Jest jeden gorzki i nieodwracalny błąd. Gdy komuś mówi się, że to koniec. Koniec związku. Rozstajemy się. Żegnaj. Nie jesteś mi już potrzebny, nie chcę być z tobą. Odejdź!
To decyzja przemyślana. Ktoś naprawdę tak uważa. I może dojrzewał do tej decyzji przez długi czas, może miał ku temu powody. Możliwe. Osoba, która podjęła decyzję, jest jej pewna. Na początku.
Tylko że mija czas. I ten, kto tę decyzję podjął, nagle uświadamia sobie, że nie potrafi żyć bez tego, kogo odrzucił. Po prostu nie potrafi. Nadal kocha. I życie bez tej osoby jest puste. Albo nagle rozumie, że niesłusznie pozbył się cennego pracownika czy dobrego partnera biznesowego.
Czasem wszystko wraca do normy. Czasem ten, kto odszedł, wraca.
Ale czasem wyrzucony czy porzucony po prostu układa sobie życie na nowo. Szczególnie jeśli minęło już kilka miesięcy. Znajduje nowy związek. Albo nową pracę. I jest… szczęśliwy. Przeżył, tęsknił, może próbował wrócić, ale spotkał się z odmową. A potem się uspokoił. I odnalazł swoje miejsce – już bez osoby, która go odrzuciła.
I to właśnie najbardziej szokuje i przygnębia tych, którzy sami powiedzieli: „To koniec! Rozstajemy się na zawsze!”. Którzy wielokrotnie to podkreślali, podawali argumenty, tłumaczyli się…
A teraz płaczą. Dziwią się. Mówią, że zostali zdradzeni. Ale to nieprawda.
Pewna kobieta odeszła od męża. Zostawiła go. A potem postanowiła wrócić. Powiedziano jej, że mąż prawdopodobnie znalazł już inną. Kobieta zdziwiła się i odpowiedziała: „Ależ skąd! On mnie tak kocha i czeka na mnie!”
I nie ma kogo obwiniać. To oni sami dali drugiej osobie wolność. Wyzwolili ją z tych relacji. Wyraźnie powiedzieli, że to koniec. Może złamali serce – i może słusznie. Ale dali wolność. A dorosła osoba zaczęła układać sobie życie na nowo. I czasem robi to bardzo szybko.
Nie ma więc winnych, naprawdę.
Nie chodzi o to, kto miał rację, a kto zawinił. Chodzi o to, że ludzie szukają wyjścia i nowych możliwości. Tworzą nowe związki. Znajdują nową pracę, nowe źródła utrzymania. I żyją dalej – już bez nas. Tak właśnie funkcjonują ludzie. Życie toczy się dalej, nawet bez nas.
I warto się nad tym dobrze zastanowić. Zbyt wielu ludzi znam, którzy sami powiedzieli, że już nie kochają. Że to koniec. A potem byli zdumieni i rozgoryczeni, że ten drugi rzeczywiście odszedł. Albo nie chciał już wpuścić ich z powrotem. Bo znalazł nową miłość. Albo nową pracę.
„Jak on może! Przecież mu wybaczyłam! Przecież ją poprosiłem, żeby wróciła!”
Za późno, moi drodzy, jak mawiano dawniej. I teraz trzeba żyć z konsekwencjami. Bo to była wasza decyzja. Sami odcięliście, a tego nie da się już posklejać. Lepiej więc siedem razy się zastanowić, zanim podejmie się taką decyzję.