Mój brat z drugą żoną poprosili, aby zamieszkać u mnie. Wpuściłam ich do mojego domu i bardzo tego żałuję

Brat, wraz ze swoją drugą żoną, która była w ciąży, poprosił, żeby zamieszkać u mnie. Od razu przypomniała mi się bajka o zającu i lisicy – „wpuścił zając lisicę do swojego domu, a ona go wygoniła”.

Powinnam była od razu ich wyrzucić, ale przypomniałam sobie, jak osiem lat temu sama, będąc w dziewiątym miesiącu ciąży, nie miałam gdzie się podziać i prosiłam o pomoc innych ludzi.

Podzieliłam obowiązki domowe od razu, żeby uniknąć przyszłych konfliktów. W ogóle brat miał swoje mieszkanie – kilka lat temu podzieliliśmy rodzinną nieruchomość. Ja wtedy kupiłam mieszkanie, a brat dołożył swoje pieniądze do budowy domu, który teść budował dla swojej córki. Tak więc brat został bez niczego.

Obecna żona brata od samego początku mi się nie podobała. Gdyby nie była w ciąży, nie wpuściłabym jej nawet na próg.

Kiedy miałam problemy – potrzebowałam pilnie niedużej sumy pieniędzy, poprosiłam brata o pożyczkę. Chętnie by mi pomógł, ale jego żona była przeciwna:

– Znajdź sobie faceta, jego poproś o pieniądze. Pieniądze mojego męża są tylko nasze.

Wtedy brat dobrze zarabiał, a suma, o którą prosiłam, była dla niego groszami. A teraz, gdy stracił pracę i chwytał się każdej możliwej roboty, nie odmówiłam mu pomocy.

Po zakończeniu roku szkolnego, zawiozłam syna do byłej teściowej, jego babci, na wieś. Mimo że mój były mąż zostawił mnie, będąc w ciąży, nadal utrzymywałam kontakt z jego matką, a ona uwielbiała wnuka. Dlatego od czwartego roku życia dziecko spędzało całe lato na świeżym powietrzu.

Gdy syn wyjechał, wróciłam do domu. Jako że nie jestem jeszcze starą kobietą i mam całkiem naturalne potrzeby, przyjęłam zaproszenie kolegi na wspólne wyjście do kina. Nasz nieśpieszny romans trwał już od półtora roku.

Stałam przed lustrem, przygotowując się i kręcąc włosy.

– Gdzie ty się tak wystroiłaś? – zapytała żona brata.

– A co cię to obchodzi? – odpowiedziałam.

Tak, pozwoliłam jej mieszkać w moim domu, ale to nie znaczy, że od razu stałyśmy się przyjaciółkami.

– Wcale mnie nie obchodzi, po prostu z grzeczności zapytałam – prychnęła szwagierka i poszła do siebie.

Z randki wróciłam dopiero następnego dnia, po pracy. Brat zażartował:

– No wreszcie, a to ciągle w domu i w domu. Nadal spotykasz się z tym Andrzejem?

– Tak – odpowiedziałam i poszłam wziąć prysznic.

Podczas wakacji syna często nocowałam u Andrzeja. No i co? Jesteśmy dorośli, on ma za sobą nieudane małżeństwo, ja to samo. Na razie obserwujemy się, zachowując ostrożność.

Z jego córką już się zapoznałam, ale on jeszcze nie poznał mojego syna – postanowiłam się nie spieszyć i cieszyć się długim okresem poznawania się. Andrzej, jako prawdziwy dżentelmen, dorzucał mi pieniędzy – na przyjemności.

Żona brata nie mogła nie zauważyć poprawy w mojej sytuacji materialnej. Szybko powiązała to z moimi nocnymi nieobecnościami i doszła do wniosku, że handluję sobą, oddając dziecko na wieś.

Obgadała mnie wśród sąsiadek, z którymi zdążyła się zaprzyjaźnić podczas spacerów. Obgadała mnie również wśród krewnych i wspólnych znajomych. Nie wiem, jak te plotki dotarły do pracy, ale mój kolega z pracy, z którym byłam w zażyłych stosunkach, zaczął się ode mnie dystansować.

Kobieta, która mieszka w moim domu z mojej łaski i je moje jedzenie, w ten sposób mi się odwdzięczyła – obgadała mnie w całym mieście. A okazało się, że miała zaskakująco wielu znajomych i przyjaciół w mieście. A miasto było małe – plotki rozchodziły się szybko.

Kiedy mama kolegi z klasy mojego syna, zobaczywszy mnie, odwróciła się i poszła w inną stronę, ciągnąc dziecko za sobą, wpadłam w panikę. Plotki w pracy doprowadziły mnie przed szefa, który poprosił mnie, żebym nie psuła reputacji firmy i zwolniła się z własnej woli.

Do domu tego dnia wróciłam w furii. Na drzwiach mojego mieszkania było napisane jasne życzenie: „Wynoś się, …”, co ostatecznie mnie dobiło. Wpadłam do mieszkania i zaczęłam krzyczeć, żeby ta niewdzięczna osoba natychmiast się wyniosła.

I nie obchodziło mnie jej obecny stan ani prośby brata.

Przeprowadziłam się na drugi koniec kraju. Mam nadzieję, że tamte plotki mnie nie dosięgną.

Oto jak rodzina „odwdzięczyła” mi się za gościnność. Z takimi krewnymi wrogów nie potrzeba.