Miała 7 lat, on 16. To on pierwszy raz odprowadzał ją do szkoły. Biedna ciocia Teresa samotnie wychowywała Krystynę, a Doman był już dorosłym chłopcem, mógł pomóc. W końcu był dżentelmenem. Przestraszone oczka i kokardki we włosach – Krystyna była zabawna i piękna dziewczynka.
Każdego dnia siedziała i czekała na niego, aż skończy lekcje i pójdą razem do domu, trzymając się za ręce. On spoglądał groźnie na dziewczyny, które chichotały gdzieś z boku, widząc ten obrazek.
Doman wyciągał ją z dziewczęcych bójek i karał, gdy widział papierosy w jej dłoni. Wiedział, że trzeba na nią uważać. Była niezwykłą dziewczynką – potrafiła godzinami patrzeć na mrówkę, ciągnącą okruch chleba. Mogła zabłądzić, próbując dogonić motyla.
Oto ma już 18 lat, a on 27 i stoją w urzędzie stanu cywilnego. Ona wychodzi za mąż za swojego kolegę z klasy, a on żeni się ze swoją koleżanką z roku. Ale po roku oboje się rozwodzą. Czasem się spotykali, by wesprzeć się nawzajem i powspominać dzieciństwo. On zawsze nazywał ją swoją dziewczynką.
Teraz ona ma 25 lat, a on 34. Krystyna w pełni spełniła się zawodowo, a Doman nie pozostawał w tyle. Zdobywał kolejne szczyty i stawał się coraz bardziej sukcesywnym mężczyzną, choć trochę nieodpowiedzialnym!
Ale to nie przeszkadzało im spotykać się na kawę w ulubionej kawiarni. Mama Krystyny zmarła, a obok był tylko Doman. On wiedział, jak uspokoić swoją dziewczynkę. Po roku oboje zrozumieli, że nie mogą już żyć bez siebie. Pobrali się!
Teraz byli otoczeni miłością bardziej niż kiedykolwiek! Była kariera, a teraz mieli też rodzinę. Urodziły się dzieci, a potem wnuki.
A Dominik wciąż patrzył na swoją dziewczynkę i rozumiał, jak bardzo mu się poszczęściło w życiu. Z lękiem zamykał oczy, gdy Krystyna wspinała się na drzewa, by zerwać soczyste wiśnie.
Oddychał z ulgą dopiero wtedy, gdy schodziła na ziemię z szerokim uśmiechem na twarzy. Jak bardzo była wtedy szczęśliwa! Uwielbiali wylegiwać się na trawie, zamykać oczy i czuć przyjemne ciepło słońca na skórze twarzy.
Czasem obejmował ją od tyłu, gdy stała przy lustrze i robiła makijaż. Szeptał jej słowa miłości i wychodził załatwiać sprawy.
A potem odszedł.
Zawał serca… Szpital… Bezsenne noce… Nie było już nadziei!
Wróciła do pustego domu i przeleżała tam kilka dni. Pewnego ranka usłyszała pukanie do drzwi i zerwała się na równe nogi. Podeszła do drzwi z głupią nadzieją, że to Doman wrócił, ale to był tylko listonosz.
Cicho odwróciła się w stronę swojego łóżka, gdy zatrzymała się przy dużym lustrze w przedpokoju.
Przeraziła się, patrząc na swoje odbicie.
Przed nią stała stara, 70-letnia kobieta! Z uśmiechniętej dziewczynki Domana nie zostało ani śladu. Odeszła razem z nim!