Zapytaj, czy jesteś mu potrzebna bez pieniędzy? – mówi do mnie moja córka. – Mamo, no co ty sobie wymyśliłaś? Na stare lata wychodzić za mąż za Włocha! – A co mają do tego pieniądze? Jeszcze nawet się nie zgodziłam, – odpowiadam. – To co ci przeszkadza kupić mieszkanie wnuczce? Mamo, przez dwa lata pewnie już sporo odłożyłaś, a wesele planujemy zrobić w przyszłym roku, więc przez rok zdążysz jeszcze zaoszczędzić i będziesz mogła z dumą podarować wnuczce klucze do mieszkania na weselu – marzy moja córka

Jestem na emigracji już od 19 lat. Planowałam wytrwać do 20 lat i wrócić do domu, dlatego od dwóch lat odkładałam pieniądze na swoje potrzeby.

Jednak moje plany nagle się zmieniły. Półtora roku temu zmieniłam pracę i zaczęłam opiekować się 88-letnią seniorką Rebeką. To właśnie tam poznałam jej syna.

Mario od razu zwrócił na mnie uwagę, ale nie przywiązywałam do tego wagi, bo przez te wszystkie lata spędzone we Włoszech widziałam już wiele. Jednak z czasem Mario udowodnił, że różni się od innych, jest naprawdę dobrym człowiekiem.

– Anno, to nie moja sprawa, i jeśli nie chcesz, nie odpowiadaj, ale co robisz z pieniędzmi, które zarabiasz? – zapytał mnie pewnego razu Mario.

Byłam nieco zaskoczona takim pytaniem, bo jak większość emigrantek wszystkie zarobione euro wysyłałam do domu, dla dzieci. Przecież właśnie po to wyjechałam.

Mario bardzo się zdziwił mojej odpowiedzi, bo tutaj, we Włoszech, wszystko działa inaczej. Tutaj to nie rodzice troszczą się o dorosłe dzieci, ale dorosłe dzieci o swoich starszych rodziców.

Mam trójkę dzieci, dwie córki i syna. Wychowywałam ich sama, bez męża, dlatego czułam ogromną odpowiedzialność. Inne kobiety z naszej wioski wyjeżdżały, aby pomóc swoim dzieciom, więc i ja tak zrobiłam. Wcale tego nie żałuję.

Starsza córka wyszła za mąż i mieszka z rodziną w naszym domu. Razem z zięciem dobrze rozbudowali nasz dom.

Drugiej córce i synowi kupiłam kawalerki, dlatego uważałam, że w pełni spełniłam swój obowiązek wobec dzieci.

Myślałam, że jeszcze trochę popracuję, zarobię pieniądze dla siebie i wrócę do domu, aby choć trochę spędzić czasu z dziećmi i wnukami. Ale życie miało inne plany – Włoch zaproponował mi wspólne życie.

Jeszcze nie podjęłam decyzji, chciałam najpierw poradzić się dzieci. Myślałam, że się ucieszą, ale kiedy starsza córka się o tym dowiedziała, niemal urządziła mi scenę – wcale jej się to nie podoba.

Chodzi o to, że podczas mojego pobytu na emigracji moje wnuki tak dorosły, że najstarsza wnuczka już planuje ślub. Dziewczyna ma tylko 18 lat, moim zdaniem za wcześnie, ale to nie moje dziecko i nie mam prawa się wtrącać.

Niedawno narzeczony przyszedł z rodzicami do nas i ustalili, że wesele odbędzie się w przyszłym roku. Jak to zwykle bywa, pojawiło się pytanie, gdzie młodzi mają mieszkać, bo nie chcą mieszkać z rodzicami. Moja córka, chcąc zaimponować przyszłym teściom, nie wymyśliła nic lepszego, jak powiedzieć, że babcia jest we Włoszech i na pewno nie zostawi wnuczki bez mieszkania.

Następnego dnia zadzwoniła do mnie, żeby opowiedzieć, jak wszystko poszło.

– Wydaje się, że teściowie są w porządku, a zięć też niczego sobie. Wesele zrobimy za rok, zdążysz przyjechać – podzieliła się córka.

– Dobrze – powiedziałam.

– Mamo, kupisz mieszkanie dla młodych? – wypaliła nagle córka.

– Jakie mieszkanie? Za co? – aż usiadłam z wrażenia.

– No jak to za co? Przecież już dwa lata odkładasz pieniądze. Jeszcze rok i uzbierasz na mieszkanie – wszystko już zaplanowała moja córka.

Wtedy powiedziałam jej, że Włoch oświadczył mi się i że być może te pieniądze będą mi potrzebne.

Oczywiście córka nie była z tego powodu zadowolona, choć mogłaby się cieszyć. Jest przekonana, że przede wszystkim muszę myśleć jako matka. A moje wątpliwe małżeństwo na emeryturze jest jej zdaniem całkowicie niepotrzebne.

– Czy ty, Anno, najpierw zapewniłaś wszystko swoim dzieciom, a teraz chcesz jeszcze zabezpieczać wnuki? – zapytał mnie zdezorientowany Mario.

Włoch w ogóle nie rozumie, jak to u nas działa. Nie przestaje mnie pytać o jedno – kiedy zacznę myśleć o sobie?

Jestem zupełnie zagubiona, nie wiem, co robić – oddać pieniądze córce, żeby mogła kupić mieszkanie wnuczce, czy nie?

Z jednej strony chciałabym w końcu pomyśleć o sobie, a z drugiej – nie chcę być złą babcią.

Co byście mi poradzili? Jak powinnam postąpić?