Żyję szczęśliwie z moją żoną już 14 lat, bardzo się kochamy i mamy dwoje wspaniałych dzieci. Spędzamy razem dużo czasu, mimo że sporo pracuję. Moja żona mi w pełni ufa i zawsze mnie rozumie. Jest moim wsparciem i oparciem. Był taki moment, kiedy dopiero zaczynałem rozwijać firmę i miałem długi po uszy. Ale pomimo wszystkich problemów i trudności, moja żona szła ze mną ramię w ramię. Nasz związek opiera się na zaufaniu. Nigdy nie myślałem o rozwodzie czy odejściu do innej kobiety. Inne kobiety po prostu dla mnie nie istnieją – do dziś czuję się przy niej jak zakochany chłopak, mimo że minęło już 14 lat.
Nigdy nie przypuszczałem, że będę musiał coś ukrywać przed najbliższą mi osobą. Wszystko zaczęło się rok temu, gdy moja żona poprosiła mnie, bym zatrudnił w firmie jej najlepszą przyjaciółkę. Miała problem ze znalezieniem pracy i od dłuższego czasu była bez grosza. Ta przyjaciółka, mimo swojego wieku, była niezamężna i wyglądało na to, że nawet nie zamierza szukać męża. Zawsze nam zazdrościła, ciągle mówiła: “Tyle lat jesteście razem, tak się kochacie, macie wszystko”. Ale nie zwracaliśmy na to uwagi. Była samotna, więc tłumaczyliśmy sobie, że to przez to. Często narzekała, jak to jej źle się żyje i jak bardzo cierpi.
Po wielu namowach mojej żony w końcu zgodziłem się ją zatrudnić – wyłącznie z szacunku do mojej drugiej połówki. Jednak w pracy szybko zauważyłem, że ona ma wobec mnie jakieś plany. Ubierała się zbyt wyzywająco, mimo obowiązującego w firmie dress code’u. Ciągle przychodziła do mojego gabinetu pod pretekstem przyjacielskich rozmów i potrafiła przesiedzieć tam godzinę.
Bardzo mnie to irytowało, bo nie chciałem, żeby moi pracownicy pomyśleli, że coś mnie z nią łączy. To trwało dwa miesiące, aż w końcu nie wytrzymałem. Wezwałem ją na poważną rozmowę. I możecie sobie wyobrazić moje zdziwienie, kiedy oświadczyła mi, że jest we mnie zakochana i dłużej nie może tego ukrywać. Powiedzieć, że byłem w szoku, to jak nic nie powiedzieć. Stałem osłupiały. Błagała mnie, żebym nic nie mówił mojej żonie i potajemnie się z nią spotykał. Co więcej, zaczęła mnie obwiniać o swoją samotność – twierdziła, że to przeze mnie nie może znaleźć męża i nie wychodzi za mąż.
I teraz po prostu nie wiem, co zrobić z tą informacją. Kocham swoją żonę i o zdradzie nawet nie ma mowy. Zwłaszcza że jej przyjaciółka w ogóle mnie nie pociąga. Czy powinienem powiedzieć o tym żonie?
To bardzo trudna sytuacja. Nie mogę się pozbyć pytania: jak można po 18 latach przyjaźni powiedzieć coś takiego mężowi swojej najlepszej przyjaciółki? Czy naprawdę pojęcia kobiecej solidarności i przyjaźni już nie istnieją? Strasznie mi żal mojej naiwnej żony. Ona szczerze współczuje przyjaciółce i stara się jej pomóc, a ta w taki sposób jej odpłaciła. Teraz nie jestem w stanie dalej z nią pracować. Jak delikatnie jej wyjaśnić, że nie chcę brać udziału w tej farsie? I przede wszystkim – jak powiedzieć żonie, że przez cały ten czas pomagała osobie, która okazała się fałszywa i zdradliwa?