Kiedy miałam około dwóch lat, moi rodzice się rozwiedli. Ojca zupełnie nie pamiętam. Mama nigdy o nim nie opowiadała, a jemu chyba też nie zależało, jak sobie radzimy i z czego żyjemy. Nigdy nie dostawałam od niego prezentów ani telefonów. A po latach zjawił się u mnie w drzwiach i powiedział, że muszę go utrzymywać

Jestem w szoku z powodu takiej bezczelności! Już jako dziecko zrozumiałam, że ojciec dla mnie nie istnieje. Nie było go i nigdy go nie było. Mama wychowywała mnie samotnie. Nigdy ponownie nie wyszła za mąż, wkładając całą swoją duszę w moje wychowanie. Pracowała od rana do wieczora, a poza tym bardzo lubiła rękodzieło.

Czasem przyjeżdżała do nas w odwiedziny babcia. Przywoziła różne smakołyki: dżemy, przetwory, owoce, jagody. Bardzo ją kochałam, choć widywałyśmy się rzadko. Mama mówiła, że druga babcia (matka ojca) mieszkała w tym samym mieście. Ale z jakiegoś powodu nawet w święta nie przychodziła do nas.

Lata mijały. Dorosłam i dostałam się na uniwersytet. Mama cieszyła się, że mamy własne mieszkanie. Szyła ubrania na zamówienie i pracowała jako nauczycielka. Nagle zachorowała i nie udało jej się wyzdrowieć. Zostałam sama. Zaczęłam pracować, żeby się utrzymać i opłacić studia. Mama bardzo prosiła, żebym nie rzucała uniwersytetu. I wtedy, w tak trudnym dla mnie momencie, pojawił się tata.

W naszym domu było tylko jedno zdjęcie, na którym był on. Było to zupełnie inny człowiek niż ten, który stał w moich drzwiach – stary, schorowany i otyły. On uważał, że całe życie na niego czekałam i powinnam była się ucieszyć. Byłam jednak w takim szoku, że nie wiedziałam, jak zareagować.

Ojciec mówił, że się rozwiódł, że mam młodszego brata i że jego była żona wyrzuciła go z mieszkania. Ocknęłam się dopiero, gdy po długiej opowieści o swoim życiu ojciec powiedział, że zamieszka razem ze mną. Wyobrażał sobie, jak dobrze będzie córce razem z ojcem.

– No cóż, wypiliśmy herbatę, wystarczy. Dziękuję, że wpadłeś. Teraz możesz iść – powiedziałam.

– Naprawdę wyrzucisz na ulicę swojego ojca?

– Jaki z ciebie ojciec? Przez tyle lat się nie pokazywałeś, nawet nie dzwoniłeś! Przyszedłeś tylko wtedy, gdy zostałeś bez dachu nad głową? Nagle przypomniałeś sobie o córce?! Idź stąd! Albo wezwę policję! Jesteś dla mnie obcym człowiekiem!

Ten człowiek, który nazywał się moim ojcem, na początku próbował żartować i być miły. Próbował przywołać w mojej pamięci wspomnienia z dzieciństwa, ale ich tam nie było. Kiedy tylko zrozumiał, że mówię poważnie, od razu spochmurniał. Próbował grać na moim sumieniu, mówił o swoich prawach, a na końcu zagroził, że poda mnie do sądu o alimenty! Jeszcze nie otrząsnęłam się po śmierci mamy, a tu taki „prezent”.

Już skonsultowałam się z prawnikiem, i według niego, szanse mojego „tatki” są bardzo małe. Przygotowałam się do sądu. Mam nadzieję, że nie będę musiała utrzymywać obcej osoby tylko dlatego, że uważa mnie za swoją córkę.