Wydaje mi się, że niania uwodzi mojego męża

Przez cztery lata w naszym domu pracowała ta sama niania, ale teraz postanowiła przeprowadzić się do córki do innego miasta. Pojawiło się więc pytanie, kto ją zastąpi. Musieliśmy zwrócić się do agencji rekrutacyjnej. W ciągu tygodnia znaleźli odpowiednią kandydatkę.

Była dość młoda, miała zaledwie 25 lat. Mimo to przypadła mi do gustu.

Przez kilka dni obserwowałam jej pracę i zrozumiałam, że to osoba, której potrzebujemy. Mogłam spokojnie wrócić do pracy. Mojego męża kwestia niani specjalnie nie interesowała. W pełni mi ufał, więc nawet nie zagłębiał się we wszystkie szczegóły.

Mamy dwóch synów – sześcio- i ośmiolatka. Niania szybko znalazła z nimi wspólny język, co mnie ucieszyło. Moje urwisy są trudne do okiełznania – nie potrafią usiedzieć w miejscu, ciągle biegają, rozrabiają. A ona potrafiła ich zainteresować aktywnymi grami. Słuchali jej i wykonywali jej polecenia.

Nawet ten młodszy, największy łobuz, grzecznie wykonywał jej zadania. Pewnie dlatego, że dostosowywała się do moich wskazówek. Dzieci miały już od dawna ustalony harmonogram, którego należało przestrzegać. A jej udało się znaleźć czas zarówno na naukę, jak i na zabawę.

Dziewczyna szybko stała się częścią naszej rodziny. Wielu znajomych mówiło mi, że nie powinnam tak blisko dopuszczać do siebie pracowników. Od razu ustaliłam z nią, że nie toleruję kłamstw i przemilczeń. Zawsze wyczuwam fałsz na odległość. Bardzo mi zależy, by moje dzieci dorastały wśród uczciwych i porządnych ludzi.

Chciałam, by nauczyła ich wszystkiego, co jest odpowiednie dla ich wieku. Sama z przyjemnością spędzałabym z nimi więcej czasu, ale cały mój dzień pochłania praca. Mogę im poświęcić zaledwie godzinę w tygodniu.

I wtedy zaczęłam zauważać, że niania coraz częściej zachwyca się moim mężem.

Rozumiem, że jest atrakcyjny, inteligentny, bystry. Jak na swoje 40 lat wygląda świetnie. Ale co ją z nim łączy? Coraz częściej zwraca na niego uwagę, daje mu subtelne sygnały. Wiem, że między nimi nic nie może być, ale mimo wszystko… Muszę ufać osobie, która codziennie przebywa w moim domu.

Może powinnam z nią porozmawiać i dać jej do zrozumienia, że wszystko widzę? A może nie? W końcu swoje obowiązki wykonuje idealnie. Tego właśnie chciałam.

Ale to, że zbyt nachalnie wkracza w naszą rodzinę – to już inna sprawa. Może powinnam postawić ją do pionu albo po prostu zwolnić?

Co o tym sądzicie?