Życie bywa czasem niezwykle niesprawiedliwe – ktoś bardzo pragnie mieć dziecko, ale z powodów zdrowotnych nie może, ktoś inny stale pomaga dzieciom z domów dziecka, a nawet je adoptuje.
A jeszcze ktoś inny, mimo że cieszy się dobrym zdrowiem i ma odpowiednie warunki, oddaje własne dziecko do domu dziecka. W efekcie maluch, mając żywych rodziców, staje się zupełną sierotą…
Tak właśnie było w przypadku małej Kristiny, wobec której jej biologiczna matka 10 lat temu postąpiła okrutnie, na zawsze wywożąc własną córkę do domu dziecka.
Dziewczynce jednak się poszczęściło – spotkała swoją przyszłą przybraną mamę, Wiktorię, która stała się jej prawdziwą rodziną. Gdyby nie Wiktoria, nie wiadomo, jak potoczyłoby się życie małej…
Kristina urodziła się na wsi. Lina miała wtedy 22 lata.
Dziewczyna mieszkała z konkubentem, od którego zaszła w ciążę. Liczyła na poważny związek, a gdy dowiedziała się, że zostanie matką, była zadowolona. Jednak mężczyzna miał inne plany – zaraz po usłyszeniu wieści o ciąży rozstał się z Liną.
Dla Liny rozpoczął się trudny okres – 22-letnia, ciężarna, bez wykształcenia, bez stałej pracy, do tego na wsi…
Było już za późno na aborcję – ciąża była zaawansowana.
Po narodzinach Kristiny Lina załamała się jeszcze bardziej: dziewczynka miała zez i asymetrię lewej strony twarzy. Ponadto lekarze zdiagnozowali u niej opóźnienie umysłowe.
Lina praktycznie w ogóle nie zajmowała się córką, skupiała się na tym, jak zarobić pieniądze i ułożyć sobie życie.
Zrozumiała, że nie kocha własnego dziecka, więc jako młoda matka zdecydowała się oddać córkę do domu dziecka…
Na szczęście dziewczynka nie spędziła tam wiele czasu – po 5 miesiącach zwróciła na nią uwagę Wiktoria.
Kobieta, oprócz dwójki biologicznych dzieci, miała już trójkę adoptowanych.
Rodzina była liczna, ale bardzo zgrana – Wiktoria kochała wszystkie dzieci i nigdy nie dzieliła ich na „swoje” i „obce”.
To właśnie wtedy dostrzegła małą Kristinę i tak bardzo przypadła jej ona do serca, że postanowiła ją adoptować.
Gdy dowiedziała się o trudnym losie dziewczynki, jeszcze mocniej utwierdziła się w swoim wyborze.
Po aklimatyzacji w nowej rodzinie okazało się, że nie było żadnego „opóźnienia umysłowego” – Kristina była po prostu wycofana, przestraszona i pozbawiona należytej opieki ze strony biologicznej matki.
Dziś dziewczynka ma 12 lat, dobrze się uczy i świetnie dogaduje się z rówieśnikami. Dzięki pomocy lekarzy Wiktorii udało się także skorygować jej zez.
Przybrana matka mówi, że przez całe 10 lat biologiczna matka Kristiny ani razu nie odwiedziła córki, nie zadzwoniła, w ogóle nie interesowała się jej losem.
Jednak sama Kristina niewiele sobie z tego robi – za prawdziwą mamę uważa właśnie Wiktorię, choć wie, że nie jest ona jej biologiczną matką.