Tak ułożyło się moje życie, że wyszłam za mąż dość późno, w wieku 32 lat. Do tego czasu miałam dobrą pracę z niezłym wynagrodzeniem, spłaciłam kredyt na własne mieszkanie i kupiłam nowe auto. Wszyscy w rodzinie i wśród znajomych uważali mnie za osobę sukcesu.
Mój mąż, Michał, był trochę starszy ode mnie. W tamtym czasie nie miał na koncie żadnych większych osiągnięć, ale dla mnie nie miało to znaczenia. Mieszkał z matką, pracował w fabryce, a w piątki lubił spędzać czas z kolegami do późna w nocy. Dlaczego za niego wyszłam? Sama do końca nie wiem – chyba po prostu zmęczyła mnie samotność i bałam się, że już nigdy nie spotkam swojej miłości. Z mężczyznami jakoś mi nie wychodziło, nikt nie proponował mi małżeństwa, a Michał od razu poprosił mnie o rękę. Zgodziłam się, bo bardzo chciałam mieć dziecko, marzyłam o byciu matką.
Teraz jest mi smutno, że życie rodzinne nie ułożyło się tak, jak sobie to wyobrażałam. Musieliśmy zamieszkać z teściową, ponieważ miała problemy zdrowotne, a Michał ciągle powtarzał, że nie może zostawić jej samej. Zgodziłam się. Przeprowadziliśmy się do teściowej, a moje mieszkanie wynajęliśmy, co było dodatkowym źródłem dochodu.
Teściowa rzeczywiście potrzebowała opieki. Większość czasu spędzała w swoim pokoju, leżąc. Często brakowało jej sił, żeby wstać. Pomagałam mężowi w opiece nad nią, ale głównie wspierałam ją finansowo, ponieważ miała bardzo niską emeryturę. Kupowałam drogie leki, zamawiałam do domu najlepszych specjalistów, których polecali mi znajomi, aby pomóc starszej kobiecie.
Po pewnym czasie teściowa zaczęła czuć się lepiej. Codziennie dziękowała mi za pomoc. Ale wtedy zauważyłam zmianę w zachowaniu męża. Stał się chłodny, obojętny, coraz częściej wracał późno do domu po wieczorach spędzanych z kolegami.
W końcu, z powodu tych ciągłych wyjść, stracił pracę. Oznajmił, że nie zamierza szukać nowego zajęcia – będzie opiekował się mamą, a wystarczy to, co zarabiam ja oraz dochód z wynajmu mojego mieszkania.
Nie powiedziałam nic, ale czułam, że coś jest nie tak. Jestem kobietą, a musiałam utrzymywać całą rodzinę, mimo że miałam zdrowego, młodego męża w domu. Michał nie przestał chodzić do kawiarni z kolegami, a ja z teściową próbowałyśmy go uspokoić.
Pewnego wieczoru, będąc w kiepskim stanie, Michał wywołał poważną kłótnię. Zarzucił mi, że nastawiam jego matkę przeciwko niemu, że pieniądze, które wydałam na jej zdrowie, nie czynią mnie dobrą synową. Na koniec wyrzucił mnie z domu. Gdy płacząc pakowałam swoje rzeczy, teściowa błagała:
– Po co wyrzucasz tak dobrą żonę? Kto nas teraz utrzyma? Przecież nie pracujesz! Kto cię przyjmie do pracy? Dlaczego krzywdzisz taką dobrą osobę? Lepszej żony nie znajdziesz!
Opuściłam dom i spędziłam noc u przyjaciółki, czekając, aż najemcy wyprowadzą się z mojego mieszkania. Po tygodniu zadzwoniła do mnie sąsiadka. Powiedziała, że Michała nie było w domu od kilku dni, a jego matka jest sama. Szybko złożyłam pozew o rozwód i zabrałam teściową do siebie. Żal mi jej było.
Tak oto w moim życiu zamiast dziecka, o którym marzyłam, opiekuję się starszą teściową. Taka widocznie jest moja dola. Nie mogłam jej zostawić samej. Teraz nie wiem, jak ułożyć swoje życie. Kto chciałby żonę z niedołężną starszą kobietą na utrzymaniu?