Niedawno wydarzyła się taka sytuacja. Dzwoni do mnie syn i prosi, żebym zaopiekowała się wnukiem przez dwa dni, bo podobno on i synowa chcą romantycznie spędzić czas we dwoje.
Oczywiście zgodziłam się, bo kocham wnuka i bardzo ucieszyłam się z prośby syna. Poza tym, nie musiałam jechać po wnuka – syn sam miał go przywieźć, co zdarza się bardzo rzadko.
Poszłam do sklepu, żeby kupić różne smakołyki dla Mateuszka. Sobie zazwyczaj kupuję tylko to, co niezbędne, ale wnuka zawsze staram się rozpieszczać i częstować czymś, co lubi.
Kupiłam jogurty, serki, soki, mleko, słodycze – może i niezdrowe, ale za to takie smaczne. Kupiłam też Mateuszowi grę – loto.
Z niecierpliwością czekałam na przyjazd wnuka. Przygotowałam pyszną kolację, żeby mógł od razu coś zjeść. Kiedy syn go przywiózł, wręczył mi jeszcze torbę i wyjaśnił, że są tam leki oraz instrukcje, co i kiedy podawać.
Okazało się, że Mateusz jest chory, ale synowa mimo to wysłała go na weekend do mnie. Syn zapewniał, że to nic poważnego, że lekarz zbadał Mateusza i wszystko jest w porządku.
Tymczasem Mateusz zaczął tak kaszleć, jakby miał jakiś atak. Zrobiło mi się bardzo strasznie brać za niego odpowiedzialność. A co, jeśli coś się stanie? Jeśli jego stan się pogorszy? Nigdy bym sobie tego nie wybaczyła!
Powiedziałam synowi, żeby zabrał Mateusza z powrotem do domu, przeprosiłam i wyjaśniłam, dlaczego boję się zostawić wnuka u siebie. Syn mnie zrozumiał. Ale synowa powiedziała, że zrujnowałam im cały weekend.
Serio? Jak można spokojnie odpoczywać, kiedy własne dziecko jest chore? Nie rozumiem tego. Przecież jest matką – jak można być tak obojętnym wobec swojego dziecka?