– Andrzeju, to kiedy pójdziemy kupić nową lodówkę? – pytam męża, a on milczy. Jeszcze latem ustaliliśmy, że kupimy lodówkę, bo ta, którą mamy, już dawno powinna zostać wymieniona. Dostałam ją w spadku po babci razem z mieszkaniem. W grudniu zaczęły się obniżki, więc pomyślałam, że to najlepszy moment, by pomyśleć o zakupie. Ale bardzo się zdziwiłam, gdy nie znalazłam pieniędzy w naszym schowku. Założyłam jednak, że mąż po prostu gdzieś je przełożył. Kiedy jednak wspomniałam o tych pieniądzach i o tym, że pora kupić lodówkę, Andrzej wyraźnie się zmieszał i nawet próbował zmienić temat. Wtedy zrozumiałam, że coś jest nie w porządku. Nie sądziłam jednak, że może chodzić o to, co naprawdę się stało

– Andrzeju, to kiedy idziemy kupować nową lodówkę? – pytam mojego męża, a on milczy.

Jeszcze latem postanowiliśmy, że kupimy nową, bo ta, którą mamy, od dawna nadaje się do wymiany. Dostałam ją w spadku razem z mieszkaniem po babci.

Można powiedzieć, że Andrzej trafił do mnie na gotowe. Wzięliśmy ślub ponad rok temu. Kocham mojego męża, ale przyznaję, że mu się poszczęściło – dzięki mojej babci mieliśmy własne mieszkanie i całe wyposażenie. Co prawda wszystko to stare, ale wiedzieliśmy, że z czasem będziemy musieli wymienić sprzęty i zrobić remont.

Ustaliliśmy, że zaczniemy od lodówki. Andrzej sam zaproponował, abyśmy odkładali co miesiąc trochę pieniędzy, żeby później nie brać kredytu. Wyglądało na to, że do Nowego Roku uzbieramy potrzebną kwotę.

W grudniu zaczęły się obniżki cen, pomyślałam, że to idealny moment na zakup. Bardzo się zdziwiłam, gdy nie znalazłam pieniędzy w naszym schowku. Założyłam jednak, że mąż po prostu je gdzieś przełożył.

Gdy zaczęłam o tym rozmawiać i przypomniałam o konieczności kupna lodówki, Andrzej wyraźnie się zmieszał i próbował zmienić temat. Wtedy zrozumiałam, że coś tu nie gra, ale nawet przez myśl mi nie przeszło, co się naprawdę stało.

Chodzi o to, że przestałam odwiedzać teściową. Wystarczyła mi jedna wizyta, by stwierdzić, że lepiej tego nie robić. Niech mąż chodzi – to jego mama, a ja postanowiłam nie chodzić do niej i jej do nas też nie zapraszać.

Zaraz po ślubie teściowa zaczęła dość często do mnie wpadać i pozwalać sobie na zbyt wiele. Udzielała mi rad, o które nie prosiłam. Gdyby były cenne, jeszcze bym podziękowała, ale to były banały, typu ile razy w tygodniu myć podłogę i jak prasować pościel.

Mojej własnej mamie nie pozwalam tak do siebie mówić, a co dopiero teściowej. Szybko więc postawiłam ją na miejscu. Teściowej od początku się nie podobałam, uważała się za arystokratkę, bo urodziła się i wychowała w mieście, a ja niby z jakiejś wsi jestem i nie mam odpowiednich manier.

Teściowa nawet we własnych kapciach przychodziła do mnie, mówiąc, że to specjalne ortopedyczne. Tak naprawdę pokazywała w ten sposób, że u mnie podłoga jest niewystarczająco czysta.

Do siebie mnie nigdy nie zapraszała. Wiedziałam, że mieszka sama w trzypokojowym lokum. Jeśli coś świętowaliśmy, to tylko w kawiarniach czy restauracjach.

Niedawno teściowa obchodziła urodziny i tym razem postanowiła zaprosić nas oraz kilka najbliższych koleżanek do siebie do domu. Poprosiła mnie, żebym przyszła wcześniej i pomogła z przygotowaniem potraw.

Jakie było moje zdziwienie, gdy zobaczyłam u tej idealnej pani brudne naczynia. Ogólnie w mieszkaniu było czysto, naczynia odświętne z kredensu też czyste, ale te zwykłe, na których miałam gotować, okazały się brudne – widelce i łyżki tłuste, na talerzach resztki jedzenia, w kubkach brązowe ślady po herbacie i kawie.

Było mi strasznie nieswojo, bez słowa zaczęłam myć wszystko jeszcze raz. Wtedy teściowa weszła do kuchni i nie spodobało jej się to, co zobaczyła. Humor jej się popsuł, przestała się do mnie odzywać, a tylko coś mruczała pod nosem.

Uznałam, że w takiej sytuacji nie ma sensu zostawać na uroczystości, dokończyłam, co trzeba było, powiedziałam, że źle się czuję i wezwałam taksówkę, by wrócić do domu.

Mąż został. Gdy wrócił, skrytykował mnie, że to było nieodpowiednie zachowanie i obraziłam jego mamę. Zażądał, żebym ją przeprosiła, ale nie rozumiałam, za co. Za to, że umyłam naczynia?

Nie czułam się winna, postanowiłam więc, że nie będę już widywać się z teściową. Uważałam sprawę za zamkniętą.

Ale mąż nie mógł tak tego zostawić, a raczej jego mama nie dała zapomnieć. Stwierdziła, że wybaczy mi, jeśli sprezentujemy jej zmywarkę. A mój mąż, nie pytając mnie o zdanie, kupił jej zmywarkę z pieniędzy, które odkładaliśmy na lodówkę.

Ten czyn bardzo mi się nie spodobał, brak mi słów, by opisać, co czuję.

Poradźcie, co teraz zrobić? Jak odzyskać swoje pieniądze? I jak dać mężowi nauczkę, żeby nie przyszło mu więcej do głowy coś takiego robić?