Byliśmy małżeństwem z Anną prawie pięć lat. Potem się rozstaliśmy. Rozwód nie był z mojej inicjatywy. Rozwodu chciała ona. Czasami nawet się zastanawiałem, po co w ogóle się pobraliśmy.
Nie mogę powiedzieć, że miałem do niej silne uczucia. To było raczej zauroczenie, które bardzo szybko minęło. Okazaliśmy się zupełnie różni. Mieliśmy inne spojrzenie na życie, różne zainteresowania.
Anna zawsze była zafiksowana na punkcie dóbr materialnych. Zawsze jej było mało. Nie mogę powiedzieć, że mało zarabiałem. Mieliśmy swoje mieszkanie, samochód.
Mogliśmy pozwolić sobie na wakacje nad morzem. Ale tego wszystkiego było jej mało. Zawsze stawiała mi za wzór mojego kolegę ze studiów, Andrzeja.
Mówiła, żebym tylko spojrzał, jak on żyje. Ma mieszkanie, dom za miastem, a na wakacje jedzie na wyspy nad oceanem, a nie tak jak my.
Zawsze jej mówiłem, że zazdrość to złe uczucie, ciesz się tym, co masz. Inni nawet tego nie mają. Ale ona zawsze śmiała się z moich słów. Anna od dzieciństwa była rozpieszczona.
I nigdy nie wiedziała, co to znaczy żyć w potrzebie. Rodzice zawsze jej na wszystko pozwalali. Ojciec zajmował wysokie stanowisko, a matka po prostu siedziała w domu.
Anna też nie była przyzwyczajona do pracy, choć miała wykształcenie. Ja jej specjalnie do pracy nie zmuszałem, ale i ona sama nie miała takiej chęci, uważając, że jej praca to dbanie o siebie, odwiedzanie różnych salonów.
Utrzymywała kontakt z podobnymi koleżankami jak ona sama. I bardzo często, kiedy się razem spotykały, zaczynały omawiać mężów.
Z ich rozmów nie schodził mój kolega Andrzej. Nie rozumiały, dlaczego nadal jest kawalerem. Mając wszystko, nie spieszył się, żeby zakładać rodzinę.
Każda skrycie o nim wzdychała. Oprócz tego, że był zamożnym mężczyzną, był też przystojny.
Z tego, co wiem, Andrzej nie zamierzał się na razie żenić. I tak mu było dobrze. Pozwalał jakiejś dziewczynie mieszkać u siebie przez miesiąc, a potem po prostu ją wyrzucał, gdy stawała się zbędna.
Nie mogę powiedzieć, że się z nim przyjaźniliśmy, ale nasze relacje były całkiem koleżeńskie. Pewnego razu na jednym z wydarzeń, w którym uczestniczyłem z moją żoną, był również Andrzej.
Moja Anna mówiła mi przez cały wieczór, jak on jest ubrany i jak dobrze się prezentuje. Już mnie to tak zmęczyło, że po prostu zaproponowałem jej, żeby powiedziała mu to osobiście.
Nie myślałem, że zdecyduje się to zrobić na poważnie. Anna podeszła do niego i zaczęła otwarcie z nim rozmawiać.
Tego wieczoru wypiłem dość sporo. Nie pamiętam, jak znalazłem się w domu. Ale rano obudził mnie telefon od Andrzeja.
Zadzwonił i powiedział mi:
– Stary, przepraszam, ale tak się stało. Sam nie wiem jak, a i dokładnie nie pamiętam, ale obudziłem się z twoją Anną. Nie chcę ci kłamać, ani żebyś dowiedział się o tym od kogoś innego. No, po prostu tak wyszło.
Szczerze mówiąc, nawet odetchnąłem z ulgą. Powiedziałem mu, żeby się tym nie martwił. Taka żona nie jest mi potrzebna.
Anna nawet nie pofatygowała się, żeby mi wszystko sama opowiedzieć. Po prostu nie dzwoniła i nie wracała. Uznała, że jej życie się udało i będzie powodem zazdrości swoich koleżanek, że udało jej się zdobyć takiego przystojniaka.
Naivna. Już po tygodniu znudziła się Andrzejowi i on ją wyrzucił. Anna chciała wrócić do mnie, ale ja już tego nie chciałem.
Poznałem prostą dziewczynę z małego miasteczka, która nie potrzebowała gwiazdki z nieba. A z żoną postanowiłem się rozwieść. Robiłem wszystko, aby w mojej rodzinie panował dostatek, ale moja żona tego nie doceniała.