Główną pasją mojej mamy była i nadal jest odzież. Ledwo dostawała wypłatę, a już tego samego dnia połowa znikała na nowe stroje. Szafy w naszym domu ledwo się domykały – tak dużo było w nich rzeczy mamy.
Ale kiedy je otwierała, wpadała w zamyślenie. Wtedy pojawiał się klasyczny problem „nie mam się w co ubrać”, co bardzo bawiło tatę i dziwiło mnie. Bo ja jestem zwolenniczką minimalizmu. Mam po kilka rzeczy na każdą okazję i to mi w zupełności wystarcza.
Ale u mamy działało to inaczej. Bez względu na to, ile miała ubrań, zawsze jej brakowało. A do tego, jak na mój gust, wszystkie wyglądały prawie tak samo.
Nic w tym dziwnego, bo w pracy obowiązywał ją ścisły dress code. Dozwolone były tylko określone fasony i kolory.
Czegoś bardziej ekstrawaganckiego mogła użyć tylko w weekendy, i to nie zawsze. Na przykład na spacer do lasu, który tata uwielbiał, nie dało się pójść w jaskrawej sukience. Dlatego takich ubrań miała niewiele.
Kiedy pytałam, po co jej tak dużo podobnych rzeczy do pracy, przekonywała mnie, że są między nimi różnice. Nawet mi je pokazywała. Słowem – zakupoholiczka ubraniowa!
Teraz mama jest na emeryturze, ale do zakupów i nowości wciąż ma słabość. Z tym że kiedyś wybierała rzeczy ze smakiem, a teraz ten smak jakby jej się zatarł.
Bez śmiechu nie da się na nią patrzeć. Może nie jestem ekspertem w świecie mody, ale coś tam rozumiem.
Nie mam pojęcia, co się z nią stało, ale zaczęła ubierać się albo jak nastolatka, albo jak tancerka burleski.
Jednego dnia zakłada obszerne bluzy i równie wielkie spodnie, do tego sneakersy na ogromnej podeszwie. Często w jaskrawych kolorach.
U młodych to zrozumiałe. Młodość to czas buntu i eksperymentów, więc można wybaczyć. Ale na mamie te ubrania wyglądają komicznie. Jak to się mówi – z tyłu harcerka, z przodu wygląda na swój wiek.
A następnego dnia popada w skrajność i zamienia workowate bluzy na obcisłe ubrania z mnóstwem cekinów.
Krótkie topy, spódniczki i sukienki, które obowiązkowo łączy ze szpilkami. W takie dni też maluje się bardziej wyraziście. I szczerze mówiąc, wygląda to jeszcze gorzej niż luźne dresy.
Normalne ubrania jakby całkowicie zniknęły z jej szafy. Już nie pamiętam dnia, w którym nie łapałabym się za głowę na widok jej stroju. Chociaż wcześniej w ogóle mnie to nie interesowało.
A wszystko przez to, że kiedy odwiedzam rodziców, sąsiadki zaczęły mnie pytać, czy z moją mamą wszystko w porządku. Bo, jak mówią, wygląda dziwnie.
Jedna z nich nawet szeptem poleciła mi dobrego psychiatrę. W tamtym momencie miałam ochotę zapaść się pod ziemię ze wstydu!
I kiedy gdzieś razem wychodzimy, też czuję się nieswojo. Bo przechodnie patrzą na nią zdziwieni lub z dezaprobatą.
Niektórzy oglądają się z zainteresowaniem. Jakby była jakimś egzotycznym ptakiem. I choć to spojrzenia nie na mnie, czuję się niezręcznie. A mama nic sobie z tego nie robi. Idzie z podniesioną głową i nikogo nie zauważa.
Najpierw próbowałam rozwiązać to delikatnie. Porozmawiałam z tatą o moich obawach dotyczących jej stylu.
Potem zaproponowałam, żebyśmy we dwoje porozmawiali z mamą. Wiedziałam, że sama jej nie przekonam.
Ale tacie było wszystko jedno. Czego ja się po nim spodziewałam? Żyje według zasady zdrowego dystansu i ma w nosie jej modowe eksperymenty. Jak mówi, to zabawne. I najważniejsze, że nie marudzi. Ma swoje hobby? To świetnie.
Więc spróbowałam porozmawiać z mamą sama. Niestety, delikatne sugestie, że te ubrania jej nie pasują, nic nie dały.
Kilka dni temu powiedziałam jej wprost, że wygląda w nich śmiesznie i absurdalnie.
Powiedziałam, że powinna się ich pozbyć lub oddać potrzebującym. I zasugerowałam, że mogę jej kupić coś bardziej stonowanego. Ta rozmowa wyprowadziła mamę z równowagi.
– Najpierw szkoła i mundurki, potem praca z dress codem. Szafy pełne rzeczy, ale i tak nie było w co się ubrać! Mogę chociaż na emeryturze nosić to, co chcę?! – krzyczała.
Oskarżyła mnie też, że próbuję wcisnąć ją w babcine swetry i chustki. A ja przecież nie o to chodziło! Nie jestem ekspertem, ale poczytałam trochę o modzie i wiem, że są inne opcje.
Pamiętam, że w artykułach, które czytałam, były nie tylko workowate bluzy, ale też eleganckie i klasyczne rzeczy. Pokazałam jej zdjęcia i powiedziałam, że taki styl chcę jej zaproponować.