Wczoraj wieczorem mój mąż poszedł pod prysznic, a telefon zostawił na szafce nocnej w sypialni. Szykowałam się już do snu i nie zauważyłam, że tam leży. Zwróciłam na niego uwagę dopiero wtedy, gdy zaczął wibrować, SMS za SMS-em. Postanowiłam sprawdzić, kto tak uporczywie pisze. Gdy przeczytałam kilka wiadomości, po prostu nie wiedziałam, jak na to zareagować

Z Andrzejem żyjemy w związku partnerskim od 2 lat. Wynajmujemy mieszkanie, oboje pracujemy, niby wszystko jak u ludzi.

Przez te dwa lata ani razu nie dał mi powodu do zazdrości. Zawsze kwiaty na każdą okazję i bez okazji, wypady do restauracji – tak, możemy sobie na to pozwolić. Jednym słowem, zdmuchuje ze mnie kurz.

Ale jest jedno „ale” – nigdy nie zrobił mi propozycji małżeństwa. Próbowałam sama poruszać ten temat, ale on zawsze zręcznie zmieniał temat.

W ostatnim miesiącu zauważyłam, że mój ukochany się zmienił. Zaczął być opryskliwy, choć wcześniej taki nie był. Na moje pytania, co się dzieje, odpowiadał, że to nie moja sprawa. Ostatnio nie rozstaje się ze swoim telefonem, chociaż zawsze bez problemu pokazywał mi różne zabawne filmiki, które przesyłali mu znajomi.

Wczoraj wieczorem poszedł się kąpać, a telefon zostawił na szafce nocnej w sypialni, ustawiony na tryb cichy. Szykowałam się do snu i nie zwróciłam uwagi, że tam leży.

Zauważyłam to dopiero wtedy, gdy zaczął wibrować, SMS za SMS-em. Ciekawość mnie zżerała, więc postanowiłam sprawdzić, kto tak natarczywie pisze. Gdy przeczytałam kilka wiadomości, nie wiedziałam, jak na to zareagować. Miałam wrażenie, że grunt usuwa mi się spod nóg.

Wiadomość przychodząca: „Kochany, cześć! Jak się masz? Gdzie się podziewasz? Powiedziałeś już swojej jędzy, że się rozstajecie? Jestem już zmęczona czekaniem. Bardzo tęsknię.”

Wiadomość wychodząca: „Kochana, tęsknię za tobą. Jutro znów się spotkamy. Bardzo za tobą tęsknię. Cześć, moje kotku! Jutro w tym samym miejscu, o tej samej porze.”

Gdy wyszedł z łazienki, nie wiedziałam, jak zareagować. Udawać, że nic nie wiem, czy zrobić awanturę?

Wybrałam to drugie.

Powiedział mi, że sama jestem wszystkiemu winna. Dusiłam go nadmierną miłością i opieką, a on potrzebuje wolności i luźnego związku. A Rity nie interesuje małżeństwo. I to mu odpowiada.

– Jak to możliwe? Przecież mieliśmy tyle planów na przyszłość, a ty chcesz to wszystko zniszczyć?

– Nie, kochanie, to były twoje plany, nie nasze. Czy nie zauważyłaś, że zawsze unikałem tej rozmowy?

Odwrócił się i poszedł spać do salonu. Całą noc przepłakałam, zastanawiając się, co dalej robić – żyć z tym i pogodzić się, czy odejść.

Po tygodniu zdecydowałam, że odchodzę od Andrzeja. Oczywiście, nie chciałam tego robić, ale nie pozwolę, żeby ktoś mną pomiatał.