Mąż nie potrafił dogadać się z moim tatą. Chociaż jeszcze na początku naszej znajomości, wiele razy ostrzegałam mojego, wtedy jeszcze przyszłego, męża, że nie zostawię taty.
Tata wychował mnie sam. Mama uciekła, zostawiając nas, kiedy miałam 2 lata. Nie pamiętam jej, nie znam i nie chcę znać. Gdzie teraz jest kobieta, która mnie urodziła, nie obchodzi mnie. Tata, zostając z dzieckiem na rękach, sam mnie wychował. Bez dziadków – ich nie było.
Niestety, wszystkie kobiety, z którymi tata mógłby związać swoje życie, były zdecydowanie przeciwne mojej obecności w ich życiu. Z jedną z nich, Anną, tata mieszkał prawie rok. Dopóki nie zaczęła mówić, że dobrze by było umieścić mnie w jakimś internacie albo wywieźć na wieś pod opiekę dalekiej bezdzietnej krewnej.
Tak właśnie żyliśmy – ja i tata. Zaplatał mi warkoczyki, które z roku na rok stawały się coraz bardziej równe i mniej potargane. Pocieszał mnie po pierwszej nieszczęśliwej miłości. Pomagał mi z lekcjami, tłumacząc dyskryminanty i przyprostokątne z przeciwprostokątnymi. Nauczył mnie łowić ryby i lutować. Gotować uczyliśmy się razem.
W głębi duszy uważam, że gdyby nie ja, tata na pewno spotkałby odpowiednią kobietę. Ale tak – prawie całe życie jest sam, jak samotny wilk.
Z Arturem zaczęłam się spotykać jeszcze na studiach. Już wtedy powiedziałam mu, że nie przeprowadzę się od taty. On będzie mieszkał ze mną, moim mężem i wnukami. Nigdy nie będzie sam.
Artur wtedy się roześmiał i powiedział, że dla mnie jest gotowy mieszkać nie tylko z moim tatą pod jednym dachem, ale nawet w jamie z wężami.
Zamieszkaliśmy razem, gdy byłam na czwartym roku studiów, a Artur znalazł pracę. Przez pierwsze cztery lata było dobrze. Ale kiedy urodziłam dziecko, między mężem a tatą jakby przebiegł czarny kot. Zaczęli się kłócić, rywalizując o mojego syna.
Mąż namawiał mnie, abyśmy się wyprowadzili od taty i zamieszkali osobno. Ale ja twardo stałam na swoim – nie zostawię taty. Mąż został wielokrotnie uprzedzony o tym, sam się zgodził, więc jakie może mieć do mnie pretensje? Miał jedną – chciał być panem we własnym domu.
Sprawa pewnie skończyłaby się rozwodem. Gdyby w nasze relacje nie wtrąciła się teściowa, której mąż poskarżył się na moje niechęci do życia osobno od ojca. Spakowała rzeczy i przeprowadziła się do nas, uzasadniając to tym, że jej syn też chce mieszkać pod jednym dachem z własną matką.
Kiedy zobaczyłam Marię z walizkami na progu, opadła mi szczęka.
– Swoje mieszkanie już wynajęłam, więc nie mam gdzie pójść – uśmiechnęła się. – Przecież mnie nie wyrzucisz?
Wyrzuciłabym ją, ale mąż nie pozwolił. Nasze, już i tak nie najspokojniejsze życie, zamieniło się w totalny armagedon. Teraz z tatą kłócił się nie tylko Artur, ale też jego matka. Ja kłóciłam się z teściową, uważając, że się wtrąca. A Maria pytała:
– Twój tata może wtrącać się w wasze relacje. Dlaczego ja jestem gorsza?
– Mieszkamy w mieszkaniu mojego taty! Jeśli nagle pani zapomniała. On jest gospodarzem tego domu. I we własnym domu może zachowywać się, jak uważa za stosowne – odpowiadałam.
A potem stało się coś strasznego – tata i Maria zaczęli romans. Długo się nie ukrywali. Byliśmy z mężem w szoku.
– A co? Jestem wolną kobietą. Andrzej jest wolnym mężczyzną. I w ogóle to nie wasza sprawa! – powiedziała teściowa z uśmiechem.
Niedawno, po złożeniu wniosku w Urzędzie Stanu Cywilnego, postanowili zamieszkać razem. Podobno my z mężem i dzieckiem przeszkadzamy im w budowaniu ich rodzinnego szczęścia. I przenieśliśmy się z mężem do wynajmowanego mieszkania. Bo w mieszkaniu teściowej mieszkają najemcy, a ona nie zamierza rezygnować z dodatkowego źródła dochodu. A u taty nie ma dla nas miejsca. Teściowa, jako żona, uważa się za gospodynię w moim i taty mieszkaniu. A najgorsze jest to, że tata w pełni ją popiera.
Mąż jest szczęśliwy – jego mama ma zapewnione miejsce, a on pozbył się kontroli ze strony teścia. A ja jestem przerażona. Jak tata mógł związać się z tą kobietą i wyrzucić mnie z własnego domu? Jeszcze z dzieckiem na rękach. Mam nadzieję, że małżeństwo taty nie potrwa długo i wszystko wróci na swoje miejsce.