Mój mąż odszedł do innej kobiety, a gdy spotkało go nieszczęście, teściowa oświadczyła, że powinnam go przyjąć z powrotem do rodziny

Mój mąż opuścił rodzinę rok temu, po prostu powiedział, że spotkał inną kobietę, którą kocha. Że mu się znudziłam, że prawdopodobnie nigdy mnie nie kochał. Teraz ma prawdziwe uczucie i prawdziwą rodzinę.

Nawet nie pomyślał o tym, że nie mogę pójść do pracy: nasz najmłodszy miał dopiero półtora roku. Starszy chodził do przedszkola, ale nie mieliśmy z czego żyć. Ze strony mojej rodziny prawie nikogo nie miałam, tylko jedna siostra mieszkała w innym mieście.

– Nic nie szkodzi, dasz sobie radę – powiedziała teściowa. – Mieszkanie jest twoje, więc nie zostaniesz bez dachu nad głową. Powinnaś dziękować, że mój syn płaci ci alimenty.

Tak, płacił – dokładnie 200 euro, jedną czwartą swojej oficjalnej pensji.

Nie domagał się rozwodu, a dla mnie po prostu nie był to odpowiedni moment: dwoje małych dzieci, praca w domu, próba zarobienia choć trochę pieniędzy.

Teściowa widywała wnuki raz w miesiącu. Czasem przynosiła im owoce.

Ojciec dzieci natomiast całkowicie odciął się od ich wychowania. Oświadczył, że teraz będzie miał inne dzieci.

Tak przeżyliśmy cały rok, ledwo wiążąc koniec z końcem.

Pod koniec roku zwolniło się miejsce w przedszkolu i przyjęli mojego syna. Wróciłam do pracy i zrobiło się trochę lżej.

– Mój Witek wkrótce będzie miał dziecko – oznajmiła mi radośnie teściowa przez telefon i dodała: – Jak najszybciej składaj papiery o rozwód, nie chcę, żeby moje wnuczę przyszło na świat jako bękart.

Zrozumiałam, że kochanka mojego byłego męża była w ósmym tygodniu ciąży. Poszłam do sądu i złożyłam wniosek o rozwód.

A tydzień później mój mąż miał wypadek. Zawsze kochał prędkość, nie bał się ryzyka i tym razem się nie udało.

Samochód, kupiony jeszcze w trakcie naszego małżeństwa, nie nadawał się do naprawy, a on sam, z licznymi obrażeniami, trafił do szpitala. Najgorsze było to, że lekarze nie wierzyli, iż kiedykolwiek będzie mógł chodzić.

Teściowa płakała przez telefon, współczułam jej, bo w końcu był moim mężem. Ale okazało się, że ona uważa inaczej:

– Musisz zabrać Witka ze szpitala i się nim opiekować – oświadczyła mi jego matka.

– Ja? Przepraszam, ale dlaczego? – byłam zaskoczona tym żądaniem.

– Jesteś jego żoną, nie rozwiedliście się jeszcze – stwierdziła. – Jego kobieta wczoraj usunęła ciążę, bo nie chciała wychowywać dziecka z kalekim ojcem. A ty jesteś jego żoną i masz obowiązek się nim zająć!

Rzeczywiście, rozwód jeszcze nie nastąpił, bo rozprawę odroczono z powodu hospitalizacji pozwanego.

Odpowiedziałam teściowej, że moje obowiązki jako żony skończyły się w chwili, gdy jej syn mnie porzucił i nawet nie próbował się obejrzeć za siebie, ani pomyśleć o naszych dzieciach. Nie martwił się, że żona z maluchami nie ma środków do życia. Przez cały rok nie próbował nawet się z nimi spotkać.

– To on mnie zostawił, to on zdradził mnie i nasze dzieci – powiedziałam. – To, że formalnie nie jesteśmy jeszcze rozwiedzeni, to tylko niekorzystny zbieg okoliczności, który niebawem naprawię. Witek zawsze będzie miał swoją matkę, która tak bardzo go kocha.

– Myślisz, że ja będę pielęgnować syna? – zapytała teściowa. – Już to robiłam, gdy był dzieckiem. Teraz to obowiązek żony! Jesteś bezduszna, niewdzięczna! Na pewno opowiem wnukom, że ich matka porzuciła ojca, gdy tylko stał się kaleką.

Teraz okazuje się, że to ja go zostawiłam, a nie on mnie rok temu.

Teściowa oczywiście zabrała syna ze szpitala. Mimo trudności, powoli dochodzi do siebie. Lekarze nie są już tak pesymistyczni. I tak, w końcu sąd oficjalnie nas rozwiódł.

Teraz moja była teściowa chodzi po miasteczku i opowiada wszystkim, którzy chcą słuchać:

– Oto ja, stara kobieta, opiekuję się chorym synem! Żona już mu niepotrzebna! Ta niewdzięczna kobieta go zostawiła, a dzieci zostały sierotami! Jakie teraz są te żony! Jak mąż zdrowy i pieniądze przynosi, to jest potrzebny. A jak inwalida – to matko, bierz go z powrotem!

I wiecie co? Wielu jej współczuje. Ludzie okazują jej wsparcie – prawdziwej matce. A mnie mówią, że postąpiłam nieuczciwie.

Chociaż to mnie mój mąż i ojciec moich dzieci nie chciał, kiedy był zdrowy.

Moja przyjaciółka radzi mi sprzedać mieszkanie i przeprowadzić się gdzieś dalej. Siostra, która mieszka w innym mieście, zaprasza mnie do siebie. Może tak zrobię.

A co wy byście mi poradzili?