Co to było za przedstawienie! Teściowa zrobiła taką awanturę, gdy dowiedziała się, że pozbyliśmy się tego potwora meblowego, który podarowała nam na parapetówkę. Udawała omdlenia, przewracała oczami, łapała się za serce, żądając karetki, leków i wody. Prawdziwy cyrk. Mam jednak nadzieję, że teraz przestanie narzucać swoje zdanie i podejmować decyzje za nas.
Mama mojego męża to generał w spódnicy. Przyzwyczaiła się rządzić mężem, podwładnymi, córką i zięciem, ale na nas z mężem się zatrzymała. Teściowa uważa, że wszystko musi odbywać się tak, jak ona zaplanowała i postanowiła. Dotyczy to wszystkiego – rodziny, pracy, życia osobistego dzieci.
Mąż opowiada, że całe życie z mamą miał tylko kłótnie i konflikty. Dopiero około dwudziestego piątego roku życia nauczył się utrzymywać delikatną równowagę. W przeciwieństwie do siostry nie bał się z nią kłócić, bronić swojego zdania i robić po swojemu. Oczywiście to na niego spadały wszystkie gniewy i „kary niebios”, ale niespecjalnie się tym przejmował.
Kiedy się pobraliśmy, próbowałam nie wchodzić w konflikty z teściową – czasem przemilczeć, czasem zrobić, jak chciała. Ale ona traktowała moją uprzejmość jako słabość i próbowała mnie podporządkować. Nic z tego nie wyszło, bo ja tylko wyglądam na łagodną i potulną. Gdy zorientowałam się, że mnie osacza, szybko zmieniłam swoje podejście.
– Mówiłem ci, że z tej próby zaprzyjaźnienia się z moją mamą nic dobrego nie wyjdzie – żartował później mąż, któremu przed ślubem tłumaczyłam, że z każdym mogę znaleźć wspólny język. Ale widocznie nie z jego mamą.
Mimo że nasza rodzina dzielnie stawiała opór teściowej, ona nie porzucała nadziei, że kiedyś uda jej się nas podporządkować. W drobnostkach ustępowaliśmy, ale w ważniejszych kwestiach trzymaliśmy się swojego zdania. Każde nasze ustępstwo traktowała jako swoją wygraną i próbowała poszerzyć swoje wpływy.
Z początku zastanawiałam się, dlaczego tak skupia swoją uwagę właśnie na nas. Przecież miała jeszcze córkę i zięcia, gdzie mogłaby się realizować. Ale szybko zrozumiałam – zięć i córka tańczyli, jak im zagrała, a my z mężem stawialiśmy opór.
Niedawno teściowa próbowała ponownie narzucić nam swoją wolę, wykorzystując do tego „piękny” pretekst – postanowiła obdarować nas prezentem, który dosłownie wywołał u nas opad szczęki.
W zeszłym roku kupiliśmy mieszkanie i przez prawie rok powoli i starannie je remontowaliśmy. Chcieliśmy zrobić wszystko na najwyższym poziomie, by potem nie poprawiać co roku. Wreszcie pozostały ostatnie detale – trzeba było urządzić mieszkanie.
Ignorowaliśmy wszystkie rady teściowej dotyczące mebli i sprzętów, bo jej gust zupełnie odbiegał od naszego. Sami wybraliśmy, zapłaciliśmy, zamówiliśmy i czekaliśmy na dostawę.
Jedna z dostaw miała dotrzeć trzy dni temu, ale zostaliśmy zaproszeni na urodziny z noclegiem, więc poprosiliśmy teściową, by odebrała za nas przesyłkę. Decyzję podjęliśmy w pośpiechu, bo nie mieliśmy czasu szukać innego rozwiązania. Co mogła zrobić? – pomyśleliśmy.
Kiedy wróciliśmy do domu, w salonie, zajmując połowę pomieszczenia, stała kanapa – tak ciężka, że nie dało się jej ruszyć.
Kanapa kompletnie nie pasowała do wnętrza – ani stylem, ani kolorem, ani niczym. Staliśmy z mężem i nie mogliśmy zrozumieć, skąd się wzięła i dlaczego. Teściowa szybko wszystko wyjaśniła – to jej „pamiątkowy prezent”.
– Pieniądze wydacie i zapomnicie, a ta kanapa posłuży długo, więc zapamiętacie mój prezent na lata – powiedziała z dumą.
Tak, tego prezentu nie zapomnimy do końca życia. Dzięki, mamo.
Oczywiście nie planowaliśmy zostawiać tego potwora u siebie.
Kiedy teściowa przyszła w gości i zobaczyła, że jej prezentu nie ma, wyła jak syrena. Potem zaczęła przewracać oczami, udawać omdlenia i żądać karetki, notariusza, leków i wody. Nikt jej jednak nie uwierzył.
Nazwali nas z mężem niewdzięcznikami, bo „nie doceniliśmy prezentu”. Gdy dowiedziała się, ile zarobiliśmy na sprzedaży kanapy, wykrzyczała, że zapłaciła za nią dwa razy więcej. Kto by pomyślał, że taka brzydota może być tak droga – nie zostawiła nam żadnego paragonu.
– Nigdy więcej wam nic nie podaruję, zapamiętajcie to sobie raz na zawsze – oświadczyła na koniec swojego przedstawienia.