Rok temu w moim życiu wydarzyło się najszczęśliwsze wydarzenie – razem z mężem doczekaliśmy się córki, Anny. I oto nasza mała dziewczynka kończy już rok!
Nasza córeczka to sens mojego życia, wszystko teraz kręci się wokół niej. Razem z mężem nie możemy się nią nacieszyć! Michał jest ode mnie starszy o cztery lata, bardzo pragnął dziecka i był gotowy na ojcostwo. Spędza z Anną każdą wolną chwilę, nazywając ją wyłącznie „moją księżniczką”.
Podczas gdy dla moich rodziców narodziny wnuczki były wielką radością, ale nie po raz pierwszy – córka mojego starszego brata ma już pięć lat – dla teścia i teściowej było to niezwykle emocjonujące wydarzenie.
Moja teściowa to kobieta niełatwa. Pracuje w branży kosmetycznej, w małej firmie produkującej kosmetyki. Całe jej życie podporządkowane jest rytuałom pielęgnacyjnym, a mówiąc o swoim wieku, zawsze „odejmuje” sobie co najmniej pięć lat. W rzeczywistości ma teraz 58 lat.
Pamiętam, jak przy wyjściu ze szpitala teść zażartował do swojej żony: – No i co, babciu, przyjmij wnuczkę! – Nie nazywaj mnie tak! – odpowiedziała z widocznym grymasem.
Po porodzie nie zwróciłam na to uwagi, ale potem zauważyłam, że w rozmowach teściowa nazywa Annę tylko po imieniu albo „dziewczynką”, ale nigdy „wnuczką”. To było naprawdę dziwne!
Na przykład, gdy dzwoni, żeby zapytać o Annę, mówi: – Jak tam nasza mała dziewczynka? – Dobrze – odpowiadam. – Twoja wnuczka już próbuje uciekać przede mną!
Ktoś musi w końcu przyzwyczaić tę młodą „babcię” do jej nowej roli, prawda?
Pierwsze urodziny Anny postanowiliśmy świętować na działce moich rodziców – mają duży dom za miastem. Zjechała się cała rodzina i najbliżsi przyjaciele.
Siostra mojej mamy, moja chrzestna, przyjechała z ogromnym różowym pudłem i od progu oznajmiła: – No, gdzie tu moja wnusia? Wybaczcie, młodzi rodzice, ale nie zamierzam nazywać jej „bratanicą” – to brzmi zbyt oficjalnie! Musicie się pogodzić z tym, że Anna ma jeszcze jedną babcię!
Wszyscy się roześmiali. Zerknęłam ukradkiem na teściową – stała z wymuszonym, sztucznym uśmiechem.
Podczas spaceru po ogrodzie, gdy przypadkiem znalazłam się blisko niej, powiedziałam: – Może Anna pójdzie do babci? – Żenia, nie mów tak – skarciła mnie teściowa. – A jak powinnam cię nazywać? Koleżanko? – zapytałam z sarkazmem. – Niech przyzwyczaja się mówić do mnie po prostu „Irena”. Dobrze, kochanie? – odpowiedziała, biorąc Annę na ręce.
Po prostu nie do przebicia!
Podczas uroczystego obiadu rozmowa zeszła na letnie plany. Mój tata zaproponował: – Michał, może przeprowadzicie się latem na działkę? Dom jest duży, miejsca wystarczy dla wszystkich. A wnuczka skorzysta – świeże owoce, powietrze. My też pomożemy – Jarek przynajmniej trochę się wyśpi!
– Już o tym myślałem. Ale czy to was nie zmęczy? Pracuję całymi dniami, a dziewczyny byłyby tutaj cały czas – odpowiedział Michał. – Zmęczą nas? Córka z wnuczką? Przestań! Niedługo może i druga wnuczka się pojawi, będzie tu królestwo kobiet! – roześmiał się tata.
Teściowa wtrąciła się: – My też chcieliśmy zaprosić was na działkę, ale mamy mniej miejsca. Z małą dziewczynką będzie niewygodnie.
Nie wytrzymałam: – Z jaką małą dziewczynką? – Co znaczy „z jaką”? Z waszą córką – odpowiedziała beznamiętnie teściowa. – A kim ona dla ciebie jest – po prostu dziewczynką? – dopytywałam.
– Uspokój się – powiedział Michał, próbując załagodzić sytuację. – Dlaczego mam się uspokoić? Czy tak trudno powiedzieć „wnuczka”? – zwróciłam się do teściowej.
– To pewnie hormony. Nie biorę tego do siebie – odparła teściowa z tym swoim fałszywym uśmiechem.
Michał wyprowadził mnie do ogrodu, gdzie próbował tłumaczyć, że nieważne, jak ktoś nazywa dziecko, ważne, czy je kocha.
Ale ja uważam, że jeśli teściowa jest tak nieszczera i obsesyjnie stara się udawać młodszą, to czy powinnam pozwolić jej spędzać czas z wnuczką? Jeśli nie jest gotowa być babcią, jak mogę jej zaufać?
Załóżmy, że pójdzie z dzieckiem na spacer, ale zamiast skupić się na Annie, będzie myśleć o swojej fryzurze. To mnie martwi! I to nie hormony – to normalna, matczyna troska.