Każda dziewczyna marzy o udanym małżeństwie. Mnie w tym względzie się poszczęściło – moi teściowie są bardzo zamożni. Na wsi, gdzie mieszkamy, rodzice mojego męża mają gospodarstwo, w którym pracuje większość mieszkańców naszej miejscowości.
Ja pracuję jako nauczycielka w miejscowej szkole. Mojego męża Michała znam od dziecka, mieszkaliśmy w sąsiednich wsiach, ale chodziliśmy do tej samej szkoły.
Michał zalecał się do mnie jeszcze w szkole, więc kiedy skończyłam studia i wróciłam do pracy w szkole, nie zwlekał i od razu poprosił mnie o rękę.
Pobraliśmy się. Teściowa odmówiła organizacji wesela, ponieważ uznała, że moi rodzice i tak nie będą w stanie pokryć połowy kosztów wymarzonego przez nią wystawnego przyjęcia.
Było mi przykro, chciałam białej sukni i welonu, ale teściowa postawiła sprawę jasno – albo duże wesele, albo żadne. Tylko się zarejestrowaliśmy w urzędzie gminy. Po ślubie zamieszkaliśmy u teściów.
Rodzice przekazali Michałowi niewielką działkę budowlaną i zaczęliśmy budowę domu. Na początku teściowie wydzielili nam duży pokój na piętrze swojego domu.
Mąż był ciągle w pracy, a ja rozumiałam, że skoro mieszkam w ich domu, muszę się jakoś dostosować do teściów. Ale nie było to łatwe. Mimo że mieliśmy pieniądze, teściowa kontrolowała wszystkie nasze wydatki i nie pozwalała na zakup drogich rzeczy.
Żeby czuć się bardziej komfortowo, postanowiliśmy kupić nowe meble do naszego pokoju z myślą, że później przewieziemy je do nowego domu.
Od dawna miałam na oku wspaniały biały zestaw sypialniany w mieście. Wyobrażałam sobie, jak będzie wyglądał w naszym pokoju, jakie będą tapety i lampki. Mąż nie miał nic przeciwko – jeśli taki mi się podobał, to w porządku. Jemu było to obojętne.
Ale te meble były drogie, dwa razy droższe od innych, które też można było kupić w tym samym sklepie.
Z mężem umówiliśmy się, że pojedziemy po nie w piątek. Cały tydzień byłam w doskonałym nastroju, czekając na zakupy. Jednak tego dnia, gdy mieliśmy jechać do miasta, zadzwonili ze szkoły i poinformowali, że inna nauczycielka zachorowała i muszę ją zastąpić.
Musiałam pójść do pracy. Ale ciężarówka do transportu mebli była już zamówiona, a mąż zapewnił mnie, że pamięta, który zestaw wybrałam, więc pojechał sam.
W pracy nie mogłam się doczekać, kiedy wrócę do domu i zobaczę zakup. Wracam pełna entuzjazmu, mąż mówi, że wszystko już skręcił i ustawił, otwieram drzwi i… widzę, że to nie te meble. Są to tanie, brązowe, a nie drogie, białe, które wybrałam.
Nie wiedziałam, co powiedzieć – przecież pięć razy powtarzałam mężowi przed wyjazdem, jaki zestaw ma kupić. Nie rozumiałam, co się stało.
Okazało się, że z mężem do sklepu pojechała teściowa. Było miejsce w samochodzie, więc ją zabrali.
W sklepie meblowym zobaczyła, że wybrałam najdroższy zestaw, co jej się nie spodobało. Przekonała syna, że biały kolor jest niepraktyczny, i nie wiem, co mu jeszcze nagadała, ale mąż dał się przekonać i zgodził się z matką. Po co kupować drogie meble, skoro są tańsze o połowę?
Zaczęłam płakać. Teściowa od progu oznajmiła mi:
– Najpierw zarób na ten drogi zestaw, a potem go sobie kup. Za nasze pieniądze musisz zadowolić się tym.
Było mi bardzo przykro. Mąż zrozumiał, że postąpił źle, ale milczał.
I wtedy, niespodziewanie, w sprawę wtrącił się teść. Skarcił żonę za wtrącanie się w życie dzieci, a mężowi też się oberwało za to, że mnie zawiódł.
Postanowiono, że zestaw zostaje, teściowie oddali nam za niego pieniądze, a kiedy skończymy budowę domu, kupimy nowe meble, które mi się spodobają.
Rok później przeprowadziliśmy się do własnego domu i kupiliśmy białe meble, o których marzyłam. Ale bardziej cieszy mnie to, że wreszcie mieszkam z dala od teściowej i nie słyszę jej ciągłych wyrzutów.