Przed obchodami Dnia Kobiet koleżanki zaprosiły mnie do restauracji. Tam poznałam Aleksandra – mężczyzna zaprosił mnie do tańca. Uśmiechnęłam się, bo od razu zauważyłam, że jest ode mnie młodszy o jakieś siedem–osiem lat, ale zgodziłam się. Następnego dnia sam do mnie zadzwonił, zaczęliśmy rozmawiać i niepostrzeżenie wszystko przeszło w romantyczną relację. Martwiłam się, co powiedzą dzieci, co powiedzą znajomi, a przede wszystkim – jak zareaguje jego mama. W końcu Aleksander miał 33 lata, a ja 40 i dwoje dzieci

Moje życie zmieniło się w jednej chwili, kiedy dowiedziałam się, że inna kobieta spodziewa się dziecka mojego męża. Przeżyliśmy razem prawie 20 lat, mieliśmy dwóch synów, planowaliśmy kupić nowy dom – słowem, wszystko było jak u ludzi. A potem mąż oznajmił mi, że wkrótce znowu zostanie ojcem. Byłam oszołomiona tą wiadomością, a jeszcze bardziej, gdy dowiedziałam się, że jego nowa partnerka ma 25 lat.

Z moim mężem Mikołajem poznałam się jeszcze na studiach, razem studiowaliśmy. Zaczęliśmy się spotykać, potem wzięliśmy ślub. Po narodzinach pierwszego syna nasza sytuacja finansowa mocno się pogorszyła, więc Mikołaj postanowił założyć firmę budowlaną. Wzięliśmy kredyt – martwiłam się, że nic z tego nie wyjdzie, ale wsparłam go. Ostatecznie wszystko poszło po jego myśli – mała firma w kilka lat przerodziła się w przedsiębiorstwo z zatrudnionymi pracownikami.

W tym czasie ja zapewniałam mu ciepłą kolację i domowe ciepło, bo Mikołaj był bardzo zmęczony po pracy. Urodziłam dwoje dzieci. Z czasem kupiliśmy dwa mieszkania i inne dobra – ogólnie ułożyliśmy sobie życie.

I nagle wszystko runęło – mąż miał inną, która spodziewała się dziecka. Byłam gotowa wszystko mu wybaczyć, byleby tylko został z rodziną. Próbowałam go przekonać, było mi szkoda dzieci… i siebie, oczywiście. Wtedy starszy syn powiedział: „Mamo, nie proś go więcej. Niech idzie”. Najtrudniej było młodszemu synowi – bardzo tęsknił za ojcem, mimo że Mikołaj nadal nas odwiedzał.

Któregoś razu, przed Dniem Kobiet, koleżanki znów zabrały mnie do restauracji. I tam poznałam Aleksandra – zaprosił mnie do tańca. Był ode mnie młodszy, ale zgodziłam się. Następnego dnia zadzwonił, zaczęliśmy się kontaktować i nie wiadomo kiedy – zakochaliśmy się.

Bałam się, co powiedzą inni – dzieci, znajomi, jego mama. Aleksander miał 33 lata, a ja 40 i dwoje dzieci.

Ale wszyscy bliscy przyjęli Aleksandra bardzo dobrze. Dzieci od razu go polubiły, stał się dla nich przyjacielem. Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu, nawet mama Aleksandra nas poparła. Okazało się, że jej los był podobny – jej drugi mąż wychowywał Aleksandra jak własnego syna. Postanowiliśmy zalegalizować nasz związek.

A po pół roku pojawił się Mikołaj. Zaczął mówić, że jego młodej partnerce chodzi tylko o pieniądze, że im się nie układa, że się nie dogadują, i tak dalej.

Było mi go po ludzku żal, ale postanowiłam, że naszego rozbitego rodzinnego gniazda nie da się już odbudować – jak mówią budowlańcy: nie podlega generalnemu remontowi. Po kilku dniach namysłu złożyłam wniosek o rozwód w sądzie.

Związek z Aleksandrem trwa nadal. Cieszę się, że w moim życiu zaszły takie zmiany – rozwód i zdrada – bo przy nowym mężczyźnie czuję się szczęśliwa, młodsza i potrzebna.