Michał przyszedł do mnie tego samego wieczoru, długo się ociągał, nie patrzył mi w oczy, a potem nagle powiedział: – Mario, nie wracaj do domu! Mieszkam z inną kobietą. Wybacz, jeśli potrafisz. Przeżyłam z mężem trzydzieści lat, a podczas gdy mnie nie było w domu przez miesiąc, on przyprowadził inną kobietę do naszego domu

Nigdy bym nie pomyślała, że coś takiego może mi się przydarzyć. Miałam cudowną rodzinę i najlepszego męża. Przeżyliśmy razem trzydzieści lat, a potem mnie zdradził. I to po tym, jak wyciągnęłam go z bardzo ciężkiego stanu. Ale po kolei.

Bardzo lubiłam podróżować, ta pasja towarzyszyła mi od dzieciństwa. Z rodzicami objeździliśmy połowę naszego kraju, bywaliśmy nawet za granicą. A potem w moim życiu pojawił się Michał.

On, podobnie jak ja, kochał podróże. Pobraliśmy się i nawet gdy pojawiły się dzieci, nie przerywaliśmy naszych wędrówek. Dzieci, a mieliśmy już dwoje, nigdy nie wysyłaliśmy na lato do babć i dziadków, uważaliśmy, że rodzina zawsze powinna być razem. Każdy urlop długo planowaliśmy, spieraliśmy się, dyskutowaliśmy, wybieraliśmy trasę. I za każdym razem przywoziliśmy z podróży mnóstwo cudownych zdjęć i ocean emocji.

Przeżyliśmy wiele szczęśliwych lat razem. Nasze dzieci już dorosły i same założyły swoje rodziny. Ale my z Michałem, jak dawniej, jeździliśmy na wakacje do Egiptu, Turcji albo po prostu wędrowaliśmy po zakątkach naszego kraju. Wszyscy znajomi nam zazdrościli – trzydzieści lat razem i wciąż w miłości i zgodzie.

W ten upalny sierpień wyruszyliśmy w dawno planowaną podróż w góry, trochę powędrować, a przy okazji spotkać się ze starymi przyjaciółmi. Droga była daleka, więc wyjechaliśmy bardzo wcześnie.

Michał tego dnia był smutny i bardzo skupiony. Siedziałam, próbując domyślić się, co mogło się stać. Ale nie zdążyłam zapytać: nagle twarz męża pokryła się kroplami potu, zbladł i, gwałtownie hamując, zjechał na pobocze.

– Mario, źle się czuję – tylko tyle zdołał wyszeptać.

W góry już nie dotarliśmy. Tamtego sierpniowego poranka zaczęło się dla nas nowe życie. Przez długie pół roku pielęgnowałam męża: najpierw opiekowałam się nim w szpitalu, a potem w domu. Biegałam, zupełnie zapominając o sobie: gotowałam bulion, siedziałam nocami przy łóżku, robiłam masaże, szukałam najlepszych lekarzy. Postawiłam męża na nogi, ale z wyczerpania sama trafiłam do szpitala.

Michał odwiedzał mnie rzadko, częściej zaglądały dzieci, znajomi i koleżanki też mnie nie opuszczały. Przeleżałam miesiąc w szpitalu, a kiedy mieli mnie wypisać, zadzwoniłam do męża. Michał przyszedł do mnie tego samego wieczoru, długo się ociągał, nie patrzył mi w oczy, a potem nagle powiedział:

– Mario, nie wracaj do domu! Mieszkam z inną kobietą. Wybacz, jeśli potrafisz.

Ledwo utrzymałam się na nogach, sił wystarczyło tylko na pytanie: „Kim ona jest?”. Okazało się, że kiedy Michał leżał w szpitalu, poznał pielęgniarkę i nawiązali romans. A kiedy ja trafiłam do szpitala, zaczęli razem mieszkać. Nie wiedziałam, co robić. Mąż odszedł, a ja pół nocy płakałam, a rano zadzwoniłam do przyjaciółki, prosząc o schronienie na tydzień. O tym, co będzie dalej, jak i gdzie żyć, starałam się wtedy nie myśleć.

A przed samym wypisem do sali niespodziewanie wszedł mój dawny kolega z klasy, Andrzej.

– Mario, wszystko wiem. Kocham cię jeszcze od szkoły, mieszkam sam, pojedźmy do mnie. Dzieci oczywiście stanęły po mojej stronie. Ale powiedziałam im, że nie mam żalu do Iwana. Niech żyje ze swoją Martą w naszym mieszkaniu. Prawdę mówiąc, postawiłam byłemu mężowi warunek – przepisać mieszkanie na syna i córkę. Zgodził się.

Zaczęłam nowe życie prawie w wieku pięćdziesięciu lat. Dobrze żyjemy z Andrzejem, o przeszłości staram się nie myśleć, Bóg im sądzi.