Moja teściowa nigdy nie kochała mojego męża; całą swoją miłość i czułość oddawała młodszej córce, którą urodziła, gdy starszy syn miał już piętnaście lat. Kiedy się pobraliśmy, nie pozwoliła nam zamieszkać w swoim pustym mieszkaniu, abyśmy nie musieli płacić za wynajem i mogli oszczędzać na własne lokum. Mieszkanie trzymała dla swojej córki – uczennicy.
Nigdy nie zostawała z naszymi dziećmi. Zawsze była zajęta; teściowa zawsze mówiła, że to nasze problemy.
— Podziękujcie, że nie wtrącam się w wasze życie — lubiła powtarzać.
Kiedyś trafiłam do szpitala ze starszą córką i trzeba było zająć się młodszym synem. Teściowa nam odmówiła, więc mąż musiał wziąć bezpłatny urlop. I tak było nam ciężko, a stało się jeszcze gorzej.
Siostra dorosła i dostała się na uniwersytet. Teściowa przez cały ten czas wynajmowała mieszkanie, a pieniądze odkładała dla córki na naukę. Wkrótce siostra męża wyszła za mąż. Gdy urodziła dziecko, teściowa zyskała ukochanego wnuka.
Siostra szybko się rozwiodła, a jej dziecko mieszkało u babci, podczas gdy matka układała sobie życie osobiste. Ułożyła je w dość ciekawy sposób — z nowym mężem wyjechała do Ameryki, a dziecko zostawiła mamie.
Wtedy teściowa przypomniała sobie o nas. Żaliła się mojemu mężowi, jak ciężko jej z dzieckiem, i prosiła, byśmy przeprowadzili się do niej. Nie wiem czemu, ale mąż się zgodził.
Mieszkaliśmy we czwórkę w jednym pokoju, a teściowa i jej ukochany wnuk mieli własne osobne pokoje. Cukierki i zabawki, które teściowa przynosiła każdego dnia, nigdy nie trafiały do moich dzieci.
Pewnego razu mój młodszy syn zachorował i teściowa praktycznie wyrzuciła mnie z nim z domu, żeby jej ukochany wnuk się nie zaraził. W tym czasie nasze mieszkanie z mężem było wynajmowane, więc nie miałam dokąd pójść. Cudem, dosłownie w ciągu godziny, znalazłam mieszkanie niedaleko.
Cały ten czas siedzieliśmy na klatce schodowej teściowej — na dworze było bardzo zimno. W tym czasie wiele przemyślałam i nie planowałam wracać do teściowej.
Kiedy syn wyzdrowiał, zabrałam starszą córkę do siebie; nasze mieszkanie miało się zwolnić dopiero za dwa tygodnie. Mąż postanowił zostać u swojej matki — przecież sama wychowuje dziecko, jej pomoc jest potrzebniejsza niż żonie z dwojgiem dzieci na rękach.
Rozwiedliśmy się, bo nie widziałam sensu dalej żyć z tą osobą i w tej rodzinie. Mąż płacił alimenty na dzieci. Nie widzieliśmy się kilka lat. A niedawno mąż zadzwonił do mnie i poinformował, że jego mama poważnie zachorowała.
Ponieważ nie miał kto się nią opiekować, były mąż zwrócił się do mnie. Odmówiłam, chociaż w zasadzie mam elastyczny grafik i mogłabym to robić. Ale przecież ma syna i córkę. A ta kobieta kiedyś wyrzuciła mnie na ulicę z chorym dzieckiem.
Kilka miesięcy temu spotkałam sąsiadkę teściowej. Opowiedziała mi, że mój mąż bardzo pokłócił się ze swoją mamą, gdy dowiedział się, że cały majątek przepisała na swojego ukochanego wnuka.
Co więcej, wnuk też postanowił wyjechać do swojej mamusi do Ameryki. Na pożegnanie powiedział jej:
— To ja cię po tym nawet za matkę nie uważam. Z żoną przez ciebie się rozwiodłem, bo liczyłem na spadek. A jeśli nie ma dla mnie spadku, to ty nie masz też syna.
Kiedy wróciłam do domu, opowiedziałam wszystko naszym prawie dorosłym dzieciom. Syn z córką namówili mnie, by pójść do babci i jej pomóc. Nie bardzo chciałam, ale dzieci nalegały. W mieszkaniu byłej teściowej panował nieznośny zapach, straszny bałagan i zupełnie pusta lodówka. Syn poszedł po zakupy, córka zabrała się za sprzątanie, a mnie poprosili, by pomóc ich babci.
— Co, też po spadek przyszliście? A nic wam się nie dostanie — ani tobie, ani twoim bękartom! — wysyczała złośliwie teściowa.
Postanowiłam nic nie mówić dzieciom, nie chciałam ich martwić. Syn sprzątał, córka gotowała obiad. Zrozumiałam, że ostatnio teściowej pomagali życzliwi sąsiedzi. Moje dzieci postanowiły, że teraz jej nie opuszczą. Codziennie przychodzą do niej na zmianę już od kilku miesięcy. Teściowa wreszcie zaczęła odnosić się do nich cieplej, gdy zrozumiała, że moje dzieci opiekują się nią nie ze względu na spadek, ale dlatego, że są ludźmi.