Zmęczona… teściowa niszczy nasze rodzinne relacje

Czuję się zupełnie rozbita, postanowiłam napisać tutaj. Oceńcie tę sytuację, bo zaraz oszaleję! Chcę zabrać dziecko i odejść od męża. Dlaczego?!

Moje nerwy nie wytrzymują już wtrącania się teściowej i bezczynności męża! Jesteśmy małżeństwem prawie 5 lat.

Mój mąż jest po prostu wspaniałym ojcem (mamy córkę)… świetnym mężem, kochankiem, przyjacielem… Kocham go, ale!!! Jego matka to prawdziwy generał w spódnicy! Ma dwoje dzieci, męża. Całe życie mężczyźni jej służą! Ani jednego sprzeciwu! Nawet gdy dosłownie siada im na kark!

Moja rodzina jest inna – ojciec jest głową rodziny, a mama szyją. Nigdy się nie kłócą, ustępują sobie nawzajem, a dzieci i dorośli mają swoje zdanie i wszyscy zachowują się życzliwie.

Relacje z teściową były jakieś dwulicowe. W oczy miła, a za plecami przez mojego męża kierowała naszą rodziną. Kiedy urodziłam (poród był bardzo trudny, byłam na granicy życia i śmierci, podobnie jak nasza córeczka), mała została zabrana do innego miasta na intensywną terapię (nawet jej nie widziałam).

Kiedy już zaczęłam chodzić, teściowa przyszła odwiedzić mnie w szpitalu. Jej spojrzenie było pełne oskarżeń i potępienia (nigdy nie zapomnę jej twarzy w tamtej chwili).

Ale uśmiechnęła się, porozmawiałyśmy i wyszła. Potem przez 3 lata wypominała (nie wprost, tylko przez moich rodziców i męża), że to moja wina, bo nie zgodziłam się na cesarskie cięcie. Twierdziła, że tak jej powiedziała ginekolog i że jej uwierzyli. Na szczęście z dzieckiem wszystko w porządku.

W jednym szczęśliwym dla mnie momencie, kiedy postanowiliśmy odwiedzić ich z okazji 8 marca, co nie było w jej planach, po raz pierwszy zaatakowała mnie i pokazała całą swoją podstępną naturę. Powiedziała mi wszystko prosto w oczy, a ja jej. Doszło do okropnej awantury, prawie uderzyłam ją, kiedy podeszła do mnie i zadowolonym wyrazem twarzy zaczęła krzyczeć. Od tamtej pory, przez ponad rok, nie utrzymuję kontaktów z rodziną męża.

W skrócie, ona płacze przed mężem i udaje ofiarę. On jej wierzy, a ta żmija coraz bardziej ingeruje w nasze relacje. „Przecież to mama!” W ostatnim miesiącu powiedziała, że kupi nam dom (mieszkamy w mieszkaniu), żebyśmy szukali!

Znaleźliśmy, potrzebowaliśmy tylko pieniędzy. I nagle ona mówi: „To za daleko ode mnie, nie dam!” Dziewczyny, zgodziłam się na jej pieniądze tylko dlatego, że to nasze marzenie. Mieszkamy w takich warunkach, że to po prostu koszmar, zwłaszcza z dzieckiem. Na coś lepszego nas po prostu nie stać.

A jej nie obchodzi, w jakich warunkach mieszka jej syn! Przez te wszystkie lata ani razu nie przyszła zobaczyć, gdzie mieszka jej syn! Ale mąż w każdą wolną chwilę jeździ do niej i zabiera córkę. Po porodzie chciałam się powiesić (miałam jakieś zaburzenie psychiczne, potem przeszło), teraz znowu mam takie uczucie, jakbym była rozbita przez taki egoizm teściowej wobec wszystkiego wokół, wobec syna. Ona kocha tylko siebie.

P.S. Żyjemy biednie, prawie nic swojego nie mamy. A u nich w domu remonty jak z katalogu, bramy kute stawiają, kupują nowe meble i nigdy nie zapytają, czy synkowi w czymś pomóc. Czasami dają produkty jakby jałmużnę. Powiedzcie, co mam zrobić, jestem już na skraju wytrzymałości.