Moja rodzina uznała, że dobrze urządziłam się w mieście, i teraz jestem zobowiązana wszystkim im pomagać. Mój mąż zostawił mi wspaniały dom, przez który nie mam spokoju ani od swoich krewnych, ani od rodziny mojego męża

Tak się złożyło, że wyszłam za mąż za mężczyznę starszego ode mnie o dwadzieścia dwa lata. Naprawdę się zakochałam – Aleksander był mężczyzną, o jakim marzyłam przez całe życie. Gdy go poznałam, od razu wiedziałam, że jesteśmy sobie przeznaczeni.

Miałam dwadzieścia lat, a Aleksander czterdzieści dwa. Do tego czasu nigdy nie był żonaty. Miał piękny, duży dom, którym opiekowała się jego siostrzenica. Maria była prawie w moim wieku, studiowałyśmy razem na uniwersytecie.

Maria mieszkała w domu Aleksandra i uważała się za jego prawowitą spadkobierczynię. A on był zamożnym człowiekiem. Dlatego moja obecność w jego życiu nie ucieszyła Marii. Zrozumiała, że jeśli Aleksander się ożeni, straci wszystko: dom, samochody, pieniądze na koncie.

Maria postanowiła się mnie pozbyć. Na początku zaczęła rozpuszczać plotki na mój temat. Obsmarowała mnie na całym uniwersytecie, mówiąc znajomym, że uwiodłam starego mężczyznę dla pieniędzy. Po tym łapałam nieprzychylne spojrzenia kolegów, a niektórzy chłopcy odważyli się nawet składać mi niestosowne propozycje.

Znosiłam to, ale dla Marii to było za mało. Przez media społecznościowe znalazła moją siostrę i napisała jej, że zajmuję się „najstarszym zawodem świata” i w ten sposób „złapałam” jej starszego krewnego. Poprosiła moją siostrę, żeby rodzice ratowali mnie i natychmiast zabrali z miasta do wsi.

Gdy moi rodzice usłyszeli te kłamstwa, następnego dnia przyjechali do miasta i zrobili mi awanturę. Uwierzyli obcej osobie, a nie mnie. Mama domagała się, żebym natychmiast się spakowała i wróciła z nimi do domu.

W sprawę wmieszał się Aleksander. Powiedział, że się ze mną ożeni, a jeśli rodzicom coś nie pasuje, mogą wracać do siebie – jestem już pełnoletnia i mogę podejmować własne decyzje.

Tym sposobem Maria, nie zdając sobie z tego sprawy, przyspieszyła proces rejestracji naszego związku. Zostałam żoną Aleksandra i pełnoprawną panią w jego domu.

Maria jednak się nie poddała. Gdy dowiedziała się, że spodziewam się dziecka, zaczął się koszmar. Do naszego domu zaczęli przychodzić nieznajomi mężczyźni, twierdząc, że to oni są ojcami mojego dziecka.

Płakałam, prosząc męża, by nie wierzył w żadne ich słowa. Aleksander rozwiązał problem bardzo prosto:

– Urodzisz, zrobimy badania – powiedział.

Uspokoiłam się, bo byłam pewna siebie, a na męża się nie obraziłam – rozumiałam jego stanowisko.

Maria jednak nie przestawała szkodzić. Zmontowała film o mnie. Gdy Aleksander go zobaczył, zasłabł. Zabrano go do szpitala, a rano już go nie było.

Moje małżeństwo trwało tylko sześć miesięcy, a moje nienarodzone dziecko nigdy nie zobaczy swojego ojca.

Pozbyłam się Marii na zawsze, od razu wyrzucając ją z naszego domu. Ale pojawił się nowy problem – moi krewni. Uznali, że świetnie się urządziłam i teraz muszę im wszystkim pomagać.

– Córeczko, świetnie sobie poradziłaś! Zabierzesz siostrę do siebie, będzie u ciebie mieszkać. Taki piękny dom ci się trafił! – szczebiotała mama przez telefon.

Nie mogłam tego słuchać – moja córka w żałobie, a ona się cieszy. Jak można tak się zachowywać?

Krewni mojego męża razem z Marią również nie dawali za wygraną, domagając się, żebym podzieliła się spadkiem.

– Przepiszesz wszystko na mnie, inaczej pożałujesz! – syczała Maria.

Jak bardzo wszyscy mnie wykończyli. Nikt z nich nawet nie zapłakał po Aleksandrze, wszystkim chodziło tylko o pieniądze. Naprawdę nie rozumieją, że niczego nie potrzebuję! Oddałabym wszystko bez zastanowienia, gdyby tylko mąż był obok. Dlaczego mnie tak traktują? Za to, że pokochałam człowieka, nie patrząc na jego wiek? Pieniądze. Wszystko i wszystkich mierzą pieniędzmi.

Nie mają serca ani sumienia. Cudzy majątek zaślepił im oczy. Nawet nie zwracają uwagi na to, że Aleksander wkrótce będzie miał bezpośredniego spadkobiercę. Szkoda tylko, że przez ich nadmierną miłość do pieniędzy mój syn będzie wychowywał się jako sierota.