Choć moi rodzice byli przeciwni mojemu małżeństwu z Michałem, ostatecznie pozwolili mi za niego wyjść i nawet zapewnili nam wszystko, co niezbędne. Na prezent ślubny dostaliśmy od nich mieszkanie. Głównym argumentem rodziców nie było to, że Michał pochodzi z niezamożnej rodziny, ale raczej fakt, że jesteśmy z różnych środowisk. Ojciec mówił, że może to niekorzystnie wpłynąć na nasze relacje.
Rzecz w tym, że moi rodzice to inteligencja, a do tego są bardzo zamożni. Michał pochodzi ze wsi, a jego rodzice to prości ludzie, którzy nie mają oporów, by mówić wszystko, co myślą. Moja przyszła teściowa zawsze mówiła wszystko bez ogródek. Na początku moja mama czuła się urażona jej słowami, a potem ograniczyła kontakt do minimum.
Teraz jesteśmy małżeństwem od prawie roku, żyjemy w zgodzie i spodziewamy się dziecka. Mąż jest wspaniały, zupełne przeciwieństwo mnie. Z moimi rodzicami nawiązał bardzo bliskie i dobre relacje, przyjęli go jak syna, a ojciec nawet pomógł mu znaleźć dobrą posadę w swojej firmie.
Moi rodzice zawsze marzyli o tym, żebym wyszła dobrze za mąż, miała dostatnie życie i była finansowo zabezpieczona. Pewnie wszyscy rodzice chcą tego samego dla swoich córek. Ale mój mąż, oprócz wykształcenia, nie miał za sobą żadnego majątku. Moi rodzice zapewnili nam mieszkanie, pracę, kupili samochód – za co jestem im bardzo wdzięczna.
Moglibyśmy żyć doskonale, bo Michała już przyzwyczailiśmy do naszego stylu życia, teraz także szanuje nasze rodzinne tradycje, inteligencję i powściągliwość we wszystkim.
Krótko mówiąc, mąż potrafił się dostosować do naszej rodziny, ale o teściach tego powiedzieć nie można. Rodziców męża nie da się zmienić. Mieszkamy już rok, a ja wciąż nie mogę przyzwyczaić się do ich bezpośredniości. Teściowa może otworzyć lodówkę i zobaczyć, co tam jest. Albo wziąć ścierkę i na oczach mojego męża zacząć myć podłogę, bo uznała, że jest brudna.
Nie uwierzycie, ale teściowa to naprawdę dobra i serdeczna kobieta, a wszystkie moje koleżanki mi jej zazdroszczą. Ale jest jedno „ale” – ja jej nie znoszę! Denerwuje mnie! Teściowie mieszkają na wsi i przyjeżdżają do nas mniej więcej raz w tygodniu, a ja muszę się na te wizyty psychicznie przygotować. Zastanawiam się, czym mnie tym razem „zaskoczy” teściowa. Ostatnim razem powiedziała mi, że bardzo przytyłam, nie biorąc pod uwagę, że właśnie noszę jej wnuka.
Niby nie robi nic złego, nie wtrąca się radykalnie w nasze życie rodzinne, a ja i tak nie mogę jej znieść. Ciągle się uśmiecha, chce być dla mnie drugą matką, a ja wcale tego nie potrzebuję. Kocham męża, dla niego staram się nie okazywać swojego negatywnego nastawienia, choć z każdym razem coraz trudniej mi się powstrzymać.
A jeszcze codziennie dzwonią – już nie mogę znieść tych bezsensownych rozmów. Mówią o niczym, a ja muszę na to tracić swój cenny czas.
Ostatnio teściowa wpadła na pomysł, że po narodzinach dziecka chcą przeprowadzić się do naszego miasta, żeby być bliżej wnuka. Ja tego nie wytrzymam, nie chcę ich widywać codziennie. Może to kwestia różnic kulturowych, innych wartości, różnego poziomu życia – nie wiem.