Kiedy rozpocząłem studia na uniwersytecie, musiałem dorabiać nocami, ponieważ nie miałem pieniędzy. Moi rodzice również żyli w biedzie, więc musiałem polegać wyłącznie na sobie. Na trzecim roku poznałem Annę. Była ode mnie młodsza o dwa lata. Zakochałem się w niej jak chłopiec. Byliśmy razem przez ponad pół roku, kiedy dowiedzieliśmy się, że spodziewamy się dziecka.
Szczerze mówiąc, w tamtym czasie nie chciałem dzieci w żadnych okolicznościach. Dorastałem w ubogiej rodzinie i wiedziałem z doświadczenia, jak trudno żyć w takich warunkach. Nie mieliśmy ani własnego mieszkania, ani wykształcenia, ani pracy.
Nasze relacje nie przetrwały długo po tej wiadomości. Kilka tygodni później Anna zerwała ze mną, zmieniła uniwersytet i wyjechała z miasta. Od jej przyjaciółki dowiedziałem się, że znalazła sobie męża.
Ciężko przeżyłem tamten czas, ale rozumiałem, że gdybyśmy zdecydowali się na dziecko, stracilibyśmy wszystko. Nie byłem gotowy porzucić studiów, w które włożyłem już tyle wysiłku. Lata mijały, a ja nie słyszałem o niej ani słowa.
Minęło 16 lat. Stałem się odnoszącym sukcesy lekarzem. Pewnego dnia do mojego gabinetu przyszła starsza kobieta z wnukiem. Chłopiec o anielskim wyglądzie – duże smutne niebieskie oczy, białe loki – ale wyglądał na bardzo zaniedbanego. Babcia wyjaśniła, że skierowano ich do mnie z powodu problemów zdrowotnych wnuka.
Podczas badania okazało się, że od kilku lat regularnie pije alkohol. Z jego problemami zdrowotnymi było to absolutnie zabronione, o czym od razu poinformowałem. Na to chłopiec odpowiedział, że mu wszystko jedno, co spowodowało, że babcia zaczęła płakać.
Wysłałem chłopca na korytarz, a staruszce próbowałem dodać otuchy. Opowiedziała mi, że matka chłopca zmarła, kiedy miał zaledwie 9 lat, a przez cały ten czas wychowywał go ojczym, który okazał się złym człowiekiem. Ojczym nie miał czasu ani ochoty zajmować się pasierbem, a chłopiec dorastał w nieodpowiednim środowisku.
Półtora roku temu babcia przejęła opiekę nad dzieckiem, zmieniła mu dokumenty, nadała swoje nazwisko, aby ojczym go nie znalazł.
Kiedy otworzyłem kartę medyczną, aż mnie zmroziło. Na dokumentach widniało nazwisko Anny, a chłopiec był niesamowicie podobny do swojej matki. Okazało się, że Anna naprawdę urodziła dziecko i przeprowadziła się do innego miasta.
Obiecałem sobie, że pomogę chłopcu, nawet jeśli przez tyle lat nic o nim nie wiedziałem. Nie zamierzał jednak ułatwiać mi życia – wszczynał bójki w szpitalu, zachowywał się arogancko, mimo że nie leżał tam sam. Wyjawiłem babci, że jestem ojcem jej wnuka.
Kobieta błagała mnie, żebym wyleczył go i pomógł mu stanąć na nogi. Mówiła, że w tym wieku chłopiec bardzo potrzebuje męskiego wsparcia, którego nigdy nie otrzymał. Sama nie miała już innych dzieci, więc swoją miłość próbowała przelać na wnuka, ale ten był dosłownie nie do opanowania.
Czułem, jak bardzo jestem winien jemu i Annie, dlatego robiłem wszystko, co w mojej mocy. Pierwszy rok wspólnego życia był szczególnie trudny, ale teraz mój syn ma już 22 lata. Studiuje na kierunku, który sam wybrał, a ja bardzo go kocham. Wygląda na to, że odziedziczył talent po matce. Nie ma sensu gdybać, co by było, gdybyśmy postąpili inaczej w młodości, ale nie mogę przestać żałować, że kiedyś ich opuściłem. A jak wy przyjęlibyście takie zmiany w swoim życiu?