Anna nawet nie przypuszczała, że obce dziecko, jej adoptowany syn, sprawi, że poczuje się tak szczęśliwa. Odkąd chłopiec pojawił się w jej domu, wypełnił go troską i ciepłem. Wreszcie zrozumiała, jak to jest być kochaną. A jeszcze niedawno wszystko wyglądało zupełnie inaczej.
Z Pawłem byli małżeństwem przez ponad pięć lat. Choć mąż stale powtarzał, że zawsze będą razem, o dzieciach nie chciał nawet słyszeć. Natomiast Anna marzyła o synku. Gdy do szpitala dziecięcego, w którym pracowała jako pielęgniarka, przyprowadzano małych pacjentów, wyobrażała sobie, że pewnego dnia wejdzie tam tak samo, trzymając za rękę swojego urwisa.
Pewnego dnia do szpitala trafił pięcioletni chłopiec z domu dziecka – Michał. Był niezwykle podobny do Pawła, jak dwie krople wody. Serce Anny zabiło mocniej – chłopiec miał takie samo nazwisko jak jej mąż…
Na szczęście z Michałem wszystko było w porządku, więc już następnego ranka został wypisany. Anna ledwo powstrzymywała łzy. Tak bardzo chciała, by to dziecko, pozbawione rodzicielskiej troski, jeszcze choć chwilę było blisko niej. Sama nie rozumiała, dlaczego tak szybko przywiązała się do Michała. Pragnęła, by to właśnie on wypełnił ich dom radością i śmiechem.
W weekend Anna postanowiła pojechać do domu dziecka, by odwiedzić Michała.
– Nie rozumiem, po co tam jedziesz? – syczał Paweł, kiedy poprosiła go, by pojechał z nią. Po długich łzach i prośbach w końcu się zgodził. Anna była w siódmym niebie, wierzyła, że spotkanie z chłopcem poruszy serce Pawła. A może nawet dostrzeże w Michałku swojego syna?
Gdy tylko Paweł zobaczył chłopca, skrzywił się. Kiedy Anna poprosiła, by wręczył mu prezent, przez zaciśnięte zęby powiedział, że nie ma na to najmniejszej ochoty.
– Jak możesz? To przecież twój syn! – wykrzyknęła przez łzy.
– Mówisz bzdury! Nie mogę i nie chcę mieć dzieci – oznajmił.
Anna oniemiała. Wracając do domu, milcząco spakowała rzeczy męża i wystawiła je za drzwi. By rozwiać wszelkie wątpliwości, postanowiła zrobić test DNA. Kilka dni później wróciła do domu dziecka z wnioskiem o adopcję Michała. Ale od razu natknęła się na biurokratyczne przeszkody – dziecko mogła adoptować jedynie pełna rodzina.
– Nie mam pojęcia, co dalej. Gdzie znaleźć męża? Choćby fikcyjnego… – żaliła się koleżance w pokoju zabiegowym. – Adam, może ty się ze mną ożenisz? Obiecuję, że niczego nie będę od ciebie wymagać. Po prostu potrzebuję pieczątki w dokumentach.
Adam pobladł. Wahał się długo, ale w końcu się zgodził. Anna poczuła, jakby wielki ciężar spadł jej z serca. Znajoma w urzędzie stanu cywilnego pomogła jej przyspieszyć formalności. Wkrótce nowo poślubiona para zabrała Michała do domu.
Od tego czasu Adam często odwiedzał Annę i chłopca.
Z czasem Anna zaczęła za nim tęsknić. Michał nazywał go tatą. Patrząc, jak razem bawią się w salonie, uśmiechała się czule. Wreszcie w jej domu zagościło szczęście. Jedyne, co je zakłócało, to oczekiwanie na wyniki testu DNA. Teraz najbardziej na świecie pragnęła, by Michał nie był synem jej byłego męża.
Gdy w końcu przyszły wyniki, Anna otworzyła kopertę drżącymi rękami. A gdy zobaczyła wynik, zaczęła tańczyć jak nastolatka na szkolnej dyskotece – Paweł nie był biologicznym ojcem jej chłopca! Większego szczęścia nie mogła sobie wymarzyć.
– Anno, spróbujmy być razem – powiedział pewnego dnia Adam. – Kocham cię od dawna. Nie pożałujesz, jeśli się zgodzisz. Poza tym mamy wspólne dziecko. Powinniśmy stworzyć rodzinę.
Dziś Anna ma męża, dziecko i dom pełen szczęścia. A czy kobieta może chcieć czegoś więcej…