Kasia kończyła właśnie myć ostatni korytarz, gdy nagle podeszła do niej nieznajoma kobieta. – Przepraszam, dziewczyno. Czy ty przypadkiem nie jesteś córką Ireny? Jesteś do niej niesamowicie podobna. – Nie, moja mama ma na imię Olga – odpowiedziała zaskoczona Kasia. – No proszę… Jesteś kopią mojej znajomej – kontynuowała kobieta. Kasia wzruszyła ramionami – podobna i tyle, zdarza się. Wieczorem Kasia opowiedziała mamie o tej rozmowie. Mama jakoś dziwnie się spięła

– Córeczko, nie martw się tak bardzo. No trudno, nie dostałaś się – widocznie nie jest ci pisane zostać lekarką. Trzeba próbować gdzie indziej, tam, gdzie wystarczy punktów.

– Nie, ja chcę tylko na medycynę! Przygotuję się jeszcze lepiej, poprawię egzaminy i na pewno się dostanę! A póki co pójdę do pracy – w przychodni akurat szukają sprzątaczki.

Olga westchnęła, rozumiejąc, że córka się nie podda. Kasia od dziecka marzyła, by zostać lekarzem, pomagać ludziom. No cóż, skoro tak postanowiła – niech próbuje.

Kasia właśnie kończyła myć ostatni korytarz przychodni, w którym ludzie czekali na wizytę.

– Dziewczyno, przepraszam… Czy ty nie jesteś przypadkiem córką Ireny? Bardzo ją przypominasz.

– Nie, moja mama ma na imię Olga.

– No proszę… Jesteś kopią mojej znajomej, razem się kiedyś uczyłyśmy w innym mieście. Nawet pieprzyk na twarzy w tym samym miejscu, dlatego tak pomyślałam. Ireny nie widziałam od matury, wyjechali wtedy gdzieś.

Kasia wzruszyła ramionami. Podobna i tyle, bywa. Wieczorem przy kolacji opowiedziała o tej rozmowie mamie. Mama dziwnie się spięła.

– Oj, Kasiu, mnie też wiecznie z kimś mylą, chyba takie mamy twarze, nie przejmuj się!

– Tylko dziwne, mówiła, że jestem kopią, nawet pieprzyk mam taki sam jak ta Irena. Może to jakaś nasza krewna? Przecież tak się czasem zdarza.

– Nie wymyślaj, nie mamy żadnych Iren w rodzinie. I dość już tego tematu.

Kasia nie mogła zrozumieć, czemu mama tak się zdenerwowała. W ogóle ostatnio wyglądała na zmęczoną, jakby czymś zmartwioną. Często źle się czuła, widać, że wiek dawał się we znaki.

Z każdym dniem Olga słabła, po pracy leżała bez sił. Kasia się martwiła, ale mama jak mogła, ją uspokajała – że to tylko zmęczenie.

Pewnego wieczoru Kasia usłyszała, jak mama płacze w swoim pokoju. Weszła bez pukania.

– Mamo, co się dzieje? Proszę, nie ukrywaj przede mną niczego!

– Kasiu, córeczko… Poważnie zachorowałam, już nic mi nie pomoże, za późno się dowiedziałam. Nie chciałam mówić, ale musisz znać prawdę. Nie jestem twoją biologiczną mamą. Nie mogłam mieć dzieci.

Bardzo marzyłam o dziecku. Nie wyszłam za mąż, choć proszono mnie. Nie chciałam niszczyć życia mężczyźnie, skoro nie mogłabym mu dać dziecka. W jednym z domów dziecka znalazłam ciebie i od razu poczułam, że jesteś moja.

Przeprowadziłam się do innego miasta, żeby nikt nie wiedział, że nie jesteś moja. Kim była twoja mama – nie wiem. Powiedziano tylko, że to była zdrowa, młoda dziewczyna. Wkrótce mnie zabraknie, córciu, jak ty sobie poradzisz beze mnie?

Kasia nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała. Mama była chora… i nie była jej prawdziwą matką? Jak to zrozumieć?

Całą noc nie spała. Wspominała dzieciństwo – jak chodziły z mamą do lasu na grzyby, kąpały się w rzece, przebierały lalki.

– Mamo, a może ta Irena, o której mówiła kobieta w przychodni, to moja prawdziwa mama? Przecież dzieci czasem są wykapane z rodziców, nawet pieprzyk się zgadza.

– Wszystko możliwe, córeczko, świat jest mały, a życie potrafi zaskakiwać.

Kasię bardzo ciekawiło, kim są jej biologiczni rodzice i dlaczego ją porzucili. Nie czuła żalu – przecież wychowała ją najlepsza mama na świecie. Kasia rozumiała, że prawdziwa matka mogła być niedojrzała – bo normalna kobieta nie zostawia dziecka.

Kasia przyjaźniła się z pielęgniarką z gabinetu, przy którym siedziała ta kobieta, która mówiła o Irenie. Poprosiła ją, żeby pomogła odnaleźć tamtą kobietę – powiedziała, że zgubiła dokument i chce go oddać. Wspólnie przejrzały listę pacjentek i na podstawie godziny ustaliły tożsamość.

Kasia miała adres i telefon. Kobieta nazywała się Wiera Dymitrówna. Kasia zadzwoniła i powiedziała, że musi coś podpisać, więc prosi, by przyszła. Godzinę później Wiera pojawiła się w korytarzu.

– Dzień dobry. Przepraszam za kłopot. To ja dzwoniłam. Proszę powiedzieć – kim była ta Irena, do której jestem podobna? Może to moja prawdziwa mama.

Kasia dowiedziała się, że Irena była wzorową uczennicą, miała dostać złoty medal. Potem, jak to bywa, dobra dziewczyna zakochała się w nieodpowiednim chłopaku. Rodzice, by ją ochronić, przeprowadzili się po maturze do innego miasta – a co dalej, nie wiadomo.

Kasia poznała nazwisko, miasto, gdzie Irena mieszkała i chodziła do szkoły. Pojechała tam. Odnalazły się osoby, które znały nowy adres Ireny – to było sąsiednie miasto.

Kasia kupiła bilet i pojechała. Oto ten dom, dzwonek do drzwi. Otworzyła starsza, miła kobieta.

– Dzień dobry. Czy mogę porozmawiać z Ireną?

– Dzień dobry. Irenka jest w pracy. A o co chodzi?

– Chciałabym z nią porozmawiać. Pani jest jej mamą? Irena z panią mieszka?

– Tak, ale kim pani jest?

– Mam na imię Kasia. Czy mogę na nią poczekać? Przyjechałam z daleka, jestem trochę zmęczona.

– Nie, dziewczyno, nie wpuszczam nieznajomych do domu.

Kasia usiadła na klatce schodowej i czekała. Po godzinie pojawiła się kobieta, która szła do mieszkania Ireny.

– Przepraszam, pani jest Irena?

– Tak. O co chodzi?

– Mam tylko jedno pytanie. Proszę odpowiedzieć szczerze. Czy osiemnaście lat temu urodziła pani dziewczynkę?

Irena spłoszyła się, poprawiła włosy, widać było, że się denerwuje.

– Kim pani jest? Dlaczego zadaje takie pytania?

– Może jestem pani córką. Wszystko zależy od odpowiedzi.

Irena osunęła się na podłogę, kręcąc głową i powtarzając: „To niemożliwe, to niemożliwe…”

Zeszły na dół i poszły do pobliskiej kawiarni. Irena nie mogła oderwać wzroku od Kasi.

– Boże, jak to możliwe… Powiedzieli mi, że urodzi się chore dziecko. Byłam jak we mgle. Po porodzie nawet cię nie pokazali. Lekarze mówili, że dziecko słabe, nie przeżyje. Wierzyłam im – przecież lekarze nie mogą kłamać…

Poszłam na medycynę, jak marzyłam. Wyszłam za mąż, urodziłam syna, Arturka. Ale przez te wszystkie lata słyszę w uszach płacz mojego dziecka, mojej córeczki. Boże, jesteś moją kopią, to samo spojrzenie!

Opowiedz mi o sobie, wszystko – wszystko!

I Kasia opowiedziała. Przede wszystkim o swojej mamie – jak bardzo ją kochała i jak dobrze im było razem. Pod koniec opowieści Kasia zapłakała, mówiąc, że mama jest chora i nic już nie da się zrobić.

– Kasiu, jestem lekarką. Muszę zobaczyć wypisy – może jest jeszcze szansa. Mój były mąż prowadzi klinikę w Niemczech, możemy wysłać twoją mamę tam. Jestem jej coś winna. I tobie. Przepraszam, córeczko, że tak się stało.

Po powrocie do domu Kasia wysłała e-mailem wszystkie dokumenty mamy. Irena odpisała, że jest szansa uratować Olgę – zajmie się wszystkim i pokryje koszty. Kasia była wdzięczna.

Mama, wysłuchawszy córki, zgodziła się na wyjazd. Irena i Olga spotkały się. Przytuliły się i długo płakały. Takie rzeczy też się zdarzają. Kasia poznała brata – Artura – i babcię Lidię. Ta błagała wnuczkę o wybaczenie.

– Wiesz, Kasiu, baliśmy się o córkę, bo jej chłopak był niedobry. Jakie życie ją czekało? Już nie żyje, zresztą. Nie na darmo się baliśmy. Cieszę się, że wyrosłaś na porządną dziewczynę. Dziękuję Oldze.

W Niemczech okazało się, że stan Olgi nie jest beznadziejny. Powoli, ale jednak zaczęła wracać do zdrowia. Kasia w tym czasie mieszkała u Ireny i przygotowywała się do ponownego egzaminu.

Kiedy Olga przyjechała po córkę, wszyscy zasiedli przy dużym stole.

– Z całego serca dziękuję ci, Ireno, za pomoc mojej mamie. I jeszcze… dziękuję, że mnie urodziłaś. Dzięki tobie mogłam przeżyć to dziwne życie.

Tak oto Kasia znalazła swoją drugą mamę – choć wciąż mówiła do niej „Ireno”.