Niedawno teściowa dowiedziała się, że część mojej pensji przekazuję moim rodzicom. Żyjemy skromnie, ale mój tata bardzo potrzebuje tych pieniędzy. Teściowa od razu zażądała, żeby jej syn też przekazywał jej jakąś kwotę. Tłumaczyliśmy, że jej problemy w porównaniu z sytuacją mojego taty są naprawdę drobne. Ale pieniądze przyjęła i jeszcze poprosiła, żeby wspierać ją co miesiąc. A niedawno dowiedzieliśmy się, że za te pieniądze kupiła sobie szklarnię na działkę. I co ja mam teraz powiedzieć tej kobiecie?

Z mężem mamy dwójkę dzieci i nasza sytuacja finansowa jest delikatnie mówiąc trudna. Mieszkamy w małym, dwupokojowym mieszkaniu i nawet nie stać nas na porządny remont.

Dzieci chodzą do szkoły, co wiąże się z dużymi wydatkami — staramy się, żeby były dobrze ubrane, miały dobre jedzenie, chodziły na zajęcia dodatkowe i mogły korzystać z pomocy korepetytorów.

Oboje z mężem pracujemy, ale żyjemy bardzo skromnie. Rzadko kupujemy coś dla siebie, każdą złotówkę oglądamy dwa razy i staramy się coś odłożyć na nieprzewidziane wydatki, bo wiadomo — życie lubi zaskakiwać.

W miarę możliwości pomagam swoim rodzicom: tata nie może już pracować z powodów zdrowotnych, a jego leczenie jest drogie. Mama sama by sobie nie poradziła, więc choćby niewielka kwota od nas robi dużą różnicę. Nigdy z tego nie robiłam tajemnicy, ale też nie lubię rozgłaszać swoich spraw.

Rodzina mojego męża to zupełnie inna historia. Jego mama to młoda, zdrowa kobieta, skupiona głównie na sobie i swoim życiu towarzyskim. Odkąd jesteśmy razem, dwa razy zdążyła wyjść za mąż. Z wnukami kontakt ma sporadyczny, a jeśli już — to głównie od święta, kiedy przyniesie im jakąś zabawkę albo ubranko.

Jedyną osobą z rodziny męża, która rzeczywiście nam pomaga, jest jego ciotka — zawsze chętna pomóc z dziećmi, życzliwa i cicha. Nigdy niczego od nas nie oczekiwała. A teściowa — to jej całkowite przeciwieństwo.

Niedawno teściowa dowiedziała się, że wspieram finansowo moich rodziców. Zawsze trochę narzekała na swój los i próbowała wzbudzić litość, żeby syn dorzucił jej coś “na życie”, ale po tej informacji nie dawała nam spokoju. “Dlaczego twoi rodzice dostają pieniądze, a ja, matka, nie?” — słyszeliśmy codziennie.

Tłumaczyliśmy, że zdrowy i niezależny dorosły nie może porównywać się do ciężko chorego ojca, ale ona nie chciała tego słuchać. W końcu, żeby uniknąć konfliktów, ustąpiliśmy.

Daliśmy jej pieniądze, rzekomo na leczenie. W tym miesiącu musieliśmy wysłać moim rodzicom znacznie mniej i zrezygnować z nowych butów, które planowałam sobie kupić. Dodatkowo teściowa wymogła na mężu obietnicę, że teraz co miesiąc będzie dostawać wsparcie.

A na końcu okazało się, że za nasze pieniądze… kupiła sobie szklarnię na działkę. Brak mi słów. Ona dobrze wie, jak bardzo oszczędzamy, jak trudno nam związać koniec z końcem. Dlaczego tak robi?

Nie wiem teraz, jak mam z nią rozmawiać, jak się zachować i jak uniknąć dalszego wyciągania pieniędzy. Na sercu mam ciężko, bo przecież nie mogę też odmówić pomocy swoim rodzicom. Oni nigdy niczego od nas nie wymagali, ale wiem, że jestem ich jedyną nadzieją.