Ostatni raz widziałam swoją teściową dwa lata temu, kiedy przyjechała do nas. Wtedy bardzo się na nią obraziłam, bo usłyszałam, co mówiła o mnie do swojego syna. Ale niedawno chciałam zrobić niespodziankę mężowi – zaprosić teściową do nas do domu. Wzięłam jego telefon, znalazłam numer jego mamy i zadzwoniłam do niej. Jednak to mnie czekała prawdziwa niespodzianka

Moja córeczka wkrótce skończy rok, a nasza rodzina istnieje już ponad trzy lata – tyle czasu mieszkamy razem. Chociaż trudno to nazwać rodziną – z mężem nie mamy ślubu. Nie, wszystko jest w porządku, żyjemy jak zgodna i szczęśliwa rodzina, i wątpię, żeby stempel w paszporcie coś zmienił. Po narodzinach naszej córki liczyłam jednak, że Mikołaj w końcu mi się oświadczy.

Ale czas mija, a nasze życie pozostaje bez zmian. Córka jest zarejestrowana na mnie, dostaję zasiłek jako samotna matka. Przestałam wypłacać go w banku, teraz pieniądze przechodzą na kartę, bo znajome kasjerki zawsze puszczały do mnie oko, jak dobrze sobie wszystko ułożyłam – dostaję pieniądze jako samotna matka, a żyję z ojcem dziecka.

Moi rodzice też mieszkają w mieście, odwiedzają nas, gdy mogą, ale mają też własne problemy. Dziękuję im, że pomogli nam z mieszkaniem.

A matkę mojego męża widuję rzadko – ostatni raz była u nas dwa lata temu. Oczywiście rozmawiamy przez telefon, a raczej to mój mąż dzwoni do niej raz w tygodniu, wymieniają się grzecznościowymi frazami i na tym koniec.

Ale mnie to nie przeszkadza, nie mam na co narzekać – z teściową lepiej mieć relacje na odległość. Jednak ostatnim razem bardzo się na nią obraziłam. Przez przypadek usłyszałam, jak mówiła do swojego syna, że mam bardzo ładne mieszkanie, że jako kobieta też wydaję się w porządku, ale żeby się nie spieszył do urzędu stanu cywilnego, żeby jeszcze trochę pożył, zanim zdecyduje się na ślub.

Myślę, że to ona nastawia go przeciwko prawdziwej rodzinie. Próbowałam porozmawiać o tym z mężem, ale on w ogóle nie chce o tym mówić – twierdzi, że czego mi jeszcze brakuje? Przecież siedzę w domu z córką, on nas w pełni utrzymuje, nie chodzi po imprezach, pomaga mi z dzieckiem, a ja w tym czasie mogę odpocząć.

Postanowiłam więc sama zadzwonić do teściowej, a nawet zaprosić ją do nas, bo jeszcze nie widziała swojej wnuczki. Myślałam, że jak tylko ją zobaczy, zmięknie i pośpieszy syna, żeby w końcu się ze mną ożenił – bo przecież pora nadać dziecku nazwisko ojca, zwłaszcza że niedługo będziemy składać dokumenty do przedszkola. Pomyślałam, że zrobię mężowi niespodziankę, wzięłam po cichu numer teściowej i zadzwoniłam.

I wtedy odkryłam smutną prawdę: teściowa była bardzo zaskoczona, nie mogła zrozumieć, na jakie urodziny wnuczki ją zapraszam. Mój mąż przez cały rok nie powiedział jej nic! Nie znalazł czasu, chęci ani odwagi, by powiedzieć swojej matce, że został ojcem! Cały rok! Jak to możliwe? Nie widzi z nami swojej przyszłości?

Nie rozumiem, jak to w ogóle możliwe?

Nie rozmawiałam jeszcze o tym z mężem. On milczy, chociaż jego matka na pewno do niego oddzwoniła… a może nie? Już sama nie wiem, czy chcę takiej rodziny, w której ktoś wstydzi się własnego dziecka. Co robić? Coraz bardziej wątpię w to, że on nas kocha.