Nigdy wcześniej nie słyszałam, żeby Michał tak mówił o kimkolwiek, więc zrozumiałam, że syn się zakochał. Przez chwilę nawet ucieszyłam się za niego, ale kiedy usłyszałam, że jego wybranka to sierota, aż ręce mi się zatrzęsły. Mój syn ma dobrą pracę, dwa wykształcenia, zna dwa języki obce – jak sprzedawczyni lodów może być dla niego odpowiednią partnerką, tego nie mogłam sobie wyobrazić

Mój syn Michał ma już trzydzieści lat, a nadal nie znalazł sobie narzeczonej. Już niemal straciłam nadzieję, że będę niańczyć wnuki.

Michał bardzo dużo pracował, dobrze zarabiał, wspierał finansowo mnie i męża. Któregoś dnia powiedział, że jedzie z kolegą nad morze. Ucieszyłam się, bo naprawdę potrzebował odpoczynku.

Po około tygodniu urlopu syn zadzwonił i ostrożnie rozpoczął rozmowę:

– Mamo, wiesz, poznałem tutaj wspaniałą dziewczynę…

Od razu się zaniepokoiłam:

– Jaką dziewczynę?

– Ma na imię Daria i jest niesamowita: piękna, dobra, delikatna, porządna… Mamo, myślałem, że takich już nie ma…

Nigdy wcześniej nie słyszałam, żeby Michał tak mówił o kimkolwiek, więc zrozumiałam, że syn się zakochał. Przez chwilę nawet ucieszyłam się, ale kiedy usłyszałam, że jego wybranka to sierota, która pracuje w kiosku i sprzedaje lody, wróciłam na ziemię. Aż ręce mi się zatrzęsły.

Mój syn ma dobrą pracę, dwa wykształcenia, zna dwa języki obce – jak sprzedawczyni lodów może być dla niego odpowiednią partnerką, tego nie mogłam sobie wyobrazić.

Wieczorem opowiedziałam o wszystkim mężowi, a on surowo kazał mi się nie wtrącać. Przyjął tę wiadomość ze spokojem, mówiąc, że przecież zawsze marzyłam o synowej i wnukach. Nie wiedziałam, jak mu wytłumaczyć, że nie o taką synową mi chodziło…

Mąż huknął na mnie:

– Nawet jej nie widziałaś, a już wyciągasz wnioski. Poczekajmy, przyjadą, porozmawiamy.

Syn wrócił sam, bardzo szczęśliwy, powiedział, że Daria przyjedzie za kilka tygodni, bo musi zakończyć pracę.

Następnego dnia straszna wiadomość spadła na nas jak czarny kruk – w jednej chwili straciliśmy naszego syna… Samochód, prędkość…

Nie pamiętam, jak to wszystko przeżyłam, wszystko było jak we mgle. Na szczęście rodzina nas wspierała, mąż trzymał się, choć wiem, że było mu równie ciężko…

Nie wiedziałam, po co teraz żyć, straciłam sens życia.

Czas mijał, ale nie było łatwiej. Żyliśmy z mężem, wykonując codzienne obowiązki z przyzwyczajenia.

Po trzech miesiącach rozległ się dzwonek do drzwi. Otworzyłam i na progu zobaczyłam dziewczynę. Po opisie syna domyśliłam się, że to była Daria.

Zapytała, czy Michał jest w domu, bo od trzech miesięcy nie dawał znaku życia.

Rozpłakałam się i wyjaśniłam jej całą sytuację. Nie wiem, ile czasu płakałyśmy razem, tuląc się, ale potem Daria powiedziała mi niespodziewaną wiadomość: spodziewa się dziecka Michała!

W tym momencie wszedł mój mąż. Spojrzeliśmy na siebie, nie mogąc uwierzyć w to, co usłyszeliśmy.

Dziewczyna zaczęła się tłumaczyć:

– Jeśli mi nie wierzycie, zgodzę się na testy!

Mój mąż delikatnie ujął ją za rękę i uspokoił:

– Dario, o czym ty mówisz, jakie testy? Jesteś naszą synową, matką naszego przyszłego wnuka. A teraz usiądź, nakryję do stołu, musisz coś zjeść po podróży.

Tak w naszym domu pojawiła się sierota Daria, która stała się dla nas nie synową, lecz córką. A pół roku później urodził się wspaniały chłopiec. Jest tak podobny do naszego Michała, jak dwie krople wody.

I tak teraz żyjemy we czworo. Pojawienie się wnuka dodało nam nowych sił. Oczywiście, ból po stracie często daje o sobie znać, ale teraz mamy dla kogo żyć. Życie trwa…