– Mamo, masz pełną lodówkę jedzenia! – zdziwiłam się, gdy przyszłam odwiedzić mamę. – To nie moje, to są produkty sąsiadki Marii. U niej w lodówce brakuje miejsca, więc poprosiła, żebym przechowała jej produkty w mojej zamrażarce – spokojnie odpowiedziała mama. Nagle mama zachorowała, zabrano ją do szpitala. Z siostrą poszłyśmy do jej mieszkania po rzeczy. Siostra otworzyła lodówkę i prawie się rozpłakałyśmy

– Mamo, masz pełną lodówkę jedzenia! – zdziwiłam się, gdy przyszłam odwiedzić mamę.

– To nie moje, to są produkty sąsiadki Marii. U niej w lodówce brakuje miejsca, więc poprosiła, żebym przechowała jej produkty w mojej zamrażarce – spokojnie odpowiedziała mama.

Nagle mama zachorowała, zabrano ją do szpitala. Z siostrą poszłyśmy do jej mieszkania po rzeczy. Siostra otworzyła lodówkę i prawie się rozpłakałyśmy.

– Mamo, czym masz wypełnioną całą zamrażarkę? – zapytałam zdziwiona, gdy przyszłam odwiedzić mamę.

– To nie moje, to są produkty sąsiadki Marii. U niej w lodówce brakuje miejsca, więc poprosiła, żebym przechowała jej produkty w mojej zamrażarce – spokojnie odpowiedziała mama.

Sąsiadka Maria to dawna przyjaciółka mamy. Mieszka piętro wyżej. Matka wielodzietna dorosłych dzieci, które pracują. Są sąsiadkami od dawna, od samego wprowadzenia się, już od czterdziestu lat.

Poznały się, gdy same były jeszcze młode i pracowite. A teraz obie są na emeryturze. Ich wieloletnia przyjaźń została sprawdzona przez czas i troskę.

Dzwonią do siebie, czasem odwiedzają się nawzajem, częściej Maria schodzi do mamy, by porozmawiać i napić się herbaty. Mama z zaufaniem dała przyjaciółce zapasowe klucze do swojego mieszkania, na wszelki wypadek, gdyby swoje zgubiła lub zapomniała, wtedy Maria pomoże.

Ogólnie Maria to dobra i porządna kobieta. Mama przywykła do niej jak do rodziny, obie zbliżyły się i dogadują charakterami. Kiedy Maria zachorowała, mama spieszyła z pomocą, gotowa służyć i ulżyć cierpieniom przyjaciółki.

Jeśli mama długo nie dzwoni, Maria od razu schodzi na piętro, by sprawdzić, czy wszystko w porządku. Wzajemne zaniepokojenie i wsparcie.

Pewnego razu mama bardzo poważnie zachorowała. Pogotowie zabrało ją do szpitala z niepomyślną prognozą.

– Daria, co z mamą? – zapytała Maria przez telefon.

– Nie wiem. Nikt nie wie – odpowiedziałam i rozpłakałam się.

Następnego dnia razem z siostrą udałyśmy się do mieszkania mamy po jej rzeczy. Koszula nocna, szlafrok – zwykła lista do szpitala. Siostra wyjęła z torebki drugi komplet zapasowych kluczy i otworzyła drzwi.

– Zajrzyjmy do lodówki, sprawdźmy produkty, może jest coś, co się zepsuło, zrobimy porządek, przecież w najbliższych dniach mama nie wróci ze szpitala – mówię.

Siostra zaczyna przegląd lodówki, otwiera zamrażarkę i woła mnie.

– Zobacz, Maria zabrała wszystkie swoje produkty co do jednego – zdziwiła się siostra. – A do mamy ani razu nie przyszła, nie zadzwoniła.

– No proszę, tak nagle znalazło się miejsce w jej własnej lodówce albo bała się, że my to zjemy. Kiedy tylko zdążyła tu przyjść? Przecież mamę wczoraj wieczorem zabrali, a teraz jest dopiero dziewiąta rano – zdziwiłam się.

I tak właśnie zakończyła się przyjaźń, która trwała wiele lat. Albo może mama uważała za przyjaciółkę osobę, która jej wcale nie ceniła. Szłyśmy z siostrą do mamy, ale postanowiłyśmy nic jej nie mówić o sąsiadce Marii.