Ostatniego weekendu wraz z mamą szykowaliśmy się do obiadu. Mama nalewała mi swój popisowy żurek, gdy nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Ponieważ była zajęta, to ja poszedłem otworzyć. Na progu naszego domu stała moja ciotka Maria. Nie ucieszyłem się z jej wizyty. I wtedy Maria mnie zaskoczyła, mówiąc, że nadszedł czas, aby powiedzieć mi prawdę

Żyłem zwyczajnym życiem, dopóki nie dowiedziałem się, że moja mama nie jest moją biologiczną matką. Mam obecnie dwadzieścia cztery lata. Dzieciństwo i młodość spędziłem jak każdy – przedszkole, szkoła, studia. Przez cały ten czas była przy mnie moja kochająca mama – Marta. Wychowywała mnie sama, nie lubiła mówić o moim ojcu. Ale ta kobieta dała mi całą swoją miłość i troskę, nigdy niczego mi nie brakowało. Obecnie pracuję w firmie i całkiem dobrze zarabiam.

W ten weekend razem z mamą mieliśmy zjeść obiad. Gdy usłyszałem dzwonek do drzwi, poszedłem otworzyć. Na progu stała Maria, wyraźnie nietrzeźwa. Nie ucieszyłem się z jej wizyty. Maria zaczęła mnie zaskakiwać, nazywając mnie „synkiem”. Nie mogłem nic zrozumieć. Maria krzyczała, że nadszedł czas, aby powiedzieć mi prawdę. Moja mama próbowała ją wyrzucić, ale Maria nie chciała odejść. Twierdziła, że to ona mnie urodziła i że to ona jest moją matką, a nie jej siostra Marta.

Maria weszła do mieszkania i poszła do kuchni. Zmusiła moją mamę, aby opowiedziała moją historię. Okazało się, że moja biologiczna mama, Maria, od młodości prowadziła się nie najlepiej. Wcześnie zaczęła spotykać się z chłopakami i jeszcze jako nastolatka dowiedziała się, że jest w ciąży. Ponieważ mieszkała na wsi, postanowiono, że Maria wyjedzie do starszej siostry Marty, która mieszkała już w mieście.

Maria urodziła dziecko, ale nie zamierzała go wychowywać. Dziecko nie było jej potrzebne. Starsza siostra od razu pokochała malucha i nie chciała się z nim rozstawać. To właśnie moja mama, która dała mi wszystko w życiu, zabrała mnie i wychowała. W zamian Maria obiecała, że nigdy nie wyjawi mi prawdy. Teraz jednak, jak widać, obudziły się w niej „macierzyńskie uczucia”.

Ale nie chodziło jej o miłość do mnie. Po latach hulaszczego życia Maria znalazła się na dnie. Chodziło jej tylko o pieniądze. Maria zaczęła krzyczeć, że teraz muszę ją utrzymywać, bo to ona dała mi życie. Moja prawdziwa mama płakała i przepraszała, że wcześniej mi o tym nie powiedziała. Tłumaczyła, że bardzo mnie kochała i nie chciała mnie ranić.

Podszedłem do niej i powiedziałem: „Dla mnie jesteś moją prawdziwą mamą – byłaś, jesteś i będziesz. Jestem ci bardzo wdzięczny za to, że mnie przyjęłaś, wychowałaś, nie spałaś po nocach, gdy chorowałem, przeżywałaś ze mną moje wzloty i upadki. Mamusiu, kocham cię i zawsze będę kochał”.

Tego dnia Maria opuściła nasz dom z niczym. Było mi jej żal – zmarnowała swoje życie. Skonsultowałem się z mamą, jak mogę jej pomóc, i postanowiliśmy znaleźć dla niej dobrą klinikę, gdzie mogłaby się leczyć. Maria jednak odmówiła i powiedziała, że będzie żądać ode mnie wsparcia w sądzie.