Nagle rozeszła się niezwykła wiadomość: Polina wyjechała. Zostawiła męża, dzieci i odeszła!

„Nie chcę ani własnego domu, ani wakacji na południu, po prostu uwolnijcie mnie od mojej rodziny…”

Kiedy pytano Polinę, jak się ma, zawsze odpowiadała, że wspaniale. Choć zawsze chodziła z wielkimi cieniami pod oczami… ale to nie miało znaczenia. W tym roku jej kozaki obchodziły 20-lecie. Nie, to nie tak, jak myślicie – po prostu były bardzo solidne. A po co jeździć autobusem, skoro zawsze można dojść pieszo…

Czas mijał i wydawało się, że nikt już nie próbował wtrącać się w życie Poliny. Nagle rozeszła się niezwykła wiadomość: Polina wyjechała. Zostawiła męża, dzieci i odeszła! Nikt nie wiedział, w jakim kraju się znajduje, wszystkie telefony zostały wyłączone, internetowe kontakty usunięte…

Wszyscy zaczęli ją potępiać.

– Czego jej brakowało? Może tylko ptasiego mleczka! A teraz pewnie przeniosła się do jakiegoś bogatego adoratora. Przecież mąż się nią opiekował, a ona? Niewdzięczna świnia!

Tak, budował dla niej dom, zabierał na południe, ale co konkretnie?

Tak, wybudował dom, ale zamieszkał w nim nie tylko z Poliną i dziećmi, lecz także ze swoją rodziną. A oni przyprowadzili swoich przyjaciół – psy i koty! Swoje domy wynajęli. A Polina czuła się jak administratorka hotelu. A właściwie nie administratorka – była sprzątaczką…

Ten dom mąż przepisał na swoją matkę, żeby w przypadku rozwodu Polina nic nie dostała. Kucharzem też była Polina! I gotowała dla różnych grup gości: dla dzieci osobne jedzenie, dla starszych inne, a dla nich samych jeszcze inne.

Oprócz tego musiała przygotowywać specjalne jedzenie dla psów siostry męża. Teściowa kiedyś powiedziała, że powinni założyć hodowlę kur i prosiąt. A opiekować się nimi miała oczywiście Polina. Ale, dzięki Bogu, szwagierka Poliny była weganką. Nie pozwoliła matce na hodowlę zwierząt, a potem ich zjadanie.

Polina pracowała na targu warzywnym. Po pracy wracała do domu pieszo. Musiała chodzić pieszo, bo jej pensję zabierał mąż i nie pozwalał jej wydawać pieniędzy. „Emeryci pokonują codziennie 15 km, a te 5 km po pracy to nic…”

Dzieci Poliny – to już zupełnie inna historia. Bardzo szybko nauczyły się traktować matkę tak, jak wszyscy dorośli traktowali ją w domu. Wołały na nią „Hej, ty”. Nie wolno jej było odbierać dzieci ze szkoły ani chodzić na zebrania. Wszystko dlatego, że „nie była zbyt bystra i nie wyglądała najlepiej”.

A teraz trochę o wyjazdach na południe. Tak, jeździła. Ale w jakiej roli? Jako opiekunka dla dziadków i niańka dla obcych dzieci. Dwa tygodnie nad morzem i ani razu się nie wykąpała. Tak, to był prawdziwy wypoczynek…

Minął rok, odkąd Polina odeszła od rodziny. Wkrótce skończy 40 lat. Teraz opiekuje się cudzymi dziećmi, ale robi to już za pieniądze. Mieszka nad morzem, codziennie budzi się od krzyku mew.

Niedawno kupiła sobie pierwszą sukienkę. Długo się wahała, dręczyły ją wyrzuty sumienia, ale potem przypomniała sobie, że jest sama. Nie musi oszczędzać na męża, teściową, szwagierkę itd.

– Nie pamiętam dnia, w którym przestałam żyć jak „ciocia”. Wszystko zaczęło się niezauważenie. Ale doskonale pamiętam dzień, w którym znów stałam się kobietą. Teraz żyję dla siebie. Nie chcę domów ani podróży na południe. Wystarcza mi wynajęte mieszkanie nad morzem. Moje życie powoli nabiera kolorów…