Pobrali się w wieku 18 lat, mama zaszła w ciążę, a rodzice zmusili ich do zalegalizowania związku. Po raz pierwszy zobaczyłam go, gdy byłam świadomą nastolatką – miałam 15 lat. Przyszedł do naszego domu i oznajmił:
– Zrozumiałem, że jestem ojcem. Chcę kontaktować się z moimi dziećmi. Co więcej, żądam, aby jedno z nich zamieszkało ze mną!
Nieźle, prawda? Ani razu nie dał mamie ani grosza, nigdy nie wspomniał o naszym istnieniu, nie przyniósł nam w życiu nawet jednej czekoladki – a teraz nagle ojciec.
Mama wyszła ponownie za mąż, gdy miałam pięć lat. Przez dziesięć lat nazywałam ojczymem tatę, wiedząc, że nie jest moim biologicznym ojcem. Ale ojca biologicznego zobaczyć już nie chciałam. Kiedy przyszedł, mama zawołała mnie i brata:
– Ten człowiek dał wam nazwisko i patronimik. Jesteście już dorośli, zdecydujcie sami, czy chcecie się z nim kontaktować.
Spojrzałam na czternastoletniego brata, wymieniliśmy spojrzenia, po czym w milczeniu odwróciliśmy się i poszliśmy do swojego pokoju.
Do mężczyzny stojącego na progu nie czuliśmy żadnej więzi. Wtedy poszedł do sądu. Zawzięty bezrobotny, niepłacący alimentów, postanowił przez sąd odebrać mi brata. Nie udało mu się.
Mama wniosła kontrpozew o pozbawienie go praw rodzicielskich. Tym krokiem ogromnie ułatwiła mi życie w przyszłości.
Podczas trwania postępowań sądowych ojciec pisał skargi na mamę do wszystkich możliwych instytucji. Kilkukrotnie odwiedziła nas opieka społeczna – o jedenastej, dwunastej w nocy, kiedy nowo narodzone dziecko mojej mamy spało w swoim łóżeczku. Do ojca natomiast przyszli rano i zastali ciekawy widok: tłum pijanych ludzi, butelki i bałagan. Decyzja sądu była jednoznaczna: dziecko zostaje z matką, ojciec zostaje pozbawiony praw rodzicielskich.
Przez kolejne 15 lat swojego życia nie widziałam go ani razu.
Wyszłam za mąż, mam dwoje dzieci. Mój biologiczny brat trafił do więzienia, a najmłodszy mieszka z tatą po śmierci mamy. I oto otrzymuję wezwanie do sądu.
Biologiczny ojciec, który przez większość życia pił, potrzebuje mojej pomocy finansowej. Został inwalidą – ma otwartą postać gruźlicy. Jego żądania były absurdalne: chciał, żebym zabrała go do siebie i się nim opiekowała.
Przypomnę, że ten człowiek ma otwartą postać gruźlicy! Mam dwoje dzieci, młodsze ma półtora roku. A on chce z nami zamieszkać! Zarażać moje dzieci, mnie, mojego męża.
Swoje mieszkanie przepił, mieszka w drewnianym domu bez wygód. Ale to jego wina! To nie ja wlewałam mu alkohol do gardła! To nie ja zmusiłam go, by zamienił rodzinę na zabawę!
Fakt, że został pozbawiony praw rodzicielskich wobec mnie i brata, był dla mnie korzystny – sąd go odrzucił. Wychodząc z budynku sądu, dziękowałam mamie za jej dalekowzroczność. Nawet to, że jej już nie ma, nie przeszkodziło jej zadbać o mnie teraz.
Mój biologiczny ojciec ma teraz zaledwie 47 lat. Teoretycznie jest w sile wieku, a w rzeczywistości – pijący, chory inwalida z niską rentą. Ludzie z rodziny mnie osądzają – nie rozumieją, jak mogłam zostawić chorego człowieka bez pomocy.
Naprawdę, jak mogłam? Porzucił mamę, gdy byłam mała. Nie pomagał jej, widziałam go, oprócz ostatniego procesu, dwa razy w życiu! Nie zabierał mnie do cyrku, nie czesał mi warkoczy, nie pomagał w odrabianiu lekcji. Czego teraz chce od dzieci, które sam porzucił?
To wszystko robił inny człowiek. Człowiek, którego nazywam tatą. I który otrzyma ode mnie każdą potrzebną pomoc. Bez zastanowienia oddam mu swoją nerkę, jeśli będzie potrzeba. Bez wahania sprzedam mieszkanie, jeśli będzie potrzebował kosztownego leczenia.
– Byłem młody i głupi! Nie rozumiałem wtedy, z czego rezygnuję! – płakał w sądzie.
A jakie to moje problemy? Wolał zabawę i wygodne życie, wykreślając mnie i brata ze swojego życia. A teraz, gdy głoduje, przypomniał sobie o dzieciach. Ale to tak nie działa: wychowujesz, inwestujesz w dziecko, dbasz o nie. A potem możesz liczyć na to, że dzieci zaopiekują się starymi i chorymi rodzicami.
Mężczyźni, którzy porzucają swoje dzieci, zamieniając je na młode dziewczyny albo butelkę – do was mówię! Niech ta historia będzie dla was lekcją! Oto, jaka przyszłość może was czekać!
Czy to jest tego warte? Czy krótka chwila zabawy w młodości jest warta radości obserwowania, jak dorastają wasze dzieci? Czy chwila z inną kobietą jest warta możliwości trzymania na rękach swoich wnuków?