Wiktor ogłosił, że pobierzemy się za rok. Byłam bardzo szczęśliwa, a wszyscy mi zazdrościli, że zdobyłam takiego mężczyznę. Mijały lata naszego małżeństwa, a dzieci nadal nie było. Dopiero później poznałam tajemnicę mojego męża – lepiej byłoby, gdybym wtedy go posłuchała

Kiedyś, gdy studiowałam na uczelni, podszedł do mnie chłopak, przedstawił się jako Wiktor i powiedział, że bardzo mu się podobam. Ta bezpośredniość mnie zaskoczyła, wręcz onieśmieliła, ale z jakiegoś powodu odpowiedziałam mu pozytywnie.

Wieczorem poszliśmy razem do kina, a tydzień później byłam zakochana w Wiktorze po uszy. Był uważny, poważny i bardzo odpowiedzialny. Wydawało mi się, że jego życie było zaplanowane co do najdrobniejszych szczegółów.

Nie miałam wątpliwości, że to właśnie on jest tym jedynym. W przeciwieństwie do chłopaków moich koleżanek, którzy nie spieszyli się z poważnymi obietnicami, Wiktor już po kilku miesiącach ogłosił, że pobierzemy się za rok, gdy skończy studia.

Wszystkie dziewczyny mi zazdrościły – zdobyłam najlepszego studenta na wydziale. Przepowiadano mu wielką karierę, a jeszcze przed ukończeniem studiów miał co najmniej trzy oferty pracy.

Wiktor był najstarszym synem w rodzinie, w której było jeszcze czworo dzieci. Rodzice ciągle pracowali, więc to on zajmował się młodszym rodzeństwem. Aż do rozpoczęcia studiów to on rozwiązywał wszystkie ich problemy. Dopiero na uczelni mógł nieco oderwać się od tych obowiązków. Jednak członkowie jego rodziny wciąż czegoś od niego chcieli. Może właśnie dlatego Wiktor wcale nie chciał mieć swoich dzieci.

Uważałam, że po ślubie to się zmieni. Ale po ślubie nic się nie zmieniło. Po trzech latach nie mogłam myśleć o niczym innym niż o dziecku. Wszystkie moje próby porozmawiania o tym z Wiktorem kończyły się jego stanowczą odmową, a w najlepszym przypadku mówił, że może kiedyś później.

W końcu dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Nie wiedziałam, co robić. Zebrałam się na odwagę i drżącym z radości głosem przekazałam Wiktorowi tę wiadomość. On spojrzał na mnie milcząco, wyszedł z pokoju, spakował się i wyjechał. Wrócił dwa dni później i powiedział: „Wiedziałaś, że nie chcę dzieci, ale widzę, że dla ciebie to ważne, więc niech będzie po twojemu”.

Kiedy na świat przyszedł nasz syn, Wiktor nie wziął go na ręce aż do ósmego miesiąca życia. Dopiero gdy maluch skończył rok, odważył się go przytulić.

Nasze życie zaczęło się układać. Gdy było trzeba, wynajmowaliśmy nianię, a ja starałam się zapewnić Wiktorowi możliwość spędzania czasu tylko we dwoje, spotkań z przyjaciółmi czy wyjść do restauracji – wszystkiego, z czego nie chciał rezygnować.

Długo wszystko było w porządku, ale po pięciu latach poczułam nieodpartą chęć posiadania drugiego dziecka. Chciałam znów trzymać w ramionach małe cudo. Nasz syn też marzył o rodzeństwie. Kiedy powiedziałam o tym Wiktorowi, usłyszałam: „Nigdy w życiu. Raz ci wybaczyłem, ale więcej dzieci nie chcę. Wybieraj – ja albo kolejne dziecko”.

Zdecydowałam się na oszustwo. Nie będę opowiadać, co zrobiłam, ale osiągnęłam swoje. Myślałam, że Wiktor, tak jak za pierwszym razem, mi wybaczy. Ale wszystko potoczyło się inaczej. Kiedy powiedziałam mu, że znowu jestem w ciąży, Wiktor milcząco spakował się i odszedł.

W wyznaczonym terminie na świat przyszły dwie dziewczynki – bliźniaczki. Nie miałam pojęcia, jak sama wychowam trójkę dzieci. Brakowało czasu, pieniędzy i rąk do pomocy. Kilka razy zasypiałam na stojąco. Wtedy pomogli mi krewni męża – jego siostry na zmianę nocowały u mnie.

Po roku było trochę łatwiej. Wiktor zostawił mi mieszkanie i płaci alimenty, ale tylko na najstarszego syna. Nigdy nie widział swoich córek i nie uznał ich. Zaczęłam pracować zdalnie i dobrze zarabiam, ale wciąż boli mnie, że Wiktor tak chłodno nas porzucił.