Mam chłopaka, z którym jestem już od trzech lat. Poznaliśmy się w mediach społecznościowych. Jego zachowanie było bardzo przyzwoite. Cieszyłam się, że mam tak troskliwego partnera, ale mama patrzyła na to podejrzliwie. Zawsze była zbyt wymagająca wobec moich wyborów życiowych. Według niej mężczyzna musi dobrze zarabiać, aby w pełni utrzymać rodzinę.
Miłość miłością, ale bez pieniędzy jesteś nikim – mawiała. Zupełnie się z tym nie zgadzałam, ale nie próbowałam się kłócić, bo to było bez sensu.
Prawda jest taka, że Mantas bardzo jej się spodobał. Chyba to pierwszy partner, którego przyjęła normalnie.
Jednak kiedy po dwóch latach związku powiedziałam mamie, że przeprowadzam się do Manta, wcale jej to nie ucieszyło. Zaczęła wysuwać dość poważne argumenty.
– Naprawdę tego nie rozumiesz? Mieszkanie ma trzy pokoje, ty się wyprowadzisz, a rachunki za media będę musiała opłacać sama? O nie! Mieszkajcie u mnie, dopóki nie sprzedam mieszkania i nie kupię czegoś mniejszego – oznajmiła matka, gdy Mantas przyszedł do nas na kolację.
Nie chciałam ulegać jej namowom, bo wiedziałam, że potrafi manipulować ludźmi, zwłaszcza jeśli chodzi o pieniądze. Całe dzieciństwo słuchałam jej wykładów o tym, że w życiu nie ma nic ważniejszego niż pieniądze.
To właśnie finanse zniszczyły małżeństwo moich rodziców. Ojciec miał dość ciągłych kłótni o swoją pensję, nie wytrzymał i odszedł, kiedy miałam 13 lat. A mama marzyła o byciu gospodynią domową, ale po rozwodzie musiała szybko szukać pracy. Wtedy właśnie pojawiło się jej wielkie marzenie – dobrze mnie wydać za mąż.
Mantas postanowił zachować się jak prawdziwy dżentelmen.
– Ugnė, zamieszkajmy z twoją mamą na dwa miesiące, pomogę jej w sprzedaży mieszkania, a potem zaczniemy urządzać własne gniazdo – powiedział ukochany, kiedy następnego dnia spotkaliśmy się na obiedzie.
Długo się opierałam, ale w końcu się zgodziłam.
Przejęliśmy na siebie połowę rachunków, ale jedzenie postanowiliśmy kupować osobno. W końcu w domu jadaliśmy tylko kolację – śniadania i obiady jedliśmy w stołówce w pracy, zarówno ja, jak i Mantas.
Przez pierwszy miesiąc wszystko było w porządku. Mama nam nie przeszkadzała, czasami zapraszała nas na kolację.
Ale ostatnio zaczęła domagać się, by Mantas w pełni ją utrzymywał. Uznała, że skoro Mantas utrzymuje mnie, opłaca rachunki i kupuje nam jedzenie, to może utrzymywać także moją matkę – w końcu to ona udostępniła nam mieszkanie.
Mnie ten zwrot akcji szczególnie nie zaskoczył, ale Mantas był w szoku. Zabrałam go do naszego pokoju i powiedziałam, że musimy jak najszybciej szukać nowego lokum.
– Ale twoja mama jeszcze nie sprzedała mieszkania! – próbował zaprotestować chłopak.
– Mantusiu, ona wcale nie miała zamiaru nic sprzedawać – zaczęłam – to wszystko zostało powiedziane tylko po to, żeby wciągnąć nas w tę pułapkę.
– Mamo, co ty sobie myślisz? Mantas to mój chłopak, a nie twój! Po co ci to, przecież sama pracujesz i nieźle zarabiasz – zapytałam, wchodząc do sypialni.
Mama oglądała telewizję.
– A może ja chcę rzucić pracę i nic więcej nie robić? Ja ci taką narzeczoną urodziłam dla Manta, a on mi żałuje pieniędzy? – zapytała mama.
– Jemu nie żal, ale mnie żal. Wyprowadzamy się w tym tygodniu – oznajmiłam i wyszłam z pokoju.
Przeprowadzka była trudna, bo mama albo robiła awantury, albo próbowała wzbudzić litość. Ale nie dałam się jej manipulacjom i powiedziałam Mantasowi, żeby trzymał się twardo.
Teraz mieszkamy osobno, na drugim końcu miasta. Mama wciąż do mnie dzwoni, próbuje nas przekonać do powrotu, ale to niemożliwe.