Rok temu straciłam mamę. To bardzo bolesne stracić najbliższą osobę. Po rozwodzie, odkąd skończyłam 15 lat, wychowywała mnie sama. Myślę, że nie było jej łatwo.
Po rozwodzie nie utrzymywała kontaktu z ojcem. Z niewiadomych mi przyczyn on całkowicie odsunął się od mojego wychowania. Wielokrotnie próbowałam zrozumieć powody jego zachowania, ale nie chciał mnie widzieć. A przecież kiedyś tata bardzo mnie kochał. Bolesne było obserwować, jak ktoś tak bliski potrafi się oddalić.
W okresie dorastania przyjęłam to z wielkim bólem. Mama po rozwodzie nie związała się już z nikim i całe życie przeżyła samotnie.
Odeszła z tego świata dość wcześnie, miała zaledwie 50 lat. Po jej śmierci nie ruszałam jej rzeczy. Dopiero po roku zdecydowałam się je przejrzeć. W najgłębszej szufladzie niespodziewanie trafiłam na stos listów. Korespondencja była prowadzona z jakimś Eugeniuszem. Nie znałam żadnego Eugeniusza wśród znajomych mamy.
Listy znalazłam też w innej szufladzie. Najstarsze pochodziły sprzed 10 lat. Pisał do niej, by porzuciła strach i naprawiła błąd młodości, żeby była z nim. Wszystko to wydawało mi się bardzo zagadkowe i skomplikowane. Czytając te listy, zrozumiałam, że Eugeniusz był ukochanym mojej mamy z młodości.
Ogarnęła mnie wielka ciekawość i bez długiego zastanawiania się postanowiłam pojechać pod ten adres, aby wszystkiego się dowiedzieć.
Wsiadłam w samochód i wyruszyłam w drogę. Adres zaprowadził mnie do wsi mojej mamy, którą opuściła zaraz po osiągnięciu pełnoletności. Przy bramie powitał mnie siwowłosy mężczyzna, zupełnie nieoczekujący gości, wyraźnie zaskoczony.
– Dzień dobry, jestem córką Ireny i mam do pana pytanie. Znalazłam u niej pańskie listy.
Mężczyzna zamarł ze zdziwienia, po czym podszedł do mnie i mocno mnie przytulił. Weszliśmy do domu. Usiadłam przy okrągłym stole, nalał mi herbaty i opowiedział całą prawdę.
Okazało się, że mężczyzna, którego całe życie uważałam za swojego ojca, wcale nim nie był. Mama i Eugeniusz byli razem jeszcze w szkole, ale na ich miłość nie zgodzili się jej rodzice.
Wysłali Eugeniusza na naukę do innego miasta. Prawie nie mieli możliwości utrzymywać kontaktu, a widywali się bardzo rzadko.
Z czasem ich związek się rozpadł. Po jego wyjeździe mama zorientowała się, że jest w ciąży. Bała się potępienia we wsi, więc postanowiła przenieść się do miasta. Tam szybko wyszła za mąż za mojego „ojca”. Myślał, że jestem jego dzieckiem, aż do moich 15. urodzin.
W wieku 15 lat błędnie zdiagnozowano u mnie chorobę genetyczną, a badanie DNA wykazało, że nie jestem córką mojego „ojca”.
Po tej prawdzie tata odsunął się od mamy. A Eugeniusz odnalazł ją dopiero po kilku latach.
Chciał spędzić choć starość z ukochaną kobietą, ale mama uznała, że jest już za późno i nie warto zaczynać wszystkiego od nowa.
Wtedy Eugeniusz zaczął pisać do niej listy, próbując choć w ten sposób się do niej zbliżyć. Nie udało mu się. A rok później mamy już nie było…
W ten sposób, tracąc mamę, odnalazłam swojego prawdziwego ojca.