Niedawno jednak mąż powiedział:
– Jeśli dowiem się, że znów przekazujesz jej pieniądze albo jedzenie, rozwiodę się z tobą.
– Przyjechało pogotowie, lekarz mierzył mamie ciśnienie i zapytał: „Jakie ciśnienie zazwyczaj pani ma?”. Mama odpowiedziała, że nie wie, bo nie ma ciśnieniomierza! Lekarz od razu się zdenerwował: „Jak to możliwe? W pani wieku i z pani problemami ciśnienie trzeba kontrolować regularnie! Niech córka natychmiast idzie do apteki i kupi najprostszy ciśnieniomierz” – opowiada 33-letnia Anna.
Anna jest teraz na urlopie macierzyńskim z drugim dzieckiem. Młodszy ma dwa lata, starszy sześć. Sama nie zarabia, więc rodzinny budżet opiera się na pensji męża. Mają też kredyt, ale pieniędzy na życie wystarcza – pensja męża jest przyzwoita, a kredyt spłacają szybciej niż przewiduje harmonogram. Oczywiście oszczędzają, ale nie na wszystkim. Kupują ubrania, czasem chodzą do kina czy kawiarni, obdarowują bliskich prezentami.
Mąż Anny nie jest skąpy. Dał jej kartę do swojego konta, z której korzysta na potrzeby swoje i dzieci. Jednak o pomocy teściowej słyszeć nie chce.
Szczerze mówiąc, ma ku temu powód. W pierwszych latach małżeństwa z Anną spłacił kilka kredytów zaciągniętych przez teściową, które jego zdaniem były na zbytki – nową kuchnię, telefon czy wakacje. Jeden kredyt na prośbę matki zaciągnęła nawet Anna i przez trzy lata sama go spłacała, bo matki na to nie było stać.
Teściowa, by spłacić stary dług, brała nowy. Potem w łzach przychodziła do córki i zięcia. Mąż Anny dwa razy pomógł, spłacając pokaźne sumy, ale za trzecim razem powiedział stanowczo „dość”. Teściowa musi nauczyć się żyć na własny rachunek.
– Na emeryturze w stolicy da się spokojnie żyć! – powiedział wtedy. – Moi rodzice, babcia i ciotka dają sobie radę. Sami kupują jedzenie, leki, oszczędzają, korzystają z ulg. Twoja mama też powinna.
W tym czasie Anna i jej mąż wzięli kredyt, potem urodził się starszy syn, więc odmowa pomocy teściowej wydawała się zrozumiała.
Jednak Anna nie może zostawić matki bez pomocy finansowej.
– Nawet ostatnio – lekarz przepisał mamie sześć różnych leków plus ciśnieniomierz! – mówi Anna. – A leki są potrzebne natychmiast, bo nie bez powodu wezwaliśmy pogotowie. Mama oczywiście nie ma pieniędzy, jak zawsze. Oczywiście pobiegłam do apteki i wszystko kupiłam. A co miałam zrobić?
– Mąż teraz będzie miał pretensje, prawda?
– Nie, bo się nie dowie. Płaciłam gotówką! W zeszłym tygodniu, jakby przeczuwając, kupiłam torebkę za tysiąc złotych, a mężowi powiedziałam, że kosztowała półtora tysiąca. Kupiłam też dzieciom ubrania w promocji z okazji czarnego piątku. Oczywiście o zniżkach mężowi nie wspomniałam. Dzięki temu mam pieniądze na mamę.
Anna pomaga też matce jedzeniem i nawet o tym mężowi nie wspomina. Przecież nie będzie liczył kawałków fileta w zamrażarce czy opakowań jajek. Część produktów Anna zabiera do mamy raz w tygodniu, wypełniając jej lodówkę na kilka dni.
Pieniędzy mama nigdy nie ma. Anna nawet o to nie pyta, bo boi się usłyszeć o kolejnym kredycie.
Próbowała dogadać się z mężem, żeby kupować matce choćby podstawowe produkty czy leki, ale mąż uważa, że spłacając jej kredyty, pomógł teściowej wystarczająco na kilka dekad.
Ostatnio powiedział:
– Jeśli dowiem się, że dajesz jej pieniądze, rozwiodę się z tobą. Nie pomagamy moim rodzicom, bo wiedzą, że mamy dwoje małych dzieci, kredyt i tylko jedną pensję. Twoja matka też powinna mieć trochę przyzwoitości.
Anna nie może jednak zostawić matki bez pomocy i dalej przekazuje jej pieniądze oraz jedzenie, ryzykując gniew męża.