Alina gwałtownie otworzyła drzwi i weszła do mieszkania. – Daję wam dwa tygodnie na wyprowadzkę! – oznajmiła od progu. – Wnuczko, co ty mówisz? – Irena spojrzała na Alinę szeroko otwartymi oczami. – Co ja? Wprowadzam się tutaj za tydzień. To mieszkanie jest moje! – Przecież chcieliśmy, żebyś dostała wszystko, kiedy nas już nie będzie… – A ile mam czekać? Irena w końcu uświadomiła sobie, co narobiła

Anna weszła do mieszkania i od progu oznajmiła:

– Macie dwa tygodnie na wyprowadzkę.

– Wnuczko, co ty mówisz? – Irena spojrzała na Annę szeroko otwartymi oczami.

Jeszcze trzy lata temu razem z mężem przepisali mieszkanie na wnuczkę. Dlaczego? Żeby w razie czego nie trzeba było dzielić mieszkania. Przecież nie tylko Anna była wnuczką. Była jeszcze Marta i Andrzej, którzy pewnie też chcieliby coś dostać. To wszystko wydawało się zbędne.

Mieszkanie miało trafić do Anny. Więc na nią je przepisali. Dlaczego? Bo tak chcieli. O resztę się nie martwili. Tak samo uczyli wnuczkę Annę, że jest najważniejsza, a brat i siostra nie są aż tak istotni.

– Co ja? Muszę zabrać rzeczy z wynajmowanego mieszkania już za tydzień. To mieszkanie jest moje.

– Chcieliśmy, żeby po naszej śmierci wszystko przypadło tobie, żeby nie trzeba było nic dzielić. Ale nie teraz.

– A ile mam czekać?

Bardzo bolesne pytanie…

Irena w końcu zrozumiała, co zrobiła. Nie dość, że zostawiła innych wnuków z niczym, to jeszcze tak łatwo zaufała. Sama uczyła wnuczkę takich postaw.

– A gdzie ja mam mieszkać przez ten czas? – zapytała Anna.

– Możesz mieszkać u nas…

– U mnie, mówiąc dokładniej. To moje mieszkanie!

– Po prostu ci je podarowaliśmy. Ale po naszej…

– Nic takiego nie było powiedziane. Sami przepisaliście na mnie wszystko. Więc nie ma innej opcji. Wprowadzam się w przyszły czwartek. Do tego czasu mieszkanie ma być wolne. Macie tydzień.

Irena żałowała swojej decyzji. Bardzo. Ale czy można było coś zmienić? Nie. Chciała, żeby Anna, kiedy ich zabraknie, nie miała żadnych potrzeb. Gdyby Anna była porządna, wszystko by tak zostało. Ale ona chciała wszystko od razu, a nie potem.

– Gdzie mamy iść? – zapytał Wiktor.

– Macie dom na wsi.

Ten dom, który wymagał remontu. Mieszkać tam oczywiście można było, ale nie było tak wygodnie jak w mieszkaniu. Irena i Wiktor myśleli, że kiedyś będą musieli się tam przeprowadzić.

– Jak możesz? – powiedziała Irena. – Jak możesz? Zrobiliśmy dla ciebie wszystko. Innych wnuków pozbawiliśmy, żebyś miała wszystko! A ty nas po prostu wyrzucasz. Czy będziesz się z tym dobrze czuła?

– Babciu, a czy ja mam wybór? Jestem młoda. Muszę ułożyć swoje życie. Nie mam czasu zajmować się wami.

Irena i Wiktor przenieśli swoje rzeczy do dobrotliwej sąsiadki, która nie umiała im odmówić. Anna wcześniej nie utrzymywała zbyt bliskich kontaktów z sąsiadami. Praca, praca – nie miała ochoty na znajomości. Gdy zobaczyła, w jakiej sytuacji są Irena i Wiktor, postanowiła pomóc.

– Zostańcie, ile potrzebujecie – powiedziała Anna. Sąsiadka była trochę młodsza, pracowała jako nauczycielka. Jeśli była w domu, to zajmowała się sprawami zawodowymi: zeszytami, dziennikami. – No, ale w granicach kilku miesięcy.

– Dziękujemy.

Anna nie myślała, że to potrwa kilka lat.

Irena i Wiktor nie zamierzali się wyprowadzać. Czuli się komfortowo. Irena przestawiła w kuchni wszystko po swojemu. Anna rzadko gotowała, więc nie od razu to zauważyła.

Po trzech latach Anna pomyślała, że czas, aby goście się wyprowadzili.

Problem z ich domem na wsi wciąż pozostawał nierozwiązany. Remontu nie zrobili. Wnuczki Anny z mieszkania nie udało się wyrzucić, dobrze się tam urządziła.

Pozostali wnukowie nie chcieli z nimi nawet rozmawiać. Można ich było zrozumieć. Kiedy Anna zażądała mieszkania, ich prośby zostały zignorowane. O sprawiedliwości nie było mowy.

– Jak wygląda sprawa z waszym domem? – zapytała Anna.

– Nijak – odpowiedział Wiktor. – Nic nie zrobiliśmy.

– Po prostu chciałam wiedzieć, kiedy się tam przeprowadzicie? – dodała Anna.

Było już oczywiste, że Anna sugeruje, że czas, by się wyprowadzili.

Anna myślała, że to potrwa maksymalnie pół roku. Milczała przez trzy lata. Ale nie planowała zostawiać ich na stałe. A oni chyba tak założyli. Zarówno Anna, jak i jej dziadkowie rozwiązywali swoje problemy kosztem innych.

– W końcu macie tam porządny dom, tylko wymaga lekkiego remontu – powiedziała Anna.

– Ale my nie chcemy mieszkać na wsi, przyzwyczailiśmy się do miasta. Rozumiesz, że tutaj jest nam lepiej – odpowiedział Wiktor.

Oczywiście, że im było lepiej. Nie płacili za rachunki, kupowali tylko czasem jedzenie. Mieszkali w największym pokoju, a z obowiązków domowych wzięli na siebie tylko gotowanie. Resztę robiła Anna.

– Wszystko rozumiem, ale dla mnie to już niewygodne.

– Chcesz nas wyrzucić? – zapytała Irena.

– Nie. Powiedzieliście, że chcecie tymczasowo tutaj mieszkać. Zgodziłam się, ale myślę, że czas już minął. Wystarczająco długo trwało to „tymczasowe” mieszkanie.

– Rozumiem – odpowiedziała Irena krótko i demonstracyjnie poszła do pokoju.

Teraz Anna czuła się winna. Ale nie zamierzała się wycofać – mieli gdzie mieszkać, po prostu nie chcieli się tym zająć.

Potem Anna pomyślała, że Anna (wnuczka) miała od kogo się uczyć…

Następnego dnia Irena i Wiktor obudzili się i zobaczyli swoje rzeczy spakowane w torby przy wejściu. Anna bez słowa wskazała na drzwi i poszła do kuchni.

Irena i Wiktor wyszli z mieszkania bez słowa. Tak, przez swoje zachowanie, zostali na starość bez niczego…