W małym miasteczku mieszkała rodzina: mąż, żona i ich dwie córki. Ojciec nie mógł nacieszyć się swoimi dziewczynkami. Nic dziwnego: bliźniaczki Anna i Diana były do niego podobne jak dwie krople wody. Rodzina i przyjaciele ciągle żartowali z tego podobieństwa.
Gdy dziewczynki skończyły pięć lat, ich ojciec Michał wyjechał na dwumiesięczne delegacje. Po kolejnych ośmiu miesiącach w rodzinie urodził się długo wyczekiwany syn. Tylko że Michał wcale się z tego nie ucieszył.
Umiał liczyć, a w to, że dziecko urodziło się przedwcześnie, nie wierzył. Słyszał, że dzieci urodzone w ósmym miesiącu rzadko przeżywają, a tu matkę z synem wypisano ze szpitala już po tygodniu.
Relacje w rodzinie się zepsuły. Michał przestał ufać żonie. Przestał pojawiać się w domu i wrócił tylko po to, by oznajmić, że składa pozew o rozwód.
– Na córki będę płacił alimenty, są moje. Ale na tego nie dostaniesz ani grosza! Zrobimy test DNA! – powiedział żonie.
Jednak wyniki testu zaskoczyły wszystkich. Okazało się, że córki wcale nie były dziećmi Michała. Natomiast syn Artur, którego nie mógł znieść, okazał się jego biologicznym dzieckiem.
A zakończenie tej historii było naprawdę zaskakujące. Pół roku po rozwodzie Michał wrócił do domu i zaproponował żonie, żeby spróbowali jeszcze raz. Tęsknił za córkami i zdecydował, że Anna i Diana pozostaną dla niego zawsze rodziną.