Siostra mojego męża Piotra to 40-letnia, bardzo zarozumiała kobieta. Ma dwa czerwone dyplomy i stos certyfikatów z różnych kursów i konferencji. Jednak mimo tych wszystkich osiągnięć nie potrafi znaleźć pracy i, co więcej, mieszka razem z matką.
Początkowo myślałam, że Irena kieruje swoje „komplementy” jedynie pod moim adresem, bo bratowa jest dla niej „obcym ciałem”. Na naszym pierwszym spotkaniu w kawiarni stwierdziła, że moje włosy wyglądają jak mysi ogon, a ja mam ogromne uszy i krzywe zęby. Zastanawiała się szczerze, jak to możliwe, że taka szara myszka jak ja przyciągnęła uwagę jej przystojnego brata.
Kiedy podszedł do nas kelner, Irena spojrzała mu prosto w oczy i oznajmiła, że w takim brudnym mundurze powinien pracować w oborze, a nie obsługiwać ludzi. Mówiąc to, uśmiechała się, pokazując, że wcale nie uważa swoich słów za obraźliwe. Ani teściowa, ani mój przyszły mąż Piotr nie zrobili jej żadnej uwagi. Gdy wróciliśmy do domu, wyraziłam swoje rozgoryczenie Piotrowi:
– Czy naprawdę można tolerować takie chamstwo? Ok, kelner może i przywykł do dziwactw klientów, ale mogłeś stanąć w obronie swojej przyszłej żony, bo ja przy tym stole siedziałam zawstydzona przez „komplementy” twojej siostrzyczki.
– Sofio, proszę cię, nie obrażaj się. Irena od dziecka taka była, bezpośrednia do bólu. A odkąd zdobyła dwa dyplomy, uważa, że może wyrażać swoje zdanie wszystkim. Kłócenie się z nią nie ma sensu – tylko stracisz nerwy. Lepiej to przemilczeć – odpowiedział Piotr.
I milczałam. Milczałam, kiedy Irena krytykowała moją suknię ślubną i fryzurę, kiedy komentowała niepozorny wygląd moich przyjaciółek i niesmaczne potrawy na stole. Nie odezwałam się, kiedy jej nie spodobał się remont w naszym mieszkaniu.
Jednak po kilku latach milczenia zrozumiałam, że mam już dość. Postanowiłam odpowiadać jej taką samą „prawdziwą” monetą. Kiedy świętowaliśmy Nowy Rok, Irena jak zwykle nie zamykała ust. Tym razem krytykowała nasze z Piotrem małe pensje i to, że ledwo uzbieraliśmy na dwupokojowe, stare mieszkanie. Te słowa padły z ust dorosłej kobiety, która wciąż żyła na koszt matki! Wypiłam już wtedy sporo szampana i wyrwało mi się:
– Tak, Irena, masz rację, nasze mieszkanie jest małe, ale przynajmniej własne. My z mamą w wieku 40 lat na pewno nie będziemy mieszkać.
Po tych słowach spojrzała na mnie z wściekłością i zmieniła temat. Piotr popatrzył na mnie z wyraźnym niezadowoleniem.
Potem Irena przypomniała nam, że niedługo kończy nam się czas na posiadanie dzieci, i że nie powinniśmy z tym zwlekać. Tym razem też nie milczałam:
– Oczywiście, kto jak kto, ale ty na pewno wiesz najlepiej, kiedy planować dzieci, prawda? Może jeszcze poradzisz mi, jak schudnąć?
Tego już Irena nie zniosła – wstała od stołu i poszła do innego pokoju. Wtedy teściowa i Piotr rzucili się na mnie, tłumacząc, że nie powinnam być aż tak bezczelna i że lepiej byłoby współczuć Irenie. Ale nie mam zamiaru już więcej tolerować tej chamki.
Rozumiem, że reszta rodziny przywykła do jej zachowania i do tego, że w swoim wieku wciąż żyje bez męża, dzieci i pracy. Ale dlaczego ja miałabym znosić chamstwo Ireny? Może jeszcze przyszłych siostrzeńców zamierza krytykować?
To koniec! Niech teraz przyzwyczai się do tego, że na jej obraźliwe słowa może usłyszeć odpowiedź. Gdyby Piotr i teściowa rozmawiali z nią tak samo jak ja, Irena już dawno przestałaby narzucać swoją „prawdę”. Uważam, że dobrze robię, nie pozwalając jej więcej bezkarnie mnie krytykować.