W tym roku postanowiłam wyjechać na wakacje bez dzieci. Pojechałyśmy razem z przyjaciółką, jak za dawnych lat. Kiedyś nie wyobrażałyśmy sobie życia bez siebie, ale potem, po ślubach, kontakt się rozluźnił. Teraz nadarzyła się okazja, więc wybrałyśmy się do sanatorium nad morzem. Było pięknie – natura zachwycała, niebo było czyste, powietrze rześkie.
W sanatorium poznałyśmy dwóch dość interesujących mężczyzn. Oni również byli wolni, a właściwie nigdy się nie ożenili. Tym lepiej dla nas. My z przyjaciółką byłyśmy już po rozwodach, więc odrobina flirtu z pewnością nam nie zaszkodzi.
Spotykaliśmy się codziennie, praktycznie przez cały czas. Na początku spałyśmy w swoich pokojach, ale potem… podzieliliśmy się na pary. Było cudownie. Słońce, powietrze, morze, plaża i miłość. Miłość na chwilę – tak nam się przynajmniej wydawało.
Dziesięć dni urlopu minęło błyskawicznie. A my tak się do siebie zbliżyliśmy, że poczułam coś w rodzaju rodzinnej więzi. Mój… nazwijmy go przyjacielem, ciągle wypytywał mnie o szczegóły mojego życia. Nie miałam przed nim tajemnic, więc opowiadałam wszystko. No, prawie wszystko. O dzieciach postanowiłam nie mówić. Uznałam, że i tak go to nie zainteresuje, a po wakacjach i tak każde z nas wróci do swojego życia. Po co obciążać go taką informacją?
I tak sobie beztrosko żyliśmy, aż minęło dwadzieścia dni. W ostatni dzień przygotował dla mnie niespodziankę. Po śniadaniu poszliśmy na spacer naszym codziennym szlakiem – ostatni raz. Czułam smutek. Było mi żal się z nim rozstawać. Ale niestety, nie miałam złudzeń i nauczyłam się polegać tylko na sobie. Zwłaszcza że trójka małych dzieci to wystarczający powód, by trzymać emocje na wodzy.
Rozmowę rozpoczął on, jak na mężczyznę przystało. Spodziewałam się grzecznościowego podziękowania za wspólnie spędzony czas. Ale on mnie zaskoczył. Mówił o mnie tak ciepło, tak szczerze, a potem wyznał, że jesteśmy z tego samego miasta. O Boże, pomyślałam. Tylko tego mi brakowało! Teraz powie, że ma żonę i poprosi, żebym go nie rozpoznawała na ulicy.
Ale usłyszałam coś zupełnie innego. Zaproponował, żebyśmy kontynuowali naszą znajomość w codziennym życiu. Chciał, żebyśmy spróbowali stworzyć rodzinę. Tego zupełnie się nie spodziewałam. I jeszcze powiedział, że chciałby mieć dzieci, minimum dwoje.
I wtedy mnie zatkało. Był mi bardzo bliski. Ale jak mam mu powiedzieć, że ja już mam trójkę? Czy będzie chciał jeszcze więcej? Boję się, że rozczaruję go swoją nieprawdą. Bo gdyby od początku wiedział o moich dzieciach, to czy w ogóle chciałby się ze mną tak zbliżyć?
Po powrocie do domu zaczęliśmy się spotykać. Ale z dziećmi jeszcze go nie zapoznałam. Mam niepokój w sercu na myśl, że wszystko może się skończyć z powodu mojego milczenia. No bo co mi przeszkadzało powiedzieć mu od razu? Przecież dzieci to ogromna część mojego życia. Przecież bez nich mnie po prostu nie ma. A teraz co? Znowu mam zostać sama? A tak bardzo się do niego przyzwyczaiłam…