Zamiast normalnego prezentu na Nowy Rok dostałam od teściowej zużyte kosmetyki

Jak można dobrze odnosić się do osoby, która nie liczy się z tobą? Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że tylko czepiam się biednej kobiety, która samodzielnie wychowała syna. Ale przez te wszystkie lata tyle się od niej wycierpiałam, że można by napisać scenariusz melodramatu. Nowy Rok nie był wyjątkiem – i tym razem teściowa postanowiła mnie upokorzyć.

Na prośbę męża zamówiłam jej ręcznie robioną czekoladę i ładną wazę na słodycze. Wydałam na to masę pieniędzy, ale dla świętego spokoju wolałam się nie skarżyć.

Tradycyjnie prezentami wymieniamy się drugiego stycznia. Pierwszego dnia Nowego Roku lubię spędzać czas w domu w piżamie. Potem przyjęło się, że jedziemy w gości. Nie chcieliśmy łamać zwyczaju.

Teściowa przywitała nas chlebem i solą, tego nie można jej odmówić. Stół uginał się od rozmaitych smakołyków, zawsze cieszą ją wizyty. Po torcie, gdy ledwo mogliśmy się poruszać od jedzenia, przyszedł czas na prezenty.

Na moje kolana trafiło małe pudełeczko, zwią­zane niezbyt starannie wstążeczką. Cała w niecierpliwości je otworzyłam, a tam znalazłam parę tubek z kosmetykami pielęgnacyjnymi do twarzy. Zwykle teściowa ograniczała się do czekolady albo żelu pod prysznic.

Marka okazała się niezła, lecz coś mnie zaniepokoiło. Potem zauważyłam oznaczenie „60+”. A ja przecież niedawno skończyłam 40! Na dodatek opakowania nie wyglądały na nowe. No tak – zrywka ochronna była naruszona, w kremie prawie samo dno, spray nawet nie miał nakrętki…

Trzymanie takiego „podarunku” było niemiłe, nie mówiąc już o jego używaniu!

— A co się tak krzywisz, Anno? — dobiegł do mnie głos teściowej wyrywając z zadumy. — Przecież to drogie kosmetyki!

— Tylko że przeznaczone dla cery 60+, — odparłam zupełnie spokojnie. — I ktoś chyba ich już używał!

Teściowa zmarszczyła brwi i westchnęła.

— W czym problem? — stwierdziła z wyrzutem. — Dla takiej drogiej marki warto się poświęcić.

Po prostu zamknęłam pudełko i chłodno jej podziękowałam. Nie chciałam wszczynać awantury w tak rodzinne i świąteczne dni.

— O, znalazła się księżniczka! — rzuciła uszczypliwie teściowa. — Zamiast okazać wdzięczność, jeszcze wybrzydza na markowe kosmetyki!

Stałam osłupiała, nie wiedząc, co powiedzieć na taką bezczelność. Wtem mój mąż ocknął się, wyczuwając nadciągającą kłótnię.

— Mamo, no co ty wyprawiasz? — próbował załagodzić sytuację. — Te kosmetyki wiekowo w ogóle nie pasują mojej Ninie! Co sobie myślałaś?

Teściowa zapewne nie spodziewała się krytyki ze strony własnego syna, bo zwykle unikał ingerowania w nasze sprzeczki.

— No i co? Jej się nic nie stanie, jeśli posmaruje się kremem dla osób starszych, — drwiła dalej. — Może nawet lepiej będzie wyglądała.

Ten brak szacunku zupełnie mnie przerósł. Odłożyłam pudełko na stół i bez słowa ruszyłam do wyjścia. Dopiero na zewnątrz wzięłam głębszy oddech i łzy napłynęły mi do oczu.

Tylko kobieta potrafi tak uderzyć w czuły punkt innej kobiety. A moja teściowa opanowała to do perfekcji. Ale tym razem przegięła!

Mąż z dziećmi dołączyli do mnie kilka minut później.

Potem, w domu, spojrzałam w lustro i z lekkim uśmiechem pomyślałam: owszem, nie wyglądam na dwadzieścia lat, ale nadal czuję się nieźle. A co do teściowej, postanowiłam ograniczyć kontakty do życzeń telefonicznych przy okazji świąt. Żadnych prezentów już od niej nie wezmę, niech trwa sama ze swoją złością.