Nigdy bym nie pomyślała, że w małżeństwie można czuć się samotną. Ale ostatnio dokładnie tak się czuję. Z boku wygląda na to, że mam wspaniałą rodzinę: dwoje już dość dorosłych dzieci, męża zaradnego i przedsiębiorczego, pieniędzy nam nie brakuje. Ale od dawna jesteśmy sobie obcy.
Nie kocham mojego męża i nie jestem pewna, czy on kocha mnie. On jest po prostu egoistą! I kocha tylko samego siebie. A ja? Jestem tylko po to, aby być. Za to go nienawidzę. Jaka byłam głupia, wychodząc za niego za mąż! Wyszłam za niego w wieku 18 lat. Byłam zakochana, dla mnie był jedyny na świecie. Nie mogłam wyobrazić sobie życia bez niego. Pewnie nie miałam wtedy doświadczenia i nie znałam się na ludziach.
Ale wystarczy jedno nieprzyjemne wydarzenie, by zrozumieć, jak bardzo się pomyliłaś, by zwątpić w ukochaną osobę na całe życie. Kochałam Andrzeja bardzo długo i znosiłam wszystkie jego wybryki. Jest dobrym ojcem, dobrze zarabia, dogaduje się z dziećmi. Ale…
Wieczorami nie mamy o czym rozmawiać. Gdy pytam o pracę, Andrzej odpowiada, że mnie to nie dotyczy. Większość czasu zajęty jest sobą, swoją pracą i kolegami… Mnie zaś ciągle kontroluje. Nie podoba mu się, gdy spotykam się z przyjaciółkami. To na jego żądanie rzuciłam pracę! Andrzej chce, żebym należała tylko do niego, a ja jestem tym zmęczona…
Kiedy spróbowałam porozmawiać z mężem o rozwodzie, jasno dał mi do zrozumienia, że nigdy do tego nie dopuści.
– Nie pozwolę ci mnie tak skompromitować przed znajomymi – uciął. – Nigdy nie dostaniesz rozwodu. Spróbuj tylko zacząć ten proces.
Znając charakter męża, wiedziałam, że nie żartuje. Szczerze mówiąc, boję się go. Ale ostatnią kroplą było to, że dowiedziałam się, iż mój mąż już od kilku lat ma romans z młodą kobietą. Ona też jest mężatką i taki układ im pasuje. Jemu wygodnie: tam ma miłość, a w domu opiekę i ciepło.
Nie miałam już sił płakać. Po prostu rozumiałam, że muszę coś zrobić. Ale ja bez pracy, bez własnego mieszkania, z dwojgiem dzieci na utrzymaniu. W tajemnicy przed mężem zaczęłam szukać pracy. Studiowałam filologię obcą, mogę pracować jako tłumaczka. I udało się, zadzwonił znajomy i powiedział, że w jego kancelarii prawnej potrzebny jest tłumacz angielskiego. Bez wahania się zgodziłam. Na początku pracowałam w domu. A gdy dostałam pierwszą pensję, odważyłam się porozmawiać z mężem.
– Podjęłam bardzo ważną decyzję… – powiedziałam Andrzejowi. – Odchodzę od ciebie.
Andrzej tylko się uśmiechnął. Myślał, że żartuję.
– Nie żartuj ze mną tak, wiesz, że tego nie lubię – odparł Andrzej.
– To nie żarty, chcę się z tobą rozwieść.
Andrzej się zaniepokoił, ale nie dał tego po sobie poznać.
– Co ci jest? Przestań pleść bzdury! – nie wytrzymał. – Nie podobają mi się twoje wybryki.
Andrzej gwałtownie chwycił mnie za rękę.
– Nie dam ci tego zrobić, słyszysz? Należysz do mnie i tylko ja decyduję, czy odejdziesz, czy nie.
– Puść, boli mnie – powiedziałam stanowczo. – Już zdecydowałam i zrobię, jak chcę. Nie będę już z tobą żyć, nie będę twoją własnością…
Mąż rozluźnił palce i patrzył na mnie oszołomiony, jakby mnie nie poznawał. Zawsze taka cicha, potulna – a tu nagle…
– Nie zmienię zdania – odrzekłam. – Mam dość bycia twoim cieniem, zgadzania się na wszystko i ciągłego strachu… Wyprowadzam się do rodziców z dziećmi. Możesz widywać je, kiedy zechcesz. Sama złożę pozew o rozwód.
I wtedy stało się coś nieoczekiwanego – Andrzej się rozpłakał. Klęcząc, trzymał mnie za rękę i błagał, żebym została. Po raz pierwszy w życiu czuł się zapędzony w kozi róg. Ale ja byłam pewna, że nie ma odwrotu.
Andrzej nie dał za wygraną, jeszcze długo przychodził i prosił o powrót, ale nie ustąpiłam. Po dwóch latach wyszłam za bardzo przyzwoitego mężczyznę, który był moim kolegą z pracy. Wcale nie żałuję, że kiedyś odważyłam się wszystko zmienić, bo żyjemy tylko raz. I czy warto marnować życie na ludzi, którzy tego nie zasługują i nie cenią was?