– Powiedz mi, Anno, czy ty też uważasz, że nie mam racji i robię problem tam, gdzie go nie ma? Naprawdę nic szczególnego się nie dzieje? To normalne, że mąż chce mnie z dzieckiem zostawić w domu i sam pójść na wesele swojego najlepszego przyjaciela?
– Nie obraź się, ale też nie widzę w tym nic złego. No, chce się człowiekowi trochę zabawy, to przecież zrozumiałe. A zabieranie sześciomiesięcznego dziecka w tak długą podróż na huczne wesele, to chyba nie najlepszy pomysł, sama rozumiesz… Niech jedzie! Pracuje od świtu do zmierzchu cały rok. Daj mu się trochę rozerwać… Poza tym rozumiesz, nie może opuścić ślubu swojego przyjaciela.
Na zewnątrz pachniało wiosną, promienie słońca przebijały się przez korony drzew. Mimo dnia powszedniego i wczesnej pory w parku było dość tłoczno. Główną aleją szły niespiesznie dwie młode mamy z wózkami. Niemowlęta spały smacznie, a przyjaciółki mogły swobodnie cieszyć się rozmową.
– O wyjeździe na wesele z dzieckiem nawet nie ma mowy – westchnęła dziewczyna w eleganckim płaszczu w kolorze kawy, z nowiutkim wózkiem starannie dopasowanym kolorystycznie. – Ale wiesz, ja też chciałabym gdzieś wyjść do ludzi, Tadeusz ciągle w pracy, a ja cały czas sama z maluchem.
– No ale rozumiesz, że rodzina i dziecko to codzienność – westchnęła rozmówczyni. – A każdy czasem chce poczuć się wyjątkowo… To normalne! I nie chodzi o to, że Tadeusz jest złym mężem…
– Anno, a myślisz, że ja nie chciałabym się pobawić? Najpierw dziewięć miesięcy zagrożonej ciąży, nie wolno tego, nie wolno tamtego, potem nieprzespane noce z niemowlakiem! A nasz synek, tak na marginesie, nie jest najspokojniejszym dzieckiem. Śpi tylko na rękach albo właśnie na spacerze. Wczoraj teściowa mówi mi: „No i co się tak denerwujesz, nic się nie dzieje! Niech Tadeusz idzie na wesele przyjaciela. A ty sobie odpoczniesz bez niego! Włącz sobie jakiś fajny film, wyśpij się…” Myślałam, że padnę! Pewnie dawno nie miała małego dziecka, bo „wyśpij się” to jakiś żart. Ja w nocy wstaję pięć-sześć razy!
– Przestań! Niedługo maluch się unormuje, będzie łatwiej. Wejdziesz w rytm i trochę się rozluźnisz. A co do męża… No to nie pozwól mu iść, skoro nie chcesz!
– Anno, a jak ty to sobie wyobrażasz – nie pozwolić? – westchnęła dziewczyna w kawowym płaszczu. – Przywiązać go do siebie? Wczoraj powiedział, że idzie, a ja co mam powiedzieć – nie, nie pozwalam ci? To śmieszne! Jest dorosły, sam decyduje, co jest dla niego ważniejsze…
– Powiedziałaś mu chociaż, że nie jesteś zachwycona jego planami?
– A czy on sam tego nie rozumie? Widział moją minę, trudno było się nie domyślić! Milczę, nie rozmawiam z nim od dwóch dni. Świetnie wszystko zrozumiał. Ale planów i tak nie zmienia…
– Może jeszcze zmieni zdanie?
– Nie wiem. Kupiłam sobie nawet nową sukienkę, powiesiłam ją w widocznym miejscu, żeby Tadeusz widział, że też się przygotowuję. Ale to też na niego nie podziałało.
– A kiedy jest wesele?
– Za tydzień. Myślę, że mąż nie zmieni zdania. Tłumaczy się dzieckiem. Ale na weselu będzie jego była dziewczyna, która, nawiasem mówiąc, wciąż jest niezamężna. Może to przez nią Tadeusz chce iść sam…
Jak myślicie, „nie puścić” męża samego na wesele w takiej sytuacji – to dobre rozwiązanie? Czy w ogóle można „nie puścić” dorosłego człowieka? Powiedzieć: „Idź, ale ja jestem przeciw”? Przecież on sam wie, że żona nie jest zachwycona…