Moja mama regularnie czyta wasze historie, więc może, gdy przeczyta moją i komentarze pod nią, to coś do niej dotrze. Rozumiem, że z boku moje problemy mogą wydawać się śmieszne, ale dla mnie to bardzo ważne i liczę na wsparcie w tej sprawie. Proszę o anonimowość, mama i tak domyśli się, kto to napisał.
Nie myślcie, że jestem złą córką – wręcz przeciwnie. Razem z mężem pomagamy rodzicom, a oni w miarę możliwości pomagają nam. Mieszkamy na wsi, więc nasze troski są typowo wiejskie: uprawa i zbiór plonów, gospodarstwo. Mamy własną ziemię i traktor, więc kręcimy się całe dnie, nie siedzimy bez pracy.
Moja mama przez całe życie pracowała jako nauczycielka, a teraz jest na emeryturze. Mieszka niedaleko, trzy minuty drogi od nas. Utrzymujemy częsty kontakt, jak każda rodzina, ale takiego jej zachowania się nie spodziewałam.
Chodzi o to, że moja córka w tym roku zaczęła naukę w szkole muzycznej w klasie fortepianu. Dziewczynka ma talent, wszyscy to mówią. Początkowo chciała uczyć się śpiewu, ale po dwóch miesiącach nut i niekończącego się uczenia piosenek, zmieniła zdanie i postanowiła grać na fortepianie. Nie chciałam, żeby od początku zniechęciła się do muzyki, więc od razu się zgodziłam.
I kiedy już dokonaliśmy zmiany, wynajęłam samochód i kilku kolegów męża, żeby przenieść fortepian od mojej mamy. Mama jest byłą nauczycielką muzyki i nadal przychodzą do niej dzieci na lekcje śpiewu i gry na fortepianie. I co się okazało? Nie oddała mi instrumentu!
Staliśmy tam w szóstkę i mrugaliśmy oczami, bo nie mogliśmy uwierzyć. Nigdy bym się nie spodziewała takiego świństwa.
No wyobraźcie sobie: umawiacie ludzi, wynajmujecie samochód, wszystko gotowe. Przyjeżdżacie, a mama mówi:
– Nie dam i nie proś.
Bo, widzicie, ona traktuje ten fortepian jak pamiątkę. To na nim uczyła ją grać jej mama i dla niej to symbol dzieciństwa. A do tego twierdzi, że ważniejsze jest uczenie cudzych dzieci niż oddanie instrumentu własnej wnuczce. Możecie to sobie wyobrazić?! Dla obcej dzieciarni ma serce, a dla własnej wnuczki żałuje!
Oczywiście, mogłabym pojechać do miasta i kupić nowy fortepian, ale to przecież ogromne pieniądze! Mama proponuje, żebyśmy przyprowadzali córkę do niej na lekcje, ale ja tego nie chcę. W szkole muzycznej ma młodą, nowoczesną nauczycielkę, a moja mama jest jeszcze z tej starej, radzieckiej „szkoły”.
Powiedzcie mi, czy wy odmówilibyście własnej, utalentowanej wnuczce instrumentu? Przecież ja go nie wywożę na drugi koniec kraju, tylko o cztery domy dalej! Chcesz sobie powspominać? To przyjdź i zobacz!