„Mamo, położysz się ze mną?” – o tym, co naprawdę ważne…

Czy zastanawialiście się kiedyś, dlaczego nasze dzieci nie chcą spędzać z nami czasu?

Może dlatego, że kiedy były małe, my nie znajdowaliśmy dla nich czasu, aby po prostu z nimi być, odkładając na bok wszystkie inne sprawy?

Dzieciństwo to najbardziej delikatna i wrażliwa część życia. Jeśli codzienne obowiązki stawiamy na pierwszym miejscu, zamiast potrzeb naszego dziecka, to czy mamy prawo później oczekiwać, że ono poświęci nam swój czas?

Urodzić dziecko i zapewnić mu podstawowe potrzeby – to jeszcze nie wychowanie. Dawać materialne rzeczy albo pouczać słowami – to również nie wychowanie. Dzieci nie czują potrzeby bycia wychowywanymi. One potrzebują miłości.

Czy często słyszycie to pytanie, tak jak ja? Moje dzieci chcą, żebym położyła się z nimi do snu każdego wieczoru, bo kochają spędzać ze mną czas. To moje nowe ulubione zdanie. Dlaczego? Pozwólcie, że wam opowiem.

Nasze dzieci mają 10, 7 i pół, 6 oraz 4 lata. Wiecie, o co prosi mnie co wieczór nasz siedmioletni syn, kiedy przychodzę, żeby go położyć spać?

– „Mamusiu, położysz się ze mną?”

I smutno mi myśleć o tym, jak często odpowiadałam:

– „Tylko na chwilkę, kochanie. Muszę sprawdzić, czy twoje rodzeństwo już śpi. Muszę posprzątać w kuchni. Muszę jeszcze popracować. Tata i ja mamy zamiar zjeść kolację.”

Bez względu na powód, wszyscy mówimy jedno i to samo: „Tylko na chwilkę. Mam inne, ważniejsze sprawy.”

Wiem, wiem, nie możemy leżeć tam całą noc. Dziecko będzie tego oczekiwać – jak wszystkie dzieci. „Dasz palec, wezmą całą rękę”. Myślimy, że poleżymy 5 minut, one chcą 20. Leżymy 20, one proszą o 40.

Ale… Wiecie co? Kilka lat temu nasz przyjaciel zmarł we śnie. Tydzień później, w innym mieście, siedmioletni chłopiec niespodziewanie zmarł podczas zabawy na podwórku. Trudno mi o tym myśleć, mówić i pisać.

Teraz, kiedy mój syn mówi: „Mamo, położysz się ze mną?” – to najlepsza rzecz, jaka może wydarzyć się wieczorem. Bo wtedy słyszę rzeczy, których siedmioletnie dzieci już nie mówią swoim mamom.

– „…powiedział mi dziś, że byłem miły. Jakie to obrzydliwe, prawda, mamo?”

– „Dzisiaj mieliśmy sprawdzian z matematyki i dostałem najwyższą ocenę!! Widzisz, mamo! Uczyłem się i udało mi się!”

– „Tęsknię za naszym psem. Kiedy myślisz, że możemy wziąć nowego?”

– „Mamo, pamiętasz, jak mówiłaś mi, że podczas zawodów powinienem pomagać młodszemu bratu, kiedy zostaje w tyle? Pomogłem. Biegłem tuż za nim, jak mówił tata. Nawet powiedziałem mu, że da radę. Powiedział, że boli go brzuch od biegania, a ja powiedziałem, że jeśli chce, to może zwolnić, a ja będę biec z nim, mimo że bieganie wolno jest naprawdę NUUUUDNE, mamo!”

To wszystko dzieje się, gdy odkładamy na bok inne obowiązki. To wszystko dzieje się, gdy zapominamy o tym, co „powinniśmy” lub „chcielibyśmy” zrobić.

Moja babcia mówiła mi, żebym cieszyła się dziećmi, póki mnie potrzebują. Mówiła też, że nie rozumie, po co ludzie mają dzieci, jeśli nie chcą z nimi spędzać czasu. Powtarzała, że kochała wychowywać swoje dzieci i wie, że ja zrobię to samo.

Moi rodzice i rodzice mojego męża ciągle przypominają nam, że pewnego dnia nasze dzieci nie będą już chciały spędzać z nami tyle czasu. Ta myśl łamie mi serce!

Ale… to nie będzie dzisiaj. Dzisiaj położę się z moim synkiem, kiedy mnie o to poprosi, i z każdym z moich czworga dzieci. Zaśpiewam im ich ulubione piosenki.

Jeśli każdego wieczoru dodam tylko 10 minut, kiedy moje cierpliwość się kończy, a zmęczenie jest na granicy, 10 minut, które spędzę szczęśliwa z moimi dziećmi… Słuchając ich, wspierając i powtarzając:

– „Dzisiaj, właśnie teraz, to ty jesteś dla mnie najważniejszy, moje dziecko.”

I wiecie co?

Za 10 lat te słowa wrócą do mnie, kiedy mój syn będzie miał 17 lat, a ja poproszę go, żeby się zatrzymał i po prostu posiedział ze MNĄ kilka minut… I on to zrobi.