do kawiarni. Aż pewnego razu, gdy wypiliśmy trochę alkoholu, między nami doszło do intymności w moim mieszkaniu.
Miesiąc później wyjechał do Turcji i już go więcej nie zobaczyłam. Było mi niewymownie przykro.
Pół roku później dowiedziałam się, że jestem w ciąży.
Wiedziałam, że to dziecko nikomu nie jest potrzebne.
Ale gdy dłużej nad tym myślałam, miałam dwa wyjścia: albo urodzić je dla siebie – przecież mieszkam sama i mogłabym je wychować, albo z niego zrezygnować.
Zadzwoniłam do córki i powiedziałam jej, co się stało. Powiedziała, że powinnam je oddać.
Wybacz mi, maleństwo…